Ciężko o bardziej obiecujący plener dla pierwszej sceny opowiadania grozy – brudny parking gdzieś na Słowacji. Stalowe obłoki coraz spieszniej zasnuwające niebo nad lasem. Księgowy parkujący swoje nie najnowsze Suzuki w pierwszym lepszym miejscu. Mgła, mżawka i wiatr. Zmierzcha. Ot co – pozornie nic ciekawego. Kolejna ponura sobota w trasie.
Nasz bohater błądzi myślami między niedoszłą wizytą u klienta, rozliczaniem faktur, a faktem świeżo odkrytej zdrady autorstwa ukochanej kobiety. Bądź co bądź, w tych okolicznościach to samo w sobie przedstawia znamiona sporej tragedii… No, ale nie… to nie telenowela z kolejnym banalnym dramatem miłosnym – nic z tych rzeczy. Groza dopiero nadejdzie, wraz ze znalezieniem porzuconej kamery samochodowej na środku parkingu i starszej Pani przechadzającej się skrajem drogi.
A wszystkiemu towarzyszy nieodłączne zawodzenie wiatru.
WIATR HALNY – Lokalna nazwa wiatru fenowego, wiejącego w Karpatach Zachodnich; w południowej Polsce, na Słowacji oraz w północnych Węgrzech. Najgwałtowniejsze wiatry tego typu wieją na Podhalu oraz w Kotlinie Liptowskiej, gdzie opadają ze szczytów Tatr. Jest to ciepły, suchy i porywisty wiatr, wiejący ku dolinom. Wiatr halny wpływa na zdrowie i samopoczucie człowieka — to tzw. zjawiska fenowe. Pod jego wpływem, na skutek gwałtownych zmian ciśnienia powietrza, pogarsza się stan zdrowia osób ze schorzeniami serca i układu krążenia oraz cierpiących na depresję, zwiększa się liczba samobójstw, szczególnie we wstępnej fazie. (Wikipedia)
Takie opowieści – raczej krótkie formy – bo to zaledwie około 200 stron tekstu, bardzo do mnie trafiają. Przypominają mi nieco obszerne opowiadania publikowane swego czasu w Nowej Fantastyce. Były to podzielone na kilka części teksty charakteryzujące się dość zwartą formułą, wyrazistymi postaciami i ograniczonym, ale sugestywnym opisem przedstawionego świata. Właśnie te publikacje były dla mnie symbolem “kompaktowej” dawki literatury. Niezależnie od gatunku, zawsze gwarantowały ambitną, a jednocześnie nieprzytłaczającą rozmiarem rozrywkę. To takie menu degustacyjne zamiast klasycznego dania.
Umówmy się. Nie jest to lektura, którą zapamiętamy do końca życia. Były i będą lepsze. Ale pomimo tego opowieść jest niezwykle solidna. Tym bardziej że w kontekście innych publikacji Josefa Kariki widać konsekwencję autora zafascynowanego specyficznym obszarem – zarówno geograficznym jak i kulturowym. (Tu widać specjalny ukłon w stronę polskich odbiorców, ponieważ akcja jest osadzona w dużej mierze na terenie Polski). Gęsta atmosfera powieści przesycona jest wizjami zaczerpniętymi z lokalnych przesądów dobrze ulokowanych w warstwie fabularnej. Tak jak Szczelina zachwyciła, tak Wiatr nie zawiódł i nomen omen nie rozwiał moich wątpliwości względem warsztatu autorskiego Josefa Karinki. Co zachwyca? Na pewno świadomość autora jak tworzyć postacie, z którymi łatwo się utożsamić. Ważne, że całość nie jest nazbyt wydumana. Autor nie wpycha nas w matnię domysłów, ale umiejętnie asekuruje pozwalając świadomie obserwować poczynania postaci pozostających na granicy obłędu. Najbardziej kontrowersyjną częścią utworu może być dość długi epilog. Jest w nim też najwięcej pola do interpretacji końcowego zamysłu autora. Uważam, że wielu czytelnikom może przypaść do gustu. W pierwszym momencie pozostawił mnie w niedosycie, jednak z czasem skłonił do kolejnych przemyśleń.
Dla mnie – co najmniej dobra lektura. (7/10)
JOSEF KARIKA
Tytuł oryginalny: Smršť
Data wydania: 2021-05-17
ISBN: 978-83-66013-52-0
Wydawnictwo: Stara Szkoła
Kategoria: Horror, Groza, Kryminał
Stron: 248
Opis z okładki:
Jozef Karika, słowacki mistrz grozy nie zwalnia tempa, wręcz przeciwnie!
Zabiera nas w szaleńczą podróż. I to do Polski! Nie możecie tego przegapić!
Nudny sobotni wyjazd służbowy. Opuszczony parking przydrożny. A na nim… porzucona kamera samochodowa. Jakie tajemnice skrywa?
Droga, na której dochodzi do wielu śmiertelnych wypadków. Kobieta w czerni, chodząca wzdłuż szosy. Szkolna miłość. Dorosłe rozczarowania. Tajemnice umysłu.
W tej książce znajdziecie wszystko, za co uwielbiacie Jozefa Karikę!