in , ,

Daryl Gregory „Objawicielka” — ambitny miks horroru, grozy i nie tylko… A wszystko to dla wymagającego czytelnika!

Parę słów na początek…

Rok 1933. Stella Wallace na pozór jest zwyczajnym dzieckiem. Poznajemy ją, kiedy przyjeżdża ze swoim tatą, do górskiej kotliny w Tennessee. Widoki, które roztaczają się po drodze do domu jej babci — Motty, zapierają dech w piersiach. Malownicze szczyty Rich Mountain, Thunderhead oraz Birch Bald, którą ojciec dziewczynki określa tajemniczo jako „jej górę”, są majestatyczne, a zarazem tajemnicze. Stella, jeszcze nie rozumie sensu słów rodzica. Jak się okaże, przyszłość przyniesie odpowiedź, ale wcześniej pytania będą się mnożyć.

Objawicielka – kolejna dobra pozycja od wydawnictwa MAG

Tak zaczyna się książka autorstwa Daryla Gregory’ego, zatytułowana Objawicielka. Została wydana przez wydawnictwo MAG, w ramach serii horrorów. Czy jednak jest typowym horrorem? Na pytanie to bardzo trudno odpowiedzieć. Ja jednak skłaniałbym się ku odpowiedzi, że typowy horror, raczej to nie jest, choć elementów strachu, grozy, niezwykłości i tajemniczości, znajdziemy tutaj bez wątpienia sporo. Ostrzegam jednak, że czytelnicy żądni hektolitrów krwi, masakrowanych ciał, mnóstwa potworów, popularnych zombiaków i innych „ogranych” strachów, będą raczej zawiedzeni. Za to osoby, które szukają rozrywki i literatury popularnej na dobrym poziomie, będą usatysfakcjonowane. Uważam bowiem, że jedną z największych zalet tej książki jest to, że można odczytywać ją na wielu poziomach i w zależności od tego, co kto lubi, zawsze znajdzie coś dla siebie. Jakie to poziomy lektury i odczytań przedstawia nam Gregory? O tym za kilka chwil, na początek, przyjrzyjmy się bliżej postaciom i światowi stworzonemu przez autora.

Mała dziewczynka i jej wielka rola w dziejach ludzkości

Akcja książki rozpoczyna się w 1933 r., kiedy nasza bohaterka ma dziewięć lat. Kolejne rozdziały pisane są z perspektywy kolejnych upływających lat, ale między nimi poznajemy wydarzenia niejako najbardziej aktualne, dziejące się w 1938 r.

Główną bohaterką jest Stella Wallace, która należy do rodu Birchów (warto zapamiętać to nazwisko, bo będzie kluczowe dla całej historii). Choć na razie, tak do końca nie zdaje sobie z tego sprawy — jest Objawicielką — swoistą pośredniczką pomiędzy ludźmi a tajemniczym Bogiem w Górze, zwanym również Duchojcem. Czym jest to bóstwo, jak wygląda — tego jako Czytelnicy możecie dowiedzieć się sami, ale ciekaw jestem jakie obrazy, podsunie wam wyobraźnia.

Póki co, najważniejsze jest, że tylko Stella może kontaktować się z Bóstwem, przekazywać jego wolę i być jego emanacją na Ziemi, wśród ludzi, najpierw najbliższych, mieszkańców kotliny, bliższej i dalszej rodziny Birchów, a w końcu wśród całej ludzkości. Początkowo dziewczynka jest zachwycona swoją rolą, czuje się wyróżniona, to, że słuchać muszą jej nawet dorośli, mile łechcze jej ego. Ponadto rekompensuje sobie to, że inni dorośli nie traktują jej zbyt dobrze, a kontakt z rówieśnikami również ma „średni”, bo dzieci jak dzieci, widzą w niej tylko biedną dziewczynkę z rozbitej rodziny, na dodatek zewnętrznie „naznaczoną” chorobą skóry, objawiającą się szkarłatnymi plamami na twarzy, szyi i ramionach.

Stella coraz chętniej spotyka się z Duchojcem, choć te spotkania są niezmiernie wyniszczające dla jej zdrowia fizycznego (rany na rękach goją się niekiedy kilkanaście dni) oraz jej młodej i nie w pełni ukształtowanej psychiki.

Wewnętrzna przemiana i wyzwanie rzucone najbliższym

Na przestrzeni czasu przedstawionego w książce, obserwujemy Stellę jako małą dziewczynkę, nastolatkę a w końcu świadomą swojej roli kobietę.

Wydarzenia rozgrywające się w 1948 r. pokazują Stellę, właśnie jako silną, nieustępliwą kobietę, która pozbyła się wpływu swojej babci Motty, przez większość życia zastępującą jej matkę. Stella zajmuje się produkcją bimbru i jest w tym naprawdę dobra, o czym świadczą rzesze oddanych klientów. „Fachu” uczyła się od Abby’ego Whita, rdzennego mieszkańca kotliny, który pomaga Motty w gospodarstwie, a że sam nie ma dzieci, traktuje Stellę niemal jak córkę.

