in , ,

Yiu. wyd. zbiorcze – tom 1 [Recenzja]

   Studio Lain nie zwalnia z ofertą komiksów frankofońskich. Tym razem trafia na rynek tytuł, który w obecnej pandemicznej sytuacji trafił w dziesiątkę.

Gdy wydawca, ogłaszający co planuje na następny rok, umieścił plansze z Yiu byłem zachęcony. Jeśli chodzi o komiks tworzony techniką malarską, to jestem z miejsca kupiony. Cierpliwie czekałem na premierę wciąż podsycany wizualnym warsztatem. I nastał ten dzień.

No dobra, ale o czym jest fabuła? Po milionach wszystkich możliwych katastrof władzę nad ludzkością przejmują przywódcy wszystkich ważniejszych religii i tworzą nową światową stolicę zwaną Nowym Jeruzalem. Tytułową i główną bohaterką jest płatna zabójczyni azjatyckiego pochodzenia należąca do Psów Wojny – zbrojnego ramienia duchownych. Robi to, by zdobyć pieniądze na oswobodzenie swego małoletniego braciszka ze szpitala zakonnego. W międzyczasie zbór oddający cześć Lucyferowi tworzy Antychrysta…

Za scenariusz odpowiadają Téhy aka Thierry Terrasson, znany bardziej pod pseudonimem Jim, a także  J.M. Vee, który jako naukowiec zajmuje się religiami i ich ewolucją, co widać. Pierwsza retrospekcja to spełnienie mokrych snów wszystkich tych wieszczących koniec tej epoki. Secesja USA, kryzysy gospodarcze / epidemie / napięcia etniczne dotykające kolejne kontynenty, by na końcu powstało coś w rodzaju NWO. Tyle, że w tej wersji są to kapłani religijni, co wydaje mi się dość naturalne dla ludzi, przeżywających trwający dziesięciolecia koszmar. Nie bez powodu pojawiła się fraza “Jak trwoga to do Boga”.

Ale ci co narzekają na to, że fabuła jest za mądra będą usatysfakcjonowani dużą ilością akcji. A czego tu nie ma – pościgi, szwadrony najemników, efektywne zabójstwa, walka z potworami i dużo wybuchów. Ostatni album to finał godny kinowych blockbusterów.

Co mnie szczególnie urzeka w frankofońskich (i nie tylko) komiksach wydanych od Studia Lain, to zapierająca dech w piersiach szata graficzna. Pozycje takie jak Wiek Evy czy Armie Zdobywcy zawierają plansze, na które mogę gapić się godzinami. Nie inaczej jest i w tym przypadku. Za ilustracje odpowiadają Jérôme Renéaume w pierwszym tomie oraz Nicolas Guenet w pozostałych. Co mogę powiedzieć? Świetna malarska robota. Najlepsze są momenty, gdy gorące soczyste czerwienie kontrastują z chłodnymi błękitami. Strona wizualna potęgowana dodatkowo przez świat przedstawiony – gigantyczne gotyckie budowle zaakcentowane gdzieniegdzie jakimś egzotycznym elementem stojące w kontraście do pełnego futuryzmu całości z fantazyjnymi laboratoriami i cybernetycznymi dziwadłami.

I cieszy mnie w tym przypadku powiększony format polskiego wydania. Właściwie większy rozmiar w przypadku Yiu jest obowiązkowy, a każdy mniejszy powinien być z miejsca ścigany przez Europejski Trybunał Stanu i traktowany dotkliwymi sankcjami. Co do reszty technikaliów polskiego wydania, Studio Lain przyzwyczaiło już mnie do wysokiej jakości druku i innych materiałów. Brak jest dodatków oraz okładek do oryginalnych tomów, jednak na końcu każdego rozdziału mamy krótkie objaśnienie pojawiających się w historii terminów oraz stylowe plansze tytułowe.

Ogólnie rzecz biorąc bardzo polecam ten komiks. Stoi on solidnym scenariuszem z dość wiarygodnie przedstawionym światem oraz przede wszystkim oszałamiającymi wizualiami. I liczę, że potencjalny czytelnik nim się nie zawiedzie.

Dane techniczne:

  • Scenariusz: Téhy, J.M. Vee
  • Rysunki: Jérôme Renéaume, Nicolas Guénet
  • Wydawnictwo: Studio Lain
  • Tytuł oryginalny: Yiu – Volumes 1 to 4
  • Wydawca oryginalny: Le Témeraire, Soleil Productions
  • Format: 240×320 mm
  • Liczba stron: 284
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Cena okładkowa: 99,90 zł

Toni Fejzula – PATRIA [Recenzja]

Fusuke – Osamu Tezuka [Recenzja]