Obecnie w Polsce panuje Złoty Okres dla fanów komiksów. Co miesiąc jest wydawanych wiele ciekawych, spolszczonych pozycji. Często są to stosunkowo nowe tytuły, mające zaledwie kilka lat, lecz ja uwielbiam od czasu do czasu sięgnąć po staromodną, superbohaterską historyjkę, najlepiej powstałą w latach 80-tych. Był to specyficzny okres, kiedy to powstawały zarówno lekkie, mało wymagające intelektualnie tytuły jak i niezwykle poważne, mroczne oraz ambitne, wpisujące się na stałe w bogatą historię komiksu. Tej drugiej kategorii historie dostarczył mi niedawno komiks Venom – Birth of a monster, opublikowany w 2007 roku przez Panini UK w formie Marvel Pocketbook. Pocketbooki są moją ulubioną formą komiksu, ze względu na ich niewielkie rozmiary, idealnie nadające się do lektury w środku transportu miejskiego w drodze do pracy 🙂
Sięgnąłem po ten tomik z powodu mojej sympatii do Venoma i chęci przypomnienia sobie jego originu ze względu na nadchodzący film o jego przygodach.
Co ten komiks zawiera?
Najpierw wspomnę o numerach 298-300 serii The Amazing Spider-Man. Były one opublikowane w Polsce prawie 27 lat temu przez wydawnictwo TM-Semic. Były to następujące zeszyty: Spider-Man 3/91 („Spotkanie z Chance’m”, „Super BUM!”) oraz Spider-Man 4/91 („Jad”, „Niesamowity zmysł pająka”, „30 moich największych wrogów”). Większości polskich fanów Człowieka Pająka, zawartość tych numerów powinna być dobrze znana, ale krótko o nich opowiem.
W numerach 298 i 299 jesteśmy świadkami potyczki Spideya z najemnikiem Chancem posiadającym dostęp do zaawansowanej technologii ułatwiającej wykonywanie jego fachu 🙂 W trakcie tej historii mamy krótkie przerywniki, zwiastujące nadejście nowego, tajemniczego i niebezpiecznego wroga Spider-Mana. Na ostatniej stronie 299 numeru mamy w końcu okazję go zobaczyć.
W jubileuszowym, trzysetnym numerze serii dowiadujemy się, iż ów tajemniczy wróg to Venom, mający wiele wspólnego ze Spider-Manem. Ponadto jesteśmy świadkami ich pierwszej potyczki (jednej z wielu w nadchodzących latach). W trakcie jej trwania poznajemy powód dla którego Eddie Brock/Venom, nienawidzi Petera Parkera/Spider-Mana. Nie chcę tutaj spojlerować historii i zamiast tego zachęcam do zapoznania się z nią osobiście. Powiem tylko, iż wrogość Venoma do Pajęczaka powiązana jest z historią zatytułowaną Death of Jean DeWolff, opublikowaną pierwotnie w numerach 107-110 serii Peter Parker, the spectacular Spider-Man, na przełomie lat 1985-1986. Historia ta jest zawarta w pierwszej połowie omawianego tu komiksu i, szczerze powiedziawszy, dla mnie jest o wiele lepsza od wspomnianej już historii z Venomem, dlatego to jej chcę poświęcić więcej czasu. Zwłaszcza, że nie była ona chyba publikowana w ramach którejkolwiek kolekcji komiksów wychodzących w Polsce (jeżeli się mylę proszę o komentarz 🙂 ).
Jean DeWolff to kapitan nowojorskiej policji i jedna z niewielu sojuszniczek Spideya w tym organie sprawiedliwości. Po raz pierwszy pojawiła się na kartach przygód Człowieka Pająka w 1976 roku. Omawiana historia rozpoczyna się… od jej śmierci. Zostaje zamordowana we własnym domu przez mordercę, który niedługo potem zyskuje miano Sin-Eatera (Zjadacza Grzechów). W trakcie lektury obserwujemy jak giną kolejne ofiary a pochłonięty żądzą zemsty Spider-Man usiłuje odnaleźć mordercę. Widzimy również jak do całej historii zostaje wplątany Matt Murdock, lepiej znany jako Daredevil.
Historia ta zrobiła na mnie duże wrażenie, gdyż nie mamy tu do czynienia z kolejną sztampową potyczką herosa z super złoczyńcą. Tutejszy antagonista wydaje się być naprawdę realny – chory psychicznie mężczyzna, ukrywający swoją tożsamość pod zwykłą kominiarką i uzbrojony w shotguna. Przecież ktoś taki może się pojawić w każdym zakątku świata, zwłaszcza w tak burzliwych czasach, w jakich obecnie żyjemy.
Jak już wspominałem pojawia się także Daredevil, będący w historii przeciwwagą dla porywczego i momentami bezmyślnego Spider-Mana, zaślepionego chęcią wymierzenia sprawiedliwości na własną rękę. Scenarzyście, Peterowi Davidowi, świetnie udało się ukazać wzajemną interakcję obydwóch herosów oraz ich odmienne metody śledcze. Mamy tu także dobrze nakreślone postacie drugoplanowe: policjantów, chcących schwytać mordercę swojej koleżanki; kombatanta wojennego, zawiedzionego obecnym wymiarem sprawiedliwości oraz czarnoskórego księdza, chcącego wypromować się medialnie. Ten ostatni swój cel chce osiągnąć oskarżając policję o rasizm, zarzucając jej niewywiązywanie się ze swoich obowiązków po tym, gdy kolejną ofiarą Sin-Eatera pada afroamerykanin.
Warto napomknąć, iż praca nad scenariuszem do tej historii to pierwszy przydział dla Davida jako profesjonalnego scenarzysty i wywiązał się z tego wyśmienicie. Pracę tę przydzielił mu Jim Owsley, ówczesny redaktor historii o Spider-Manie, który chciał wstrząsnąć fanami ścianołaza. Jak sam Peter David przyznał w jednym z wywiadów, osobiście miał zupełnie inne plany wobec Jean DeWolff, lecz podjął się zlecenia. Pozwoliło mu to ukazać Spider-Mana balansującego na skraju rozsądku, gdyż uważał za nierealistyczne to, jak herosi odpuszczali przestępcom po ich schwytaniu. Skoro ktoś zaszedł Ci głęboko za skórę, to nie zwracasz uwagi, iż stracił on przytomność po twoich ciosach, lecz tłuczesz go dalej, aż w końcu ktoś inny interweniuje i Cię odciąga. Tak to widzi Peter Dawid i dlatego umieścił w historii Daredevila.
Oprawą graficzną komiksu zajął się Rich Buckler, który w ubiegłym roku przegrał swoją długoletnią walkę z rakiem. Jego rysunki są naprawdę dynamiczne. Na dodatek, na jednym z kadrów można zauważyć cameo jednej z legend kina akcji, Charlesa Bronsona.
Gorąco polecam zapoznać się z omówionymi powyżej historiami, gdyż dostarczą one sporej dawki emocji, a dodatkowo Death of Jean DeWolff zapewni Wam inne spojrzenie na komiksy z gatunku super hero. Cytując TM-Semicowego klasyka “Przeczytaj albo Venom zje Twojego psa! Ha!”.