Z cyklu Horrorowy Kalendarz Adwentowy część 4 – czyli przegląd filmów grozy powiązanych ze świętami – wchodzimy na nieznany teren, odpalając dziejący się w czasie świąt film Jima Cummingsa (Który również napisał scenariusz i zagrał główną rolę) – “The Wolf of the Snow Hollow”
Małe miasteczko w stanie Utah staje się placem zabaw seryjnego mordercy, który rozrywa swe ofiary pazurami i zostawia w miejscu zbrodni łapy wielkiego zwierza i kawałki futra. Czyżby to był wilkołak? Miejscowa policja – w tym właśnie główny bohater – rozwodnik i były alkoholik z problemami z agresją zaczyna zajmować się sprawą. W tle oczywiście śnieg, świąteczne ozdoby i melodyjki kolędowe.
Film jest dziwaczny, ma bardzo dużo sytuacji gdzie widz czuje się niezręcznie (według mnie w pozytywnym tego słowa znaczeniu, bo ja lubię – posłużę się o angielskie określenie “awkwardness”), głównie w tym zasługa naszego bohatera, który krzyczy na ludzi z byle powodu i gania jak kot z pęcherzem.
Dodatkowymi smaczkami jest ciekawy montaż, pokazujący np. morderstwo, przeplatane reakcjami na znalezienie ciała, oraz dialogi… takie drętwo-małomiasteczkowe, ale swojskie – nie dorasta to do poziomu Twin Peaks, ale można łatwo się domyślić na czym się wzorowano.
Z aktorów warto zwrócić uwagę właśnie na Cummingsa, który tworzy często ostry monodram i oczywiście Roberta Forstera, którego był to ostatni film. Brutalności tam niewiele, raczej o niej się mówi, ale oryginalności produkcji odmówić nie można. Nie zawiodłem się, bo naprawdę myślałem, że będzie gorzej!
Warto obejrzeć, jeśli ktoś lubi te specyficzne filmy, w których przez 10 minut gadają i krzyczą o jakichś pierdołach, a potem na przykład giną ludzie. Jakości nie odmówię, jest coś ciekawego w tym wszystkim
No i ma śliiiczny, świąteczny plakat