Pośród starych blokowisk czai się żądny krwi potwór. W obronie mieszkańców osiedla staje trio ziomeczków, którym niestraszny jest żaden demon z piekła rodem.
Uwaga – potwór pod blokiem
Jak w mordę strzelił, wracają wspomnienia z podwórkowych czasów. Całymi dniami siedziało się na ławeczce z kumplami pod blokiem. Odcięci od internetowej sieci, dywagowaliśmy na rozmaite tematy dotyczące ludzkiej egzystencji. Sceneria też była niczego sobie. Stare blokowiska mają swój niepowtarzalny urok. Nigdy nie wiesz, co wyjdzie z jednej z alejek wieczorową porą. Może sąsiad z góry albo dresy z maczetami. Nigdy jednak nie było na dzielni krwiożerczego demona.
Komiks nie należy do epickich. Dostajemy kameralną intrygę na tle obskurnych blokowisk dużego miasta. Trzeba docenić, że zgrabnie wpleciono elementy oderwane od rzeczywistości w mocno zwyczajnie wyglądający świat. Jedna z postaci przejawia zdolność jasnowidzenia, pojawia się członek tajemniczego zakonu wojowników, nie wspominając o bestii masakrującej okolicznych mieszkańców. Najwyraźniej takie są dzisiaj uroki życia w osiedlowym zgiełku.

Jak widać, scenariusz nie jest specjalnie odkrywczy. Ot, tak mamy trzech kumpli na tropie potwora. W zamian dostajemy szybką akcję, pozbawioną przesadnej ekspozycji. Z miejsca zostajemy rzuceni w wir wydarzeń, niczym w jednym z tarantinowskich filmów. Rozpędu fabule, w dużym stopniu, dodają rysunki przygotowane w kreskówkowym stylu.
Zupełnie jak w kreskówce
Wizualnie Dozorcę… można przyrównać do wstępnego projektu filmu krótkometrażowego lub serialu animowanego. Obserwujemy koślawe postacie szwendające się po osiedlu. Nic, tylko szukają kłopotów, urwisy. Prosi się, dodatkowo, o przywołanie kreskówki z dzieciństwa Ed Edd i Eddy, która swego czasu leciała regularnie na Cartoon Network. Tam również, trójka narysowanych koślawie dzieciaków, pałęta się po obskurnej okolicy. Z tą różnicą, że nie ścigają całymi dniami morderczego demona, a tylko usiłują ubić interes życia.

Siłą komiksu nie są zmyślnie rozpisane dialogi. Za główne źródło prowadzenia narracji służą rysunki, którym daleko do fotorealizmu. Kanciasta i energiczna krecha ciągnie nas w zastraszającym tempie od kadru do kadru. Główni bohaterowie, antagoniści i lokacje wyglądają jak modele zaprojektowane pod krótką animację. Dzięki temu bez przeszkód twórcy mogą kształtować rzeczywistość na korzyść dynamiki fabuły.
Wspomniana wcześniej obskurność objawia się poprzez wyprutą z kolorów szatę. Artysta chyba za bardzo lubi kawę i papierosy, bo z każdą kolejną stroną nasila się wypłowiały i niedbały wygląd. Dlatego komiks w połączeniu z kreskówkowymi rysunkami sprawia wrażenie niedokończonego dzieła. Taki miał być najwyraźniej urok, co nie wszystkim musi się podobać. Sztuka to w końcu rzecz subiektywna.

Brak tłumaczenia
Pozostaje kwestia krótkich odzywek. Słowa jak np. YES, NOOO!, FUCK! CRAZY BITCH!, występujące tutaj w formie onomatopei, nie zostały przetłumaczone na nasz język ojczysty. Jasne, można to wyjaśnić w taki sposób, że współczesna młodzież niezależnie od narodowości wplata w swoje wypowiedzi również obcojęzyczne słowa. Tylko że jak się zagłębi bardziej w kadry, można zauważyć nieprzetłumaczone szyldy sklepów, przejścia sygnalizujące upływ czasu typu One Hour Later…, jak również podpisy w książkach określające dany kraj. Nie wiedzieć czemu, pominięto takie szczegóły podczas translacji.
Zapraszamy na dzielnie
Unikalny komiks pod względem wizualnym, zdecydowanie wyróżniający się na tle innych pozycji na rynku. Jeżeli chodzi o główny wątek fabularny, nie jest w żadnym razie rewolucyjny. Motywy fantastyczne, które tu się przewijają, widzieliśmy już wcześniej dużo lepiej przedstawione w innych mediach. Ale dla zabicia nudy warto zapoznać się z tym tytułem.
Dane:
- Tytuł oryginalny: Janitor: Good As Gold
- Scenariusz: Bartosz Sztybor
- Rysunki: Ivan Shavrin
- Redakcja: Marta Syrwid
- Korekta Marta Chmarzyńska
- Skład: Rudy Kot
- Premiera w Polsce: 2018
- Wydawca w Polsce: Sonia Draga
- Wydawca oryginalny: Ankama


