Pomorze Zachodnie w Zadrach Dominika Rutkowskiego to kraina krwawiąca, pełna bólu, zazdrości i wzajemnych pretensji. Nie brak w tym miejscu jednak nadziei.
Nie jest łatwo wrócić do domu po długiej nieobecności. Znaleźć się w miejscu tak poranionym i zniszczonym, że traci się wszelką chęć do prowadzenia egzystencjalnej walki. Romana Bohdala, głównego bohatera nowej powieści Rutkowskiego, napędza jednak chęć poznania prawdy o wydarzeniach, które miały miejsce 30 lat wcześniej. Co sprawiło, że wioska zasiedlona uchodźcami z różnych stron Polski (w tym kresowej), nie przetrwała w swoim powojennym kształcie i straciła ludzi, uchodzących za autorytety wśród pozostałych mieszkańców?
Zadanie, jakie sobie postawił, jest niełatwe. Oprócz Oskara Bukowskiego, młodego właściciela byłych PGR-owskich zakładów, spotyka się albo z wrogością, albo z ignorancją ze strony swoich byłych sąsiadów. Tłumaczenia dotyczące śmierci „Poznaniaków” i „Ukraińców” są często niejasne i pozbawione sensu. Nieszczęśliwy wypadek, który jest główną osią fabuły powieści, wspominany jest tu mimochodem, przy spotkaniach bohatera z poszczególnymi mieszkańcami Wrześniowa. Miast odkrywać kolejne karty traumatycznej historii, Bohdal słucha opowieści o nieudanej transformacji ustrojowej i o biedzie, dotykającej niemal każdą rodzinę w wiosce.
Wątek po PGR-owskiej rzeczywistości jest jednym z ciekawszych w Zadrach. Rutkowski w sposób kompletny ukazał, czym dla szarego człowieka stało się przejście z gospodarki centralnie planowanej na gospodarkę kapitalistyczną. Widzimy tu nie tylko rodziny trawione alkoholizmem, ale i kombinatorów, którzy znaleźli łatwy sposób dorobienia się. Wyjątkiem jest jedynie Oskar, wspomniany wyżej rolnik-idealista, który mimo wątpliwości, nadal wierzy, że Wrześniowo jest jego miejscem do życia.
Akcja powieści nie rozgrywa się jednak jedynie w latach 90. Ciekawszym wydaje się cofnięcie akcji do roku 1945. O ile dziennikarskie śledztwo Bohdala, w pewnym momencie zaczyna nużyć czytelnika, o tyle poznawanie losów rodzin Pudłów i Gruszczyńskich, jest intrygujące i ciekawe. Szczególnie losy Piotra Gruszczyńskiego zasługują na uwagę. O ile Michał Pudło jest człowiekiem dobrodusznym i przyjacielskim, o tyle głowa rodu Gruszczyńskich to postać pełna sprzeczności, zatwardziała w swojej wrogości do Ukraińców. Gruszczyński, posiadający swoją własną traumatyczną, wojenną historię, jest doskonałym materiałem na lidera wiejskiej społeczności. W powszechnie lubianym „rezunie” widzi więc zagrożenie, które należy wyeliminować.
Konflikt, który nabrzmiewa latami, zmierza do katastrofalnego końca. Kiedy więc czytelnik spodziewa się brutalnego rozwiązania (a autor daje ku temu powody) w powieść zostaje wplątany wątek, który całkowicie odwraca dzieje dwóch rodzin. Rutkowski w mistrzowski sposób pokazał, że grzechy ojców nie zawsze przechodzą na ich synów i córki, że wbrew pozorom niewiele potrzeba do zmiany swoich egoistycznych przyzwyczajeń. Z drugiej zaś strony autor ukazał, że każdy czyn ma swoje konsekwencje, że zbyt długie promowanie pewnych zachowań, może być nie do wyplenienia z osobnika ukształtowanego takimi naukami.
Zadry udowadniają, że dobro i zło tak naprawdę są sobie bardzo bliskie. Że ich interpretacja zależy od naszych własnych wyobrażeń, które często motywowane są strachem o siebie i o swoją rodzinę. Że często zamiast podążać drogą najłatwiejszą, wybieramy tę trudniejszą i na siłę staramy się dążyć do konfliktu. Unikamy wzajemnego poznania i dajemy się ponieść naszym subiektywnym ocenom. Tego błędu na kartach powieści nie popełniła jedynie rodzina Żytków. Pochodząca spod Bydgoszczy familia, wydaje się najbardziej ludzką i zdolną do empatii grupą ludzi. Głowa rodu Bogdan, nie wikła się w konflikt „Poznaniaków” i „Ukraińców”. Chce przyjaźnić się z obiema rodzinami, przez co często spotyka się z wrogością Piotra Gruszczyńskiego.
Tajemnica śmierci, rozbicie akcji powieści na dwie ramy czasowe i ukazanie relacji ludzkich w hermetycznym, wiejskim środowisku, sprawiają, że nową książkę Dominika Rutkowskiego czyta się świetnie. Co prawda momentami nużące wydają się egzystencjonalne rozterki głównego bohatera, ale z drugiej strony widać, że pewne wydarzenia mimowolnie nas kształtują. Że drzazg wbitych w nasze serca nie da się tak łatwo wyciągnąć. Warto jednak z nimi walczyć i ta walka jest najbardziej optymistycznym punktem Zadr.