Czy Yiu uda się zjednoczyć z bratem? Czy Antychryst dopnie swego? Czy ludzkość czeka zagłada? I najważniejsze – czy drugi tom trzyma poziom poprzednika? Na te pytania znajdziecie w tej oto recenzji.
W wyniku wydarzeń z poprzedniego tomu świat, jaki znamy przestaje istnieć. Imperium Ekumeniczne upada, zaś inne odłamy religijne próbują zdobyć władze na własną rękę. Co nie ułatwia sprawy Yiu, która musi pokonać Antychrysta. W międzyczasie jej brat – Ji-A ma zostać poddany tajemniczej operacji…
Rok 2020 za nami. Jeśli chodzi o komiksy, to w tej kwestii dobrze go wspominam. Uzupełniłem swoją kolekcję o parę klasyków, chętnie wypożyczałem z Książnicy Pomorskiej komiksy, co dało mi podstawę co zakupić w przyszłości, a czego unikać i nie wrzucać kasy w błoto. Jeśli chodzi o Studio Lain, to dobrze wykorzystało ten rok i odchudziło mój portfel, choć wolałbym więcej pozycji. Ale cóż, był klimat taki jaki był. I ostatni wydany w tym roku przez nich komiks – 2. tom Yiu okazał się także ostatnim albumem komiksowym jaki przeczytałem w 2020 roku.
Sam tom uważam za dobrego kontynuatora “jedynki”. Wciąż fabuła utrzymuje ten sam poziom, malunki podobnie. W drugiej części więcej jest nawalanki, a mniej pogadanki. Akcja pędzi na łeb, jednocześnie pojawiają się nowe wątki, jak postać przyjaciela Yiu – starego żydowskiego cybernetyka, który odgrywa istotną rolę w dość mocnej, ale dającej nadzieję końcówce.
Trochę byłem zakłopotany niektórymi wątkami, jak jakiś doktorek stojący za operacją Yi-A albo gdy pojawiający się znikąd pewien wysoko postawiony kapłan zamierza urząd powierzyć jakiemuś Kubie Guzikowi. Choć prawdopodobnie to bardziej wyklarowane było w pierwszym tomie, wydanym miesiąc temu. W końcu bywa tak, że po przeczytaniu książki lub obejrzenia filmu pewne detale rozmywają się.
Co do świata przedstawionego otrzymaliśmy rozszerzenie skali, dostając m.in. radykalny odłam hinduizmu liczący na wzmocnienie swej pozycji. Najbardziej podobały mi się robotyczne Śiwy, z tego względu, że były odmienne. Bo w naszym kręgu (pop)kulturowym fuzje starodawnego świata Zachodu i możliwych steam/diesel/cyber-punków było nieco. Tu zaś z kolei otrzymałem rzecz z indyjskiego folkloru. W końcu globalizacja dotyka także naszej rzeczywistości i wielu podkreśla jak Indie się rozwijają. Więc inaczej w świecie przedstawionym. Sama estetyka hinduska z mojego punktu widzenia jest niezwykle interesująca wizualnie i uważam, że w rękach sprawnego grafika romansowanie z technologią może dać ciekawe rezultaty.
Najmocniejszą stroną komiksu jest ta wizualna, tym razem w całości tworzona przez Nicolasa Guéneta. Tutaj dominują żółcie. Grafika stała się też jakby bardziej wygładzona. Stawiam, że to kwestia rozwijającego się warsztatu Guéneta, jako że zawartość pierwszego tomu zaczęła być robiona na początku XXI wieku. Praktyka czyni mistrza.
Jeżeli kupować drugi tom przygód Yiu, to wraz z pierwszym. Przede wszystkim oba tomy najlepiej czytać razem. To bardziej casus kinowego Harry’ego Pottera i Insygniów Śmierci, gdzie z powodu materiału konieczne było podzielenie na dwie części. W idealnym świecie wydano by to w jednym tomie, ale rozumiem kwestie logistyczne, nie wspominając o cenach podlewanych inflacją. Samą epopeję Yiu polecam i cieszę się, że została wydana na rynku.
Dane techniczne:
- Scenariusz: Téhy, J.M. Vee
- Rysunki: Nicolas Guénet
- Wydawnictwo: Studio Lain
- Tytuł oryginalny: Yiu – Volumes 5 to 7
- Wydawca oryginalny: Soleil Productions
- Format: 240×320 mm
- Liczba stron: 216
- Oprawa: twarda
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- Cena okładkowa: 89,90 zł