Dostałem do recenzji komiks, który ewidentnie wyróżnia się wydaniem. Widać, ze postarano się chociażby ze złoceniami na okładce, jakością druku, twardą oprawą itd. I mimo, że najczęściej spotykam się z biografiami komiksowymi uproszczonymi do granic możliwości, miałem spore oczekiwania co do Queenie. Jeżeli popatrzeć na ten album tylko od strony wizualnej, to ten komiks stoi naprawdę na wysokim poziomie. Autorka ilustracji postawiła wysoko poprzeczkę, naprawdę świetnie operując czernią i bielą. Na szczęście nie było tutaj zbyt wielu kompromisów, jeżeli chodzi o kadrowanie. Wszystko się doskonale spina, każda z osób przedstawionych ma dobrze dobraną stylizację i garderobę.
Więc skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle?
Stało się w mojej opinii dokładnie to, co jest grzechem większości biografii. Potraktowano wszystko tak przerażająco skrótowo, że bardziej już chyba się nie da. Świetnym przykładem jest ściąga z ważnymi postaciami występującymi w komiksie. Pojawia się m.in. Duke Ellington, gigant światowej muzyki, człowiek przy którego nazwisku można spokojnie dopisać legenda i nikt by się oponował. W „Queenie…” Duke też się pojawia, ale jest on tam tylko przez chwilę. Jego obecność nie wprowadza absolutnie nic do historii. I niestety jest to grzech największy tutaj. Potencjał postaci jest ogromny. Sławy światowego formatu są na wyciągnięcie ręki, ale ich wykorzystanie jest żadne. Szkoda, wielka szkoda.
Ale przejdźmy do samej historii. Queenie to postać legenda. Kobieta która w okresie nie tylko segregacji rasowej, ale jeszcze przed pełną emancypacją kobiet postanowiła przejąć władzę w Harlemie. I tutaj mała dygresja odnośnie umiejscowienia naszej historii. Harlem mieści się na wyspie Manhattan, gdzie początkowo był głównie białą dzielnicą. W dwudziestoleciu międzywojennym, większość stanowi ciemnoskóra ludność o biedniejszym przeważnie statusie. Ale wtedy pojawiają się jak grzyby po deszczu, kolejne osoby tworzące renesans tego miejsca. I jedną z nich jest właśnie nasza tytułowa bohaterka. Biedna dziewczynka, pochodząca z innego miejsca emigrantka z czasem przejmuje władze w tym miejscu. Dzięki swojemu sprytowi organizuje życie w tej dzielnicy. Pojawia się m.in. hazardowa gra, tzw. numerki, gdzie ludzie mogą wygrać sporą sumę pieniędzy, na tyle sporą by wyrwać ich z biedy na zawsze. A skoro każdy chce odmienić swoje życie, jej zyski zaczynają rosnąć.
Czego mogła się spodziewać, coraz więcej osób będzie jej nieprzychylna. Jej interesem i małym imperium powoli zaczyna się interesować włoska mafia.
Nie zdradzę chyba zbyt wiele pisząc, że spora część historycznych postaci tylko zostanie wspomniana lub ich udział będzie totalnie nieistotny. Retrospektywne wstawki są, jak najbardziej na miejscu i poszerzają historię, ale jest ich za mało. Stworzenie imperium, szczególnie w czasach prohibicji, dla emigrantki i do tego o takim kolorze skóry, musiało być wyzwaniem. A tak naprawdę dla czytelnika wyzwaniem jest odnajdywanie historycznych postaci w tle. Mamy kilka scen z życia naszej bohaterki i wiemy, że łatwo jej nie było, ale brakuje w tych częściach głębi.
Szkoda sporego potencjału historii, bo niektóre sceny są wręcz wybitnie przedstawione jedynie schematycznie.
Dla rysunków warto, dla scenariusza już nie.
Dane techniczne:
- Wydanie: 2022
- Autorzy: Aurelie Levy i Elizabeth Colomba (scenariusz), Elizabeth Colomba (rysunki)
- Typ oprawy: Twarda
- Wydawca: Non Stop Comics
- Liczba stron: 168
- ISBN: 978-83-8230-275-2
- Cena okładkowa: 64,90 zł