Sierżant Rock i armia trupów [recenzja]

W ramach niezbyt rozbudowanej, choć z ambicjami, linii DC Horror, Egmont zaprezentował polskim czytelnikom komiks Sierżant Rock i armia trupów, czyli zaskakujące połączenie klasycznego komiksu wojennego z pulpowym horrorem klasy B. Album ten, przedstawia alternatywną wersję wydarzeń z końca II wojny światowej, gdzie naziści, w desperackiej próbie odwrócenia losów konfliktu, tworzą armię nieumarłych żołnierzy. Sierżant Rock i jego oddział Easy Company zostają wysłani za linię wroga, by stawić czoła tej nowej, przerażającej broni.​

Za scenariusz odpowiada Bruce Campbell, znany przede wszystkim z roli Asha w „Martwym złu”, który po raz pierwszy próbuje swoich sił jako komiksowy scenarzysta. Wprowadza czytelnika w świat, gdzie granice między rzeczywistością a koszmarem zacierają się. Choć temat zombie-nazistów nie jest nowością w popkulturze, Campbell stara się nadać mu świeżości poprzez dynamiczne tempo akcji.

Fabuła jest prosta i przewidywalna, ale zupełnie nieudająca niczego więcej. „Sierżant Rock i armia trupów” to nie opowieść o dylematach moralnych czy psychologicznych niuansach wojny. To nieskomplikowana, dynamiczna rozwałka, gdzie trup ściele się gęsto, a kolejne strony komiksu dosłownie ociekają flakami. I właśnie w tej prostocie tkwi pewna siła. Jeśli ktoś szuka czystej, krwawej rozrywki, to Campbell dowozi ją z uśmiechem godnym samego Asha.

Lecz mimo to w trakcie lektury lekko doskwiera fakt, iż historia nie niesie za sobą większej stawki.
Easy Company to niemal nieśmiertelna drużyna, która prze do przodu niczym czołg, nie zatrzymując się ani na chwilę. Brak tu dramatyzmu czy realnego zagrożenia. Wszystko idzie zbyt gładko, a naziści, zarówno Ci żywi jak i nieumarli, okazują się przeciwnikiem dość nieporadnym. Komiks staje się przez to przewidywalny i momentami aż zbyt lekki jak na horror.

O wiele bardziej zasługuje na uwagę oprawa graficzna. Eduardo Risso, legendarny rysownik znany z „100 naboi”, raz jeszcze pokazuje klasę. Jego mroczne, pełne kontrastów kadry idealnie oddają atmosferę tej upiornej opowieści. Gęste cienie, ekspresyjne twarze, duszne bunkry, porozrywane ciała; wszystko to wygląda jak żywcem wyjęte z filmu grozy z lat 80. Widać, że Risso świetnie bawi się tematem. W końcu zombie to wdzięczny materiał do rysowania i nie brakuje tu kreatywności w przedstawianiu ich zagłady.

Sierżant Rock i armia trupów to idealna propozycja dla tych, którzy szukają szybkiej, krwawej rozrywki bez większego zaangażowania emocjonalnego czy intelektualnego. Świetne ilustracje Risso wynoszą tę pozycję ponad przeciętność, ale sama fabuła nie zostanie z czytelnikiem na długo. To komiks na jeden raz. W sam raz jako przerywnik między poważniejszymi tytułami.

Recenzja powstała na podstawie reklamowego egzemplarza recenzenckiego, dzięki uprzejmości Wydawnictwa Egmont.