Transformers. Tom 2 [recenzja]

Drugi tom Transformers od Daniela Warrena Johnsona to pełna akcji, emocji i wielkich robotycznych bitew kontynuacja, która z powodzeniem rozwija historię zapoczątkowaną w pierwszym tomie. Pomimo zmiany rysownika, komiks zachowuje swoją intensywną energię i udowadnia, że Transformers to jedna z najlepszych serii komiksowych osadzonych w świecie Energon Universe.

Główną osią fabuły jest konflikt między tym, co dla Autobotów oznacza “dom”. Optimus Prime staje przed dylematem – czy ratować Ziemię, czy ocalić resztki Cybertronu? Ostateczna decyzja Prime’a nadaje tej części epicki ton, podkreślając jego cechy jako lidera gotowego poświęcić własną planetę dla dobra ludzkości. To właśnie tego typu wybory sprawiają, że komiks nie jest tylko kolejną opowieścią o walce dobrych robotów ze złymi, ale także historią o poświęceniu, lojalności i moralnych dylematach.

Najciekawszym aspektem fabularnym jest zmiana w hierarchii Decepticonów. Po klęsce Starscreama władzę przejmuje Soundwave, który staje się jedną z najbardziej fascynujących postaci w tym tomie. Jego decyzje oraz współpraca z Shockwavem, władcą zrujnowanego Cybertronu, prowadzą do dramatycznych wydarzeń, które mogą mieć dalekosiężne konsekwencje dla Ziemi i resztek Cybertronu. Johnson umiejętnie pokazuje, że nie wszyscy Decepticoni są tak jednoznacznie źli, a niektóre Autoboty również zmagają się z wątpliwościami moralnymi.

Drugi tom Transformers jeszcze mocniej przyspiesza akcję. Od dynamicznych potyczek na Ziemi, przez intrygi na Cybertronie, aż po spektakularny finał, komiks nie zwalnia ani na chwilę. To prawdziwa uczta dla fanów intensywnej akcji i efektownych scen walki. Jednakże fani bardziej stonowanego tempa mogą poczuć przesyt i może zabraknąć im chwil wytchnienia, które pozwoliłyby lepiej wczuć się w emocje postaci.

Dla mnie osobiście problemem w tym tomie jest aspekt ludzki. Pierwszy tom wyróżniał się świetnym balansem pomiędzy ludzkimi bohaterami a robotycznym konfliktem. Wprowadzenie postaci takich jak Spike czy Carly dodawało historii emocjonalnego ciężaru, ponieważ mogliśmy obserwować wielką wojnę z perspektywy zwykłych ludzi. W tomie drugim ten element został niestety osłabiony. Spike, teraz sparaliżowany, pozostaje w cieniu, a Carly zostaje sprowadzona do drugoplanowej roli. Większość fabuły skupia się na samych Transformerach, co niestety sprawia, że historia traci część swojego uroku.

Przejdźmy do warstwy wizualnej komiksu. Jorge Corona, który przejął obowiązki rysownika po Johnsonie, świetnie radzi sobie z przedstawieniem dynamiki historii. Jego styl jest nieco bardziej surowy, ale doskonale oddaje ruch i siłę starć między Autobotami a Decepticonami. Zmiana artysty zawsze wiąże się z ryzykiem, ale Corona wykonał solidną pracę, przejmując pałeczkę po Johnsonie. Kolory Mike’a Spicera pomagają utrzymać stylistyczną ciągłość.
Mimo zmiany artysty, wizualna spójność z pierwszym tomem została zachowana.

Transformers. Tom 2 to solidna kontynuacja, która dostarcza mnóstwo akcji i rozwija konflikt między Autobotami a Decepticonami. Choć niektórzy mogą narzekać na mniejszy udział ludzkich postaci, to jednak historia robotów jest na tyle angażująca, że nie odczuwa się tego jako dużej straty. Jeśli jesteś fanem Transformers lub po prostu lubisz dobrze napisane historie pełne epickich starć i emocjonalnych wyborów, ten tom zdecydowanie warto przeczytać.

Recenzja powstała dzięki współpracy reklamowej z Wydawnictwem Nagle Comics.