in , ,

Dni demonów [recenzja]


Marvel to nie tylko kanon, wielkie eventy i ikoniczni bohaterowie. To też konglomerat ciekawych pomysłów, zaczerpniętych z głów szalenie zdolnych artystów z różnych regionów świata. Zwykle takie indywidua są trzymane na uwięzi przez edytorów, którym zależy tylko na utrzymaniu sensu fabularnego i spójności pomiędzy wydawanymi regularnie tytułami. Zdarza się co jakiś czas, że Marvel łasy na pieniądze wyda serię komiksów kompletnie oderwanych tonalnie od tych tradycyjnie podawanych. Tak oto powstały Dni demonów od Peach Momoko, reinterpretujące mitologię Marvela.

Dawno temu w odległej krainie…

Miło czasami oderwać się od zagmatwanego kontinuum głównego uniwersum. Przez dekady Marvel Comics z pomocą utalentowanych scenarzystów i rysowników zbudowało tętniący życiem świat, mieszający ze sobą elementy fantasy oraz science fiction. Można powiedzieć, że jest to miejsce wymarzone dla koneserów wszelakich mitologi. Tego typu opowieści z każdym kolejnym pokoleniem są przetwarzane na nowo przez różne media. Nic dziwnego, że to samo dzieje się w przypadku superbohaterskich opowieści. Idealny przykład stanowi Peach Momoko, przedstawiająca na nowo klasycznych herosów i złoczyńców Marvela w kontekście feudalnej Japonii.

Peach Momoko

Po tej artystce można spodziewać się samych pięknie wyglądających scen. Zarówno walki, jak również spokojniejsze momenty budują w sposób malowniczy – dosłownie – fabułę i otaczający świat. Z miejsca czytelnik staje w obliczu sztuki łamiącej dotychczasowe schematy i regulacje, z których słynie kanoniczne uniwersum Marvela. Tutaj wolna artystka może bez skrępowania tworzyć za pomocą akwareli poruszające grafiki, nie tylko dla stałych czytelników komiksów superbohaterskich.

Gruba docelowa

Tego typu eksperymenty z formą mają na celu dotarcie do nowej grupy czytelników. Ściśle rzecz ujmując, chodzi o osoby niezainteresowane standardową ofertą wydawniczą Marvela. Fani typowych, mniej fantazyjnych komiksów np. z serii Avengers i X-men mogą niestety obejść się smakiem. Za to zagorzali fani japońskiej popkultury, głównie anime, mangi i gier komputerowych, kochający malownicze pojedynki, będą oczarowani rezultatem prac Peach Momoko.

Fuzja dwóch światów

Tak zwane Momoko-verse zostało rozbite na kilka one-shotów, na łamach których mitologia japońska zderza się z marvelowską. Znani bohaterowie i złoczyńcy zostali przedstawieni w nowych odsłonach, niektórzy przyjęli nawet postać zwierzęcą, jak np. Wolverine w formie posłusznego, acz zabójczego wilka. Nic jednak nie przebije chłopca transformującego się w demona Oni, ogropodobną istotę, w kulturze japońskiej znaną z wielkiego okrucieństwa. W takim wydaniu zielonoskórego Hulka jeszcze nie mieliśmy okazji doświadczyć.

Dni demonów stanowią istną gratkę dla koneserów mitów i legend japońskiej kultury. Kto wie, może tytuł zaintryguje również kompletnych laików. W tym konkretnym wydaniu znajdziemy opisy przedziwnych istot – potworów, zmiennokształtnych tworów, bóstw żywiołów itp. Minibestiariusz, którego nie powstydziłby się nawet sam Wiedźmin, został pieczołowicie przygotowany. Zadbano nie tylko o treść, ale również o atrakcyjną szatę graficzną. Łatwiej chyba w ten sposób dotrzeć do bardziej opornych na wiedzę.

Malownicze kadry

Wizualnie album sprawia wrażenie przeznaczonego dla młodszego czytelnika. Nic bardziej mylnego. W zestawie nie brakuje kadrów wypełnionych brutalnością, z reguły kończących się pożogą krwi. Każdy z one-shotów został jedynie poprowadzony w baśniowym stylu, próbując oddać jak najlepiej mitologię japońską. Kolory piętrzą się, że aż miło. Postacie przywodzą na myśl designy znane choćby z mangowych tytułów, wraz z ich kreskówkową nadekspresyjnością. Nie liczy się realizm, a zachowanie dynamiki w danym kadrze, co jak najbardziej działa na korzyść fabuły dziejącej w bardziej fantazyjnych realiach.

Zabójczyni

To na razie moja ulubiona fabułka z całego wydania zbiorczego. Śledzimy krótko losy tutejszej wersji Elektry, parającej się zabijaniem, co zresztą robi także w głównym uniwersum. Zamiast ciągnącej się bezsensu fabuły, dostajemy króciutką i zwięzłą przygodę, z charakterystyczną groteską i dynamiczną kreską. Ta krótka historia została pierwotnie wydana w czwartym numerze miniserii Elektra: Black, White & Blood.

Eksperyment warty zobaczenia

Peach Momoko stworzyła nowy ekscytujący świat. Czytając ma się poczucie widowiskowości i baśniowości, dzięki niekonwencjonalnej – z perspektywy zachodniego czytelnika – wrażliwości artystki. Fabuła, co prawda, nie jest specjalnie skomplikowana, ale właśnie taka miała być. To jest opowieść w duchu japońskich legend i baśni, które obfitują w magiczne istoty, duchy, demony i inne potwory z ludzkich koszmarów. Każdy może sięgnąć po tę pozycję, o ile ma otwarty umysł na bardziej eksperymentalne podejście, w tym wypadku rzucenie amerykańskich bohaterów i złoczyńców w sam środek świata opierającego się na zupełnie obcej kulturze.

Dziękujemy Wydawnictwu Egmont za egzemplarz recenzencki otrzymany w ramach współpracy reklamowej.

  • Tytuł oryginalny: Demon Days Treasury Edition
  • Scenariusz: Peach Momoko
  • Rysunki: Peach Momoko
  • Tłumaczenie: Maciej Błahuszewski
  • Redakcja serii: Alicja Szymańska
  • Redakcja tomu: Joanna Kłos
  • Korekta: Małgorzata Kuśnierz, Anna Babisz
  • Konsultacja merytoryczna: Kamil Śmiałkowski
  • Koordynacja produkcji: Emilia Babula
  • Premiera w Polsce: 7 maja 2025 r.
  • Wydawca w Polsce: Egmont
  • Wydawca oryginalny: Marvel Comics

Fan popkultury, szczególnie filmów i komiksów.

Make the Exorcist Fall in Love – Tom 1 [recenzja]

Anna Poszepczyńska – nagranie lajwa