Nie można zapomnieć o drugiej bohaterce książki, też małej dziewczynce — Sunny, która początkowo wydaje się być „wczesnym” wcieleniem Stelli. Skąd to określenie? Sunny jest również Objawicielką, bezkrytycznie ufa i wierzy Duchojcu, ma poczucie swojej wyższości i misji względem całego świata. Podobieństwa między Stellą i Sunny widoczne jest jednak tylko na początku, bowiem ta pierwsza, przeżywa prawdziwą przemianę, otwierają się jej oczy i postanawia, że kult bóstwa, a zarazem przekleństwo rodu Birchów, musi ostatecznie się zakończyć.

Ciekawą postacią jest wujek Stelli, Hendrick. Człowiek o niezwykle wysokim mniemaniu o sobie, żarliwy wyznawca Boga w Górze oraz osoba, która ma zajmować się „technicznymi” sprawami kultu oraz jego „marketingiem”. Liczą się dla niego przede wszystkim pieniądze, chociaż nie chce tego otwarcie przyznać.

Wielość odczytań — siła prozy Gregory’ego

Jak już wcześniej wspomniałem, ogromnym atutem powieści Gregory’ego jest możliwość jej odbioru i odczytania na wielu poziomach. Można bowiem potraktować tę historię jako powieść obyczajową, mówiącą o ludziach małej, odosobnionej społeczności. Jeśli dodamy do tego silne akcenty religijne i „hermetyczne” środowisko, w którym rozgrywają się wydarzenia, dostajemy kolejną możliwość odczytania tejże historii. Czytelnicy, których interesuje historia, na pewną będą usatysfakcjonowani, gdy podczas lektury przeniosą się do Ameryki z epoki Wielkiego Kryzysu, segregacji rasowej oraz prohibicji, kiedy to bimber lał się strumieniami. Osobiście polecam zwrócić uwagę na przyjaciela Stelli, Alfonsa Bowlina. Ten czarnoskóry mężczyzna, wspólnik Stelli w nielegalnym interesie, pieszczotliwie nazywany przez nią „Wódczanym Mężem” jest bowiem bardzo ciekawą postacią. Na kartach książki możemy obserwować reakcje, jakie wzbudza jako osoba o innym kolorze skóry, która na dodatek publicznie pokazuje się z białą kobietą. Ponadto ta para, jest najlepszym przykładem, że jednak jest możliwa przyjaźń damsko-męska, łączą ich bowiem tylko (!) interesy i przyjaźń.

Oczywiście nie sposób pominąć odczytania książki głównie przez pryzmat horroru. Mamy więc tutaj dziwną osadę, dziewczynkę, która wykazuje tajemnicze, nadprzyrodzone zdolności oraz coś/kogoś, określanego mianem Duchojca. Z kart powieści, dowiadujemy się, oczywiście częściowo, bo Gregory, jako wytrawny „opowiadacz” nie podaje nam wszystkiego na tacy, jak owo „coś” wygląda. Tak więc atmosfera chwilami jest naprawdę bardzo „gęsta”.

Interesująca okładka i nie tylko – czyli MAG robi dobrą robotę

Wspomnę jeszcze szybko o warstwie „wizualnej” książki. Wydawnictwo MAG zrobiło dobrą robotę – twarda okładka, zakładka zintegrowana z książką, czcionka i interlinia, które odpowiadają czytelnikowi. Wszystkie te rzeczy trzeba zaliczyć na plus. Jeszcze jedna rzecz – podobno nie ocenia się książki po okładce (przynajmniej niektórzy tak twierdzą). Ja jednak lubię, gdy okładka w jakiś sposób nawiązuje, koresponduje z treścią, nie musi tego robić łopatologicznie, ale warto, by również, choć na chwilę zostawiała nas z jakąś refleksją. Tak jest u Gregory’ego — zachęcam do obejrzenia, bo moje klimaty są to na pewno, sprawdźcie, czy Wasze też.

Na pewno warto przeczytać

Podsumowując, myślę, że warto sięgnąć po Objawicielkę. Jest to kawał dobrej, jeśli nie bardzo dobrej lektury. Oczywiście, moim skromnym zdaniem, jeśli ktoś szuka arcydzieła literatury, które ludzkość będzie czytać, za kilkaset lat (jeśli oczywiście będzie istnieć i będzie czytać), to pewnie nie ten poziom. Jednakże myślę, że większość czytelników będzie bardzo zadowolona z lektury i z tego, że swój czas poświęcili właśnie na tę pozycję, bo na pewno nie będzie to czas stracony.

I tylko takich lektur Wam życzę.

Dane:

Tytuł: Objawicielka

Autor: Gregory Daryl

Tłumaczenie: Robert Waliś

Wydawnictwo: Mag

Liczba stron: 304

Format: 225 × 145 mm

Okładka: twarda

Data wydania: 19.05.2023

ISBN: 978-83-67353-50-2

Horrorowy Kalendarz Adwentowy #8

Kent State: Czworo zabitych w Ohio [recenzja]