No i obejrzałem Logana. No i bardzo mi się podobał, co niestety pokrywa się z większością recenzji, nawet fanów serii. To przede wszystkim inne podejście Marvela do superbohaterstwa, choć przerysowania nie zabrakło, bo i w takich filmach chyba go wymagamy.
Gdzie ci mutanci?
W Loganie, co jest pewnym odejściem od tych ostatnich produkcji (może poza Deadpoolem) nie mamy rzeszy mutantów na metr kwadratowy. Tak naprawdę mamy tutaj głównie Logana (w dwóch wariantach), Charlesa, Calibana i młodą-gniewną Laurę. Do tego dochodzi grupka małych i słodkich „sztucznych” mutancików, ale w ich przypadku często nie poznajemy imion, umiejętności etc. Nie przywiązujemy się do nich za bardzo, bo i czasu w filmie nie mieli za wiele.
Moim zdaniem to lepsze rozwiązanie. Przede wszystkim spędzamy trochę czasu z tymi bohaterami w sytuacjach nie tylko mordobicia, którego w samym filmie jest chyba trochę mniej niż w poprzednich produkcjach.
Staruszek Logan
Zdania o Hugh Jackmanie jako Wolverinie w ogóle są podzielone, choć chyba ze wskazaniem, że to aktor dobrany do roli. W mojej hierarchii jego wcieleń w buńczucznego mutanta to najlepsza rola. Emerytowany Logan ma więcej rozterek niż zwykle. Ma na wskroś przyziemne obowiązki, jak praca zarobkowa. Widać różnice pokoleniowe między nim, a klientami, których przyszło mu wozić w swym Chevrolecie. Marzy o jachcie na środku oceanu i świętym spokoju. Któż o czymś podobnym nie marzy w poniedziałki!?
Tu oczywiście dochodzą sprawy związane z innością. Mutanci w tej niedalekiej przyszłości, którą obserwujemy, to zupełny margines społeczny. Praktycznie zostali oni zrównani z ziemią. W filmach Marvela brakuje mi zawsze trochę głębszej psychologizacji bohaterów-mutantów. Osoby wykluczone, skazane na samotność i to niezależnie od własnych czynów. To aż się prosi o refleksje. Logan idzie trochę w tym kierunku i chwała mu za to. Wydaje mi się, że można to jednak jeszcze znacznie poszerzyć. A takim niedoścignionym wzorcem, oczywiście moim zdaniem, niech będzie Drabina Jakubowa (reż. Adrian Lyne, 1990). I choć ten film nie odnosi się do żadnego z popularnych Universów, a do wojny w Wietnamie, to jednak jestem przekonany, że może być ciekawym punktem odniesienia dla filmów Marvela.
Odkryć ojcostwo
Nasz podstarzały Logan podchodzi, że posłużę się eufemizmem, sceptycznie do dziewczynki, która trafia pod jego opiekę. Nie ma nic bardziej przewidywalnego dla nas niż to, że Laura okaże się jego córką. Ich wzajemna relacja przechodzi różne fazy, aż do tej, w której Logan poświęci życie dla niej. Możemy na to patrzeć z różnych perspektyw. Tej ojcowskiej, poświęcenia dla młodych, którzy mają przed sobą przyszłość lub chęci przedłużenia „rodu mutantów”. A może Logan po prostu chce umrzeć, bo po śmierci Charlesa został praktycznie sam? Wszystko to się nakłada i… bardzo dobrze.
Zawodzi mnie jednak co innego. Wiem, że młode pokolenia pojawiają się w Universum, ale żeby z tego powodu koniecznie wzruszać odbiorcę? Mam trochę (trochę bardzo?) dość wykorzystywania tego schematu relacji dorosły-dziecko, która ma na celu wzruszanie odbiorcy. To często pojawia się w filmach wojennych, jak np. w Życie jest piękne, czy Synie Szawła. No użycie takiego prostego chwytu to naprawdę brak większej wizji. Tu skończę ten wątek…
Intertekstualność
Inni komentatorzy tego filmu zwracali uwagę na pewne podobieństwo świata do Mad Maxa. To chyba dobrze, bo jak czerpać to z najlepszych. Takich odniesień i porównań znajdziemy oczywiście wiele. Jednak takim kluczowym dla całej narracji nawiązaniem jest fragment z filmu Jeździec znikąd (1953), którą to produkcję oglądają Charles i Laura w pokoju hotelowym. Przekaz, który usłyszymy z tego fragmentu filmu jest prosty: zło zadane złemu człowiekowi jest tym samym co zadane człowiekowi dobremu. Ta lekcja jest o tyle ciekawa, że sytuuje mutantów w interesującej przestrzeni niejasności ich czynów.
Logan Vs Deadpool
Porównanie tych dwóch filmów to nie temat na teraz. Warto jednak zaznaczyć, że prawdopodobnie gdyby nie Deadpool w takiej formie jakiej się ukazał (czyli m.in. z kategorią dla dorosłych) to Logan byłby zupełnie inny. Łączy je choćby wiek potencjalnych odbiorców, który związany jest z ostrością scen walki. Oczywiście te filmy znacznie się różnią, bo ile ten pierwszy ma znamiona parodii filmów superbohaterskich to nowa produkcja Marvela jest czymś pomiędzy refleksyjnym dramatem, a kinem akcji.