W komiksach, ale też innych innych tekstach kultury, lubię docenić ich oryginalność. Niemniej jednak próba stworzenia czegoś wyjątkowego jest jak stąpanie po cienkim lodzie. Można łatwo wpaść w tandetę, bądź zrazić czytelnika zbytnim odstępstwem od normy. Te cechy w żadnym wypadku nie dotyczą Cody – postapokaliptycznej fantasy z dosyć czarnym humorem i… całkiem piękną opowieścią o miłości. Jeśli kogoś lubującego się w mrocznych klimatach, bądź poważniejszych tytułach fantasy odstrasza jaskrawa gama barw i charakterystyczna kanciasta kreska, chciałabym jednak zachęcić do tego pełnego w różnorodne gatunki tytułu.
Opis wydawnictwa:
W następstwie apokalipsy, która zmiotła niemal całą magię z cudownego niegdyś świata fantazji, były bard o imieniu Hum szuka sposobu na uratowanie duszy swojej żony z pomocą zmutowanego jednorożca i wbrew sobie zostaje wciągnięty w brutalną walkę o władzę, która na zawsze zadecyduje, kto rządzi Dziwnym Pustkowiem.
Na okładce tomu widnieje cytat Jeffa Lemire – Coś naprawdę wyjątkowego! – i muszę przyznać mu rację. Subiektywnie również miałam takie odczucie po lekturze i ucieszyłam się, że pierwszy tom Coda wpadł w moje ręce.
Już od pierwszych stron czarny humor w postaci zniszczonego świata udekorowanego szkieletami nieśmiertelnych smoków (biedaczyska) i krwiożerczego jednorożca, świat komiksu wzbudza sympatię i wzmacnia ochotę do czytania. A jeszcze wiele będzie w nim do odkrycia, zasad do poznania i ciągłego wciągania czytelnika w historię.
Przy poczynaniach barda Huma towarzyszy nam narracja w postaci jego listów do żony. To głównie z nich poznajemy głębsze dno fabuły. Są poważne i emocjonalne, co często kontrastuje z komediowymi scenam. Spostrzeżenia, poglądy na panujący teraz świat (wszystko się zmieniło, nic się nie zmieniło) i deklaracje jego determinacji uratowania jej od czegoś, co nie jest takie proste, wzruszają i dają do myślenia.
Sam nasz główny bohater jest typem osobowości, którą polubić najłatwiej. Nie jest ani dobry, ani zły. Nie jest młody i silny, a za to inteligentny, ponury i ukrywający swą artystyczną duszę pod skorupą cynizmu. Swoją żonę kocha za jej prostolinijne i trwałe przywiązanie do dobra. Sam ciągle zmaga się z definicją dobra samego w sobie, a by przetrwać podejmuje egoistyczne decyzje.
Bardzo kolorowy, wręcz pstrokaty świat skrywa jednak mroczne tajemnice. Dobrą dekoracją są tu szczegółowe, przyciągające oko rysunki Matiasa Bergara. Każda stawiana przez niego kreska wydaję się być niechlujna, a dodaje to całości przyjemny komiksowy klimacik. Kontury są w niektórych miejscach wyraźniej grubsze, w niektórych bardzo cienkie, co jest zamierzonym efektem i wyszło spod fachowej ręki. Najbardziej zdobnicze są kolory – fluorescencyjne, ciekawie dobrane do siebie. Poszczególne plansze i sceny są albo płaskie (jak retro kreskówki), albo wycieniowane ładnym miękkim światłem. Od czasu do czasu, dla celów fabularnych, pojawia się kontrast.
W tak przyjemnym i satysfakcjonującym do czytania komiksie trudno mi mówić o minusach, zwłaszcza, że jest to typowe wydanie zeszytowe i wolę oceniać fabułę mając jej więcej. Postacie drugoplanowe są na razie dosyć przewidywane, ale dostaliśmy tylko ich zajawkę. Ich wygląd jest albo oryginalny, albo niestety nudny, niegodny zapamiętania. Styl kreski czasem nieco przeszkadza, niektóre strony mogły by być dokładniejsze. Takie szczegóły są często jednak niezauważalne dla czytelnika. Bez wątpienia to komiks rozrywkowy, i z tej funkcji powinien być rozliczny.
Nie jest to ociekająca geniuszem pozycja (może w dalszych tomach?), jednak swoją wyjątkowością zajęła miejsce w moim sercu, a dobrym jakościowo wydaniem, także i na półce. Polecam.
Dane techniczne:
- Tytuł oryginału: Coda Vol. 1
- Tłumaczenie: Marceli Szpak
- Ilustrator: Matias Bergara
- Scenarzysta: Simon Spurrier
- Format: 170×260 mm
- Liczba stron: 128
- Oprawa: miękka
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- ISBN-13: 9788381109338
- Cena okładkowa: 44,00 zł
Pingback:Coda – tom 2 [Recenzja] – BETONiarka.net