in , , ,

Ambulans jedzie na wieś. Śladami wędrownych wyrwizębów. [recenzja]

W XXI w. gdy prawie na każdej ulicy jest gabinet stomatologiczny lub klinika stomatologiczna wyposażona w sprzęt z kosmicznej technologii, ciężko wyobrazić sobie, jak wyglądała praca stomatologów w latach powojennych. O tym okresie opowiada książka Aleksandry Kozłowskiej Ambulans jedzie na wieś. Śladami wędrownych wyrwizębów.

Autorka zabiera nas w nostalgiczną z jednej strony i bardzo pasjonującą z drugiej (strony) podróż śladami swojej mamy jak również innych wędrownych stomatologów z czasów PRL-u. Jest to swoisty obraz polskiej wsi, jej mieszkańców, przesądów, zabobonów i wkraczających w niego zmian.

Niektórzy na ich widok uciekali, choć częściej ustawiały się kolejki. Nic dziwnego, uzębienie obywateli przypominało stolicę w ruinie. Dla wielu był to pierwszy w życiu kontakt z lekarzem. Ból zębów leczyło się wódką i okładami z piasku.

Fragment książki:

Początek grudnia 1961 roku. Dentobus Teresy stacjonuje przy Szkole Podstawowej w Możdżanach. Tuż obok wsi potężnymi świerkami, dębami i jesionami szumi Puszcza Borecka. … Na fotelu kolejno lądują dzieciaki. Niedomyte, rozczochrane … Do tego uzębienie dziurawe jak robaczywe maślaki. Próchnica szleje, bo o myciu zębów mało kto słyszał. A jak słyszał, to nie traktuje zbyt poważnie. Doktor Radecka codziennie prowadzi więc pogadanki. Być może ma jakieś tablice poglądowe z przekrojem zęba i ogniskami próchnicy, być może musi jej wystarczyć własna moc przekonywania. Tłumaczy zbitym w gromadkę maluchom, co to za choroba, skąd się bierze, jak z nią walczyć. Najlepszy oręż to szczoteczka (osobista!, nie dzielona z resztą rodziny) i pasta lub proszek, a strategia to regularne szorowanie zębów: rano i wieczorem. Nie wzdłuż dziąseł, ale kółeczkami. Dokładnie każdy ząbek osobno. Dzieci słuchają z otwartą buzią, nową wiedzę zanoszą do domów.

Opowieść zabiera czytelnika w różne zapomniane miejsca, a dzięki umieszczonym w książce czarnobiałym fotografiom można zobaczyć jak wyglądały one przeszło 60 lat temu. Prywatne zdjęcia pokazują też bohaterów w sytuacjach bardzo prywatnych w chwilach odpoczynku.

Akcja książki rozpoczyna się we wrześniu 2021 roku. Jedziemy z Gdańska na Warmię, do Małdyt. Mkniemy ekspresówką S7, przestronny hyundai gładki łyka kolejne kilometry. Po raz pierwszy w tę samą drogę Teresa Radecka wyruszyła sześćdziesiąt lat temu. Był wrzesień 1961 roku, świeżo upieczona stomatolożka właśnie dostała pracę w Ruchomym Ambulansie Dentystycznym.

I tak oto podróżujemy w czasie i przestrzeni z bohaterami książki. Niby minęło tylko 60 lat, a może aż 60. Dopiero czytając Ambulans jedzie na wieś. Śladami wędrownych wyrwizębów, zdajemy sobie sprawę z tego jak wiele się w tym czasie zmieniło (na różnych płaszczyznach).

Polecam wszystkim tę nostalgiczną podróż w zapomniany świat stomatologii sprzed ponad 60 lat.

Aleksandra Kozłowska

Dziennikarka przez kilkanaście lat związana z “Gazetą Wyborczą”. Dziś freelancerka, współpracuje m.in. z “Przekrojem”, “Polityką”, “Tygodnikiem Powszechnym”, portalem Gdańsk-Miasto literatury. Lubi głuszę, wiatr i zimno, biwaki i rower o każdej porze.

#współpracarecenzencka

Dane techniczne:

Autor: Aleksandra Kozłowska

Tytuł: Ambulans jedzie na wieś. Śladami wędrownych wyrwizębów

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

ISBN: 978-83-240-6693-3

Wydanie: pierwsze

Wydawnictwo: Znak

Liczba stron: 352

Format: 14,0 × 20,5 cm

Data wydania: 2024 r.

Zapowiedzi mangowe – marzec 2024

Komiks PL. Subiektywny przegląd polskiego komiksowa nr 5/2024 (37)