Tom drugi „Dragon Ball Super” autorstwa Akiry Toriyamy i Toyotarou nadal trzyma wysoki poziom pod względem wizualnym i fabularnym. Kreska, kultywująca tradycję sprzed wielu lat, nadal cieszy oko i przywołuje dobre wspomnienia. Trzeba pochwalić za to młodego mangakę, oddającego hołd mistrzowi Toriyamie i jego stylowi.
Fabularnie tomik podzielony jest na dwie historie. W pierwszej części dostajemy kontynuację turnieju sztuk walki o tytuł najlepszego w dwóch wszechświatach. Kolejne walki przyciągają uwagę, zaskakując różnorodnością technik, charakterami poszczególnych zawodników oraz specyficznym humorem.
Pojawiają się postacie ze znanych wcześniej ras, ale także i całkiem nowe, przybyłe z innych zakątków kosmosu.
Tym, którzy jeszcze nie czytali, nie zdradzę, kto zostanie dumnym zwycięzcą (tak, w tomie drugim turniej dobiega końca) jednak spragnieni podziwiania niesamowitych walk o tytuł najpotężniejszego mogą spać spokojnie. Wątek turniejowy z pewnością wróci w kolejnych przygodach głównych bohaterów (ku dziecięcej radości Son Goku).
Początek nowej przygody dosłownie „wgniata w fotel”, ponieważ zanurzamy się w rasowej historii post-apo, towarzysząc znanemu z dawnej opowieści wojownikowi z przyszłości, o fioletowych włosach. Tym razem jednak futurystyczny świat wygląda jeszcze inaczej, co spowodowały wcześniejsze „zabawy z czasem”. W nowej sadze klimat i ciężar zmienia się na przygnębiający i zwiastujący zagrożenie dla świata.
Delikatnie spoilerując, w pierwszym rozdziale drugiej historii ważną (i dojrzałą) rolę odegra pewna dziewczyna (wcześniej kojarząca się tylko z wątkami komediowymi).
Mimo odmiany nastroju, Dragon Ball Super jest nadal komedią akcji, zatem dalej możemy trząść się ze śmiechu z niewybrednych żartów i gagów stworzonych przez mistrza Toriyamę. Imiona nowych bohaterów nadal nawiązują najczęściej do nazw potraw czy produktów żywnościowych.
Na minus moim zdaniem zasługują tylko „kolorowe” nazwy kolejnych przemian Song Goku i Vegety, gdyż brzmi to nieco infantylnie. Choć może lepsze to, niż kolejne „numerowanie” stadiów mocy.
Pojawia się także, zgodnie z tradycją pierwszych tomów mangi, kilka dowcipów o „różowym” zabarwieniu, szczególnie zabawny jest gag z planszy międzyrozdziałowej, z udziałem Goku i Króla Galaktyki.
Dla megafana świata Smoczych Kul, wydanie na polskim rynku nowych tomów z serii Super jest naprawdę dużym wydarzeniem, dlatego nie mogę się już doczekać kontynuacji historii. Genialnym posunięciem byłoby wydanie przez JPF także innych komiksów Akiry Toriyamy.