Włoskie komiksy z Dylanem Dogiem, detektywem ds. koszmarów, nie od dziś charakteryzują się groteską i surrealizmem. Przypadkowa osoba, sięgając po dowolny album z serii, najpewniej w pierwszej kolejności dozna dysonansu poznawczego. Tak bardzo Dylan Dog odstaje od szeregu pozycji zbliżonych gatunkowo. Nie inaczej jest w przypadku kolejnej części z cyklu – Mater Morbi.
Dylan Dog kontra choroby
Dylan Dog tym razem staje w szranki z personifikacją wszystkich chorób. Żeby było dziwniej, tak zwana Mater Morbi (pl. matka chorób) przybiera formę uwodzicielskiej dominatrix z biczem, której głównym celem jest upokarzanie i wreszcie zdominowanie buntowniczego protagonisty. Ciągłe upadlanie i torturowanie Dylana ma odnosić się do ciężko chorych pacjentów, cierpiących dniami i nocami w szpitalnych łóżkach. Natomiast winnymi panującego dyskomfortu mają być w rzeczywistości lekarze, zlecający wykonywanie niekiedy wyczerpujących i obscenicznych badań. Dla wspomnianej wcześniej dominy jest to oczywiście idealny układ, ponieważ chorzy, zamiast trafiać od razu w objęcia śmierci, wciąż pozostają w jej dominacji.
Na poziomie fabularnym mamy do czynienia z sennym koszmarem, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Mając gorączkę i inne niepokojące objawy, Dylan lawiruje pomiędzy jawą a makabrą, jaka rozgrywa się w wizji zdominowanej przez zabójczo piękną kobietę. W jej obecności można liczyć tylko na nieprzerwane cierpienie i upokorzenie. Dla utrzymania rozrywkowego tonu na scenę wpada także grupka pokracznych stworów, żywcem wyrwanych z horrorowego filmidła.
Drugie dno
W komiksie jest zawarte drugie dno. Według twórców najrozsądniejszym rozwiązaniem jest zaakceptowanie chorób, podobnie zresztą jak samej śmierci. Nie ma sensu tracić czasu na ciągłe zmartwienia związane ze stanem zdrowia. Raczej zaleca się przyjąć towarzyszące dolegliwości jako element dnia codziennego.
Zostaje również poruszona moralna kwestia przeprowadzenia eutanazji. Na szczęście twórcy nie są na tyle krótkowzroczni, by narzucać czytelnikom tylko jedno właściwe rozwiązanie tego niezwykle problematycznego zagadnienia. Znalazło się jak najbardziej pole do dyskusji, umożliwiając finalnie wypracowanie własnej opinii na ten temat.
Surrealistyczna sztuka
Bez wątpienia to szata graficzna jest najbardziej kluczowa w dobitnym oddaniu koszmaru, z jakim musi mierzyć się Dylan Dog. Z miejsca rzuca się w oczy brzydota szpitalnych korytarzy oraz personelu medycznego. Nikt tutaj nie próbuje udawać, że szpitale to istny raj na ziemi, a raczej – przynajmniej zdaniem scenarzysty i rysownika – miejsce, które prędzej doprowadzi do czyjegoś rozkładu niż sukcesywnie uleczy.
Na dokładkę czytelnik zostaje wystawiony na widok namiętnej antagonistki, odzianej w czarny obcisły strój z odsłoniętymi krągłościami. Trudno zachować zdrowy rozum przy takiej zmysłowej kusicielce, zwłaszcza przy tak starannie nałożonych warstwach tuszu. Efekt końcowy jest niesamowity, mimo że postać w dużej mierze przykrywa czerń i biel.
Strony w kolorze są obecne, co jest zaskakujące w przypadku komiksu, który przecież jest znany z eleganckiej czarno-białej grafiki. Te kilka plansz w żadnym razie nie niszczy ustanowionego wcześniej klimatu serii, a wręcz stanowi idealne wprowadzenie dla surrealistycznej fabuły, przywodząc na myśl taki klasyk jak Azyl Arkham: Poważny dom na poważnej ziemi Granta Morrisona i Dave’a McKeana, gdzie również główny bohater utknął za murami “nawiedzonej” placówki medycznej.
Niezwykły horror
Dylan Dog. Mater Morbi to senny koszmar, który do pewnego stopnia może się urzeczywistnić. A cóż może być straszniejszego od prawdziwego życia? Groza szpitalnych pokoi, łóżek, okropnego jedzenia i wyczerpującego leczenia dotyka każdego, bezpośrednio lub za pośrednictwem najbliższych. Twórcom komiksu udało się z powodzeniem oddać bezsilność w takiej sytuacji, będąc na łasce lekarza prowadzącego i apatycznych pielęgniarek. Jak widać, nie jest to lektura nastawiona tylko na bezmyślną horrorową rozrywkę.
- Tytuł oryginalny: Dylan Dog #280: Mater Morbi
- Scenariusz: Roberto Recchioni
- Rysunki: Massimo Carnevale
- Tłumaczenie: Jakub Łagoda
- Redakcja: Małgorzata Kisiel-Dorohinicka i Wacław Kisiel-Dorohinicki
- Premiera: 2009 r. (Sergio Bonelli Editore)
- Premiera w Polsce: 2020 r. (Tore Oficyna Wydawnicza)