Oto Jestem Jonathana Safrana Foera to powieść z rodzaju tych, które zwykłem nazywać nudziarskimi. Prawie 800 stron opisywania problemów egzystencjonalnych członków amerykańsko-żydowskiej rodziny Blochów. Familii wręcz odpychającej. Dlaczego zatem warto poświęcić czas nowej powieści Foera? Dlatego, że rzadko zdarza się, by w jednej książce w tak drobiazgowy sposób przedstawiono mentalność amerykańskiej społeczności żydowskiej.
On (Jacob) jest scenarzystą różnych programów telewizyjnych, ona (Julia) projektuje domy dla własnego widzi mi się. Mają trzech synów. Najstarszy (Sam) spędza czas na masturbacji i „życiu” w wirtualnym świecie gry/programu Inne Życie. Średni (Max) jest typowym chłopcem powoli wchodzącym w okres dojrzewania. Najmłodszy (Benjy) to ciekawy świata i śmierci kilkulatek. Argus to ich pies. Są jeszcze jego (Jacoba) rodzice (Irv i Deborah) oraz nestor rodu (Isaac), który przeżył Holokaust w Polsce.
Całą familię poznajemy w trakcie przygotowań do Bar Micwy najstarszego syna Jacoba – Sama. Pewne wulgarne wyrażenia, wypisane przez introwertycznego 12 latka w hebrajskiej szkole, uruchamiają lawinę zdarzeń, która zaczyna rozkładać rodzinę Blochów od środka. Na jaw wychodzą skrywane sekrety, seksualne fascynacje, brak wzajemnego zaufania. Rozkład familii to proces, w którym czytelnik bierze udział. Z licznych retrospekcji dowiedzieć się można, jak wzajemna fascynacja i miłość Jacoba oraz Julii, zastąpione zostały rutyną i niechęcią. Foer w fascynujący sposób ukazał gnicie żydowskiej rodziny i konsekwencje rozpadu małżeństwa dla synów oraz rodziców głównego bohatera.
Ten proces rozkładu nie odbywa się jednak w próżni. W tle mamy opis zagłady państwa Izrael. Wydarzenie to ma wpływ również na Jacoba, który za namową swojego kuzyna Tamira, postanawia w pewien sposób zmienić swoje życie. Rozmowy głównego bohatera z dawno niewidzianym krewniakiem należą do jednych z najlepszych fragmentów powieści. Jacob ukazuje w nich swój agnostycyzm, brak szacunku dla zagłady Żydów w niemieckich obozach, swój (indywidualnie pojmowany) antysemityzm. Z drugiej zaś strony Tamir – człowiek niby traktujący wszystko na luzie, ale jednak w pewien sposób, rozumiejący indywidualizm żydowskiego Izraela.
Intrygujących dialogów znajdziemy w Oto Jestem o wiele więcej. Irv wychwalający niemiecką myśl techniczną, Sam prowadzący rozmowy w Innym Życiu, Julia broniąca się przed seksualną pokusą zdrady. Foer bawi się formą. Z jednej strony smakowite wymiany zdań, z drugiej zaś ukazanie uczuć i myśli bohaterów przez narratora powieści. Poznajemy rodzinę Blochów i nie potrafimy utożsamić się z jej członkami. Każdy członek tej żydowskiej familii jest czymś skażony. Każdy ma coś na sumieniu. Miłość się w niej wypala, ale czy aby na pewno?
Jak stwierdza główny bohater w rozmowie z żoną: miłości starczyło nam już tylko na dzieci. To dzieci powinny zatem dawać nadzieję rozbitej rodzinie. Czy tak jest w rzeczywistości? Bynajmniej. Foer nie kreśli ani pesymistycznego, ani tym bardziej optymistycznego obrazu rodziny. Jest jak kronikarz, zapisujący jedynie suche informacje. Czasami go ponosi (jak przy opisie masturbacji dwunastolatka), częściej jednak ukazuje głupotę członków familii w sposób surowy i beznamiętny.
Oto Jestem można polecić każdemu. Nie jest to książka polityczna (podejrzewam, że pewnych rzeczy uczepią się w niej zarówno „prawaki”, jak i „lewaki”), ani obyczajowa. To powieść wiwisekcyjna, pozwalająca nam zajrzeć w głąb typowej rodziny amerykańskich Żydów. Co z tego, że przy zaglądaniu się trochę pobrudzimy? To nic w porównaniu do zagłady, czy to w wersji mikro czy w wersji makro.