Dzisiaj zdjąłem z półki pudełeczko z opakowaniami gumy do żucia Kaczor Donald oraz z załączanymi do niej krótkimi historyjkami komiksowymi.
W latach siedemdziesiątych zeszłego stulecia wiele rzeczy zdobywaliśmy dzięki importowi prywatnemu. W miastach portowych, w moim wypadku w Szczecinie, największą grupę „importerów” stanowili marynarze. To dzięki nim do tzw. „prywaciaków spożywczych” trafiały, niemalże nigdzie indziej niedostępne, gumy do żucia. Pamiętam też jednego pana (marynarza?), który siedząc na małym stołeczku na ryneczku na Placu Kilińskiego w Szczecinie sprzedawał kawę, tytoń Amphora oraz właśnie gumy do żucia.
Hitem wśród dzieciaków i młodzieży były gumy balonowe Kaczor Donald. Chodziło nie tyle o radość z żucia co o kolekcjonowanie dołączanych do gum historyjek komiksowych z Kaczorem Donaldem, Myszką Mickey czy psem Pluto. Każda guma w kształcie kostki była owinięta w papierek z krótką historyjką. Mieliśmy ich tuziny, dziesiątki. Wymienialiśmy się podwójnymi egzemplarzami. Polowaliśmy na nowe „dostawy”. W latach osiemdziesiątych balonówki z Donaldem zaczęły pojawiać się we wszystkich kioskach RUCH. Polowanie skończyło się. Pozostała jedynie kwestia posiadanego kieszonkowego lub zdolności perswazji do portfela rodziców.
Producentem gumy była holenderska firma Maple Leaf. W latach 70-tych „opublikowała” ona około 100 różnych historyjek. W latach 80-tych ponad 100 następnych.
Oryginalnie tekst ukazał się na profilu Z półki zdjęte 27 marca 2019