in , ,

Mroczni Rycerze ze Stali – Wojna Trzech Królestw [recenzja]

Zastanawialiście się kiedyś, jak wyglądaliby bohaterowie i złoczyńcy DC, gdyby przenieść ich do świata ze smokami, rycerzami i wielkimi królestwami? Jak prezentowałby się Batman z mieczem u boku, a Harley Quinn w roli królewskiego błazna? Taka wizja może wydawać się szalona, ale twórcy „Mrocznych Rycerzy ze Stali” udowadniają, że połączenie superbohaterów DC z klasycznym fantasy to pomysł nie tylko świeży, ale i niezwykle wciągający. W październiku nakładem wydawnictwa Egmont ukazał się komiks „Mroczni rycerze ze stali – Wojna Trzech Królestw”, który od razu przyciąga wzrok klimatyczną, doskonale zaprojektowaną okładką. Mnie przekonała natychmiast, Batman w pełnym rycerskim rynsztunku to widok, obok którego nie da się przejść obojętnie.

Scenarzyści Tom Taylor, Jay Kristoff oraz C.S. Pacat tworzą opowieść, która pełnymi garściami czerpie z kanonu fantasy, a jednocześnie potrafi inteligentnie przetworzyć znane motywy i ikoniczne postacie DC. Już otwierająca historia, przedstawiająca przybycie Jor-Ela i ciężarnej Lary na Ziemię, buduje nastrój monumentalnej sagi, w której magia i przeznaczenie odgrywają równie ważną rolę co polityczne intrygi. Po tragedii, jaka spotyka ród Wayne’ów, rządy nad jednym z trzech potężnych królestw obejmują Elowie, a przepowiednia wygłoszona przez Johna Constantine’a staje się iskrą, która doprowadzi do brutalnego konfliktu między potęgami.

Mimo że tom nosi podtytuł „Wojna Trzech Królestw”, czytelnik otrzymuje również dodatkową historię, „Opowieści z Trzech Królestw”. Ten zbiór epizodów świetnie rozszerza lore świata, ukazując m.in. młodość Supermana i Batmana, ich relacje oraz pierwsze dramatyczne wydarzenia, które kształtują ich charaktery. Ten zabieg sprawia, że główny wątek staje się bardziej emocjonalny, a całość nabiera głębi.

Warto zaznaczyć, że nie wszystkie postacie odpowiadają swoim klasycznym odpowiednikom. Twórcy pozwalają sobie na śmiałe reinterpretacje, czasem jedna postać stanowi połączenie dwóch znanych bohaterów, innym razem role są całkowicie odwrócone. Co jednak najważniejsze, te zmiany nie są sztuczne. Wszystkie wynikają z logiki świata przedstawionego i budują jego tożsamość. Wśród bohaterów wyróżnia się w szczególności Bruce Wayne/Batman, mroczny, tragiczny, ale doskonale wpisany w rycerską estetykę oraz Harley Quinn jako nadworny błazen Elów. Jej humor, spryt i nutka chaosu świetnie kontrastują z cięższymi momentami opowieści. Nie mogło zabraknąć również Amandy Waller, która niezależnie od świata zawsze pozostaje równie nieustępliwa, twarda i przebiegła jak zawsze.

Pod względem narracyjnym tom imponuje tempem wydarzeń i umiejętnym budowaniem napięcia. Brutalne sceny wojenne przeplatają się z politycznymi intrygami, momentami wzruszenia oraz potężnymi zwrotami akcji, których absolutnie nie warto psuć spoilerami. Mogę jedynie zdradzić, że finał pozostawia apetyt na więcej.

Mroczni Rycerze ze Stali – Wojna Trzech Królestw to pozycja, którą mogę polecić zarówno fanom DC, jak i miłośnikom klasycznego fantasy. Twórcy z szacunkiem podchodzą do bohaterów, jednocześnie odważnie przepisując ich na nowo. Świetna warstwa wizualna, dynamiczna akcja i wyraziste postacie tworzą komiks, który czyta się z dużą przyjemnością. Jeśli lubicie światy alternatywne, reinterpretacje znanych bohaterów i historie pełne intryg oraz emocji, ten tytuł zdecydowanie powinien znaleźć się na Waszej półce.

Dziękujemy Wydawnictwu Egmont za egzemplarz recenzencki otrzymany w ramach współpracy reklamowej.

Dane techniczne:

Wydawca: Egmont

Liczba stron: 368

Oprawa: Twarda

Druk: Kolor

ISBN: 978-83-281-7313-2

Cena okładkowa: 139,99 zł

D.E.A.lers [recenzja]

Creature Commandos / DC Studios / Warner Bros. / HBO Max

Koszmarne Komando [recenzja]