Trzynastoletni gimnazjalista Motomi, w wyniku nagłej konieczności wprowadza się do swojego dziadka, zamieszkałego w starym budynku. Nie może bowiem mieszkać sam a jego matka ma wyjazdową pracę. Nie jest z tego powodu specjalnie zadowolony, jednak, z braku innego wyjścia, akceptuje tymczasowe rozwiązanie. Pewnego dnia na korytarzu spotyka dziwną dziewczynkę. Dziwną, bo o fioletowych włosach, bawiącą się z myszami i nietoperzami. Na dodatek, w rozmowie mała stwierdza… że jest martwa.
Takim oryginalnym pomysłem fabularnym rozpoczyna się 3-tomowa manga Acony, autorstwa rysowniczki Kei Toume, opowiadająca o mocno niezwyczajnych domownikach pewnego apartamentowca w obskurnej dzielnicy Tokio. Tytułowa bohaterka faktycznie bowiem nie jest tym, na kogo wygląda, choć trzeźwo myślącemu Motomiemu długo przyjdzie przekonywać się do jej historii.
W kolejnych rozdziałach razem z głównym bohaterem poznajemy coraz to bardziej niesamowite fakty z przeszłości Acony, jej rodziców, dziadków a także budynku – głównego miejsca akcji, które przyciąga gości nie tylko z tego świata. I w tej ostatniej warstwie opowieści autorka serwuje czytelnikom prawdziwą ucztę wyobraźni. Poznajemy kolejnych lokatorów rodem z pogranicza jawy i snu a jeszcze bardziej przywodzących na myśl postacie z mitologii japońskiej lub buddyjskiej. Poznawanie tych nadnaturalnych istot daje niesamowitą przyjemność podczas czytania, zatem nie zdradzę nic więcej w tej kwestii. Jednak dopowiadając, bohaterów ludzkich także nie brakuje i również posiadają oni oryginalne osobowości.
Po przeczytaniu recenzji poprzednich mang autorstwa Kei Toume również doszedłem do wniosku, że autorka tworząc Acony zmieniła podejście do swojego stylu. We wcześniejszych tytułach panujący nastrój był o wiele bardziej dramatyczny, nostalgiczny, nieraz wręcz depresyjny. Opisywany komiks w tomie pierwszym (w Japonii historia podzielona została na trzy) również posiada dużo cech dramatu obyczajowego, tak zwanych “okruchów życia” o poważnym zabarwieniu. Sama autorka przyznaje się do tego w posłowiu, przepraszając i obiecując, że w dalszej części fabuły pojawi się dla równowagi więcej scen i wątków komediowych. I faktycznie, podczas czytania tomu drugiego i trzeciego, można nie raz uśmiechnąć się szeroko lub nawet zaśmiać na głos (w zależności od poziomu wyrażania emocji). Balans jednak zostaje zachowany, przez co manga nie jest po prostu kolejną komedią dla młodzieży. Poza tym autorka przyprawiła historię o szczyptę cech z innych gatunków, zatem znajdziemy tu zarówno elementy horroru, “szkolnego życia” a nawet sci-fi. Taki “bigos” nie zawsze smakuje dobrze, jednak w Acony proporcje tematów zostały dobrze zachowane i ta mieszanka nie przeszkadza.
Wzrokowy odbiór mangi też zaliczyć trzeba do pozytywów. Kei Toume naprawdę ładnie rysuje, szczególnie postacie żeńskie. Jej kreska jest delikatna, aczkolwiek nie do końca kojarząca się z typowym stylem shojo. Bardziej już z gatunkiem fantasy, czyli baśniowością i marzeniami sennymi. Bohaterki z tego i innego świata są narysowane przyjemnie dla oczu i dopracowane pod względem szczegółów. Aż chciałoby się zobaczyć je w wersji kolorowej w całej mandze, co byłoby nietypowe, ale kuszące wizualnie. Mamy wprawdzie kilka barwnych plansz na początku każdego tomu, jednak przedstawiona jest na nich przeważnie Acony.
Nawiązując do humoru, to zabawne są także posłowia, krótkie przerywniki obrazkowe i przypisy, wstawiane między rozdziałami. W niektórych “przemawia” do nas sama autorka, przepraszając za zwlekanie w rysowaniu lub problemy z wymyśleniem dalszych scen i wątków.
Polskie wydanie Acony nie budzi zastrzeżeń. Teksty w dymkach brzmią prawidłowo. Terminy japońskie tłumaczone są w przypisach, umieszczanych na tej samej stronie. Przez to mangę czyta się szybko i z przyjemnością, mimo objętości. No właśnie, jedyne co uważam za negatywne to zabieg połączenia oryginalnych trzech tomów w jeden. W Japonii manga wychodziła dobrych kilka lat i tamtejsi fani mogli być poirytowani z tego powodu. Jednak u nas, wydana już po premierze spokojnie mogła zachować taki podział. Niestety, czytanie mangi składającej się z ponad 500 stron jest niewygodne. Trzeba rozginać kartki, szczególnie te znajdujące się w połowie tomu, co męczy a nawet denerwuje.