Z cyklu Horrorowy Kalendarz Adwentowy część 5 – czyli przegląd filmów grozy powiązanych ze świętami – znów lecimy bardzo oryginalnie, bo wrzucamy na tapetę szalony, holenderski (chyba mój pierwszy film z tego kraju, jaki oglądałem) christmas flick – “Sint”
Wyobraźmy sobie, że Święty Mikołaj jakiego znamy i kojarzymy (czyli uśmiechnięty grubasek lub szczodry biskup) tak naprawdę nie istniał – a pierwowzorem był zdegenerowany biskup bandyta, porywający dzieci i ściągający haracz z holenderskich miasteczek przy pomocy swojej krwiożerczej bandy. Robią to w iście christmas warhammer fantasy style do momentu, aż mieszkańcy zbierają się w kupę, podpalają szkuner biskupa i mordują wszystkich zakapiorów.
Nieświęty Mikołaj jednakże nie ginie i powraca jako upiór w pełnię księżyca każdej nocy z 5 na 6 Grudnia, napadając na sierocińce i szpitale dziecięce, domy prywatne i placówki publiczne, powodując zniknięcia małoletnich – średnio co 20 kilka lat. Oczywiście powraca również i w te święta w centrum Amsterdamu, pozostawiając za sobą trupy napotkanych pechowców. Za przeciwników ma straumatyzowanego policjanta z ptsd i studenta, zwykle dorabiającego sobie jako Mikołaj na imprezach.
Film jest niesłychanie niemądry, przepełniony siermiężnym humorem i efektami gore sztucznymi, ale dającymi zabawę – latają urywane kończyny, ucinane głowy, ale wszystko wygląda tak nierealnie, że daje szczerą zabawę. Matko bosko warhammerosko – jak zombiaki w kirysach i z pałaszami pod wodzą biskupa z odwróconym krzyżem i na białym koniu – szarżują na policję z naszych czasów to jest po prostu sztos Plus język holenderski, z którym jestem nieosłuchany i brzmi dla mnie bardzo dziwnie, praktycznie pod kątem ranienia uszu zestawiam go z tajskim
Na pewno jest to oryginalne podejście do legendy o Świętym Mikołaju i jeśli ktoś, chce zobaczyć jazdę bez trzymanki głupotek podlanych humorem i sztucznym gore (ale fajnym), to polecam, bo film jest z tych co są tak złe, że aż fajne i na wyłączony mózg, czy do grzańca w sam raz