Pierwszy tom polskiego wydania Rat Queens trafił, dzięki nieocenionemu Nonstopcomics, do rąk czytelników pod koniec ubiegłego roku. Królowe szczurów szturmem zawojowały serca polskich fanów i wracają w tomie drugim. Z ogniem i mieczem. Tfu, z magią i maskarą. Tym razem użytymi przeciwko mackowatemu złu.
Drugi tom przygód szczurzych królowych nie rozczarowuje. I chociaż ubolewam, że polska wersja tytułu jest jednak adekwatna do oryginału i uładzona, a nasze bohaterki nie zmagają się z wielkimi jądrami głównego adwersarza, lecz jego mackami, to i tak jest nieźle.
Gwoli przypomnienia: Rat Quenns to cztery kobiety, które, ramię w ramię, zmagają się z przeciwnościami losu w rzeczywistości średniowiecznego fantasy w mieście Palisada. Przeciwności losu przybierają różne oblicza: a to bójki w barze, a to aresztu w lokalnym loszku, a to paru kufli do osuszenia, a to kogoś do uwiedzenia. Innymi słowy nasze bohaterki robią dokładnie to, co zazwyczaj robią bohaterowie płci męskiej w podobnych okolicznościach. Tylko z większą gracją. I nie stronią od trudniejszych wyzwań, bo gdy ich miasto staje w obliczu niebezpieczeństwa, bez namysłu ruszają, by je bronić. Za odpowiednią ilość sztuk złota, rzecz jasna.
W skład ekipy wchodzą: krasnoludka Violet, moja absolutna faworytka, zbuntowana przeciwko tradycjom swego klanu (nawet zgoliła brodę!) mistrzyni miecza; ateistyczna kapłanka mackowatego bóstwa (tak, wiem jak to brzmi) Dee; elficka czarodziejka Hannah, potomkini nekromantów, która jest żywym przykładem na to, że nie każda elfka mnie jednak wkurza oraz Betty, której rasa tłumaczona jako „maluśki” boleśnie rani moje oczy, zwłaszcza, że to jak byk dziewczę niziołka, małe, podobne tukom angielskim, uzależnione od słodyczy, alkoholu, substancji odurzających oraz uciech fizycznych z przedstawicielami płci zazwyczaj własnej.
Wbrew pozorom fabuła to nie jest tylko zwykła nawalanka, chociaż i zwolennicy dobrego mordobicia będą usatysfakcjonowani. Im dalej w las, tym więcej poznajemy dodatkowych niuansów, zależności i ciekawych relacji budowanych nie bez trudu w tym nietypowym babskim gronie przyjaciółek.
Drugi tom przygód walecznych, pyskatych i wulgarnych dziewuch, pod pretekstem walki z tytułowym N’rygohtem, która powoduje, że Dee już raczej ateistką nie jest, i który to stwór wywołuje wizje i halucynacje, pozwala lepiej poznać nasze bohaterki, ich przeszłość oraz pobudki, które nimi kierują. Umożliwia też lepsze poznanie świata przedstawionego, w którym dzieje się historia i który nie jest tylko pustą wydmuszką, ładnymi obrazkami bez umocowania w historii i mitologii świata przedstawionego, ale pełnokrwistym tłem wydarzeń z istotnymi postaciami drugoplanowymi.
Należą do nich z pewnością mieszkańcy miasteczka, m. in. niesamowicie przystojny szef straży miejskiej i pozostałe grupy rzezimieszków, których losy splatają się z losami naszych bohaterek, powodując, że walczą ze sobą ramię w ramię lub dzielą alkowę. Tak, ork Dave jest dowodem na to, że każda rasa może być atrakcyjna. I mieć zamiłowanie do ornitologii. Nie muszę chyba dodawać, że komiks nie trzyma się ściśle kanonów średniowiecznego fantasy, a raczej życzliwie kpi z większości jego założeń?
Poza zabawą z konwencją, pełnokrwistymi bohaterkami i lekką historią, komiks dostarcza sporo doznań wizualnych. Rysownicy wykonali naprawdę kawał dobrej roboty, postaci są zindywidualizowane, oryginalne i daleko im do cukierkowych heroin w stylu lalki Barbie. Tom drugi, mam wrażenie, jest bogatszy graficznie, ma więcej szczegółów, wzbogacony jest też kilkoma planszami dodatkowymi oraz naprawdę ślicznymi, malarskimi portretami bohaterów na początku kolejnych rozdziałów. W tomie pierwszym też dostaliśmy portrety, ale jednak utrzymane w zupełnie innej konwencji.
Podsumowując, Rat Queens to komiks, który dostarczył mi wiele przyjemności dzięki świetnej szacie graficznej oraz rozrywki dzięki skorzystaniu z bardzo klasycznej ku temu formie. Równocześnie nie odmóżdża, nie pozostaje jedynie “guilty pleasure”, ponieważ z konwencjami tej formy zgrabnie pogrywa, polemizuje z nimi i je dekonstruuje. Polecam zarówno fanom niezobowiązującej rozrywki, jak i tym, którzy szukają czegoś więcej poza utartymi szablonami.
Rat Queens to komiks amerykański, wychodzi w USA od 2014 roku. Wydawany pierwotnie w pojedynczych zeszytach, w Polsce jest wydawany zbiorczo: tom 1 zawiera zeszyty 1-5, zaś drugi 6-10.
Kolejnego tomu możemy spodziewać się w maju. Widziałam okładkę – Vi zapuściła brodę! Czyli warto czekać!
2 Comments
One Ping
Pingback:Co się czyta, co się poleca vol. 1 – NONSTOPCOMICS