in , ,

Batman: Biały Rycerz [recenzja]

W tym roku obchodzone są 80. urodziny Batmana. Z tej wyjątkowej okazji Egmont zalewa rynek kolejnymi przygodami Mrocznego Rycerza. Pozycja o której będę pisał wyróżnia się na tle wszystkich pozostałych, bo gdzie indziej możemy dostać zdrowego na umyśle Jokera? Takie dziwa jedynie w Batman: Biały Rycerz.

Opis wydawcy: Pierwszy album ukazujący się pod logo DC Black Label. W powieści graficznej Batman – Biały Rycerz Sean Murphy, uznany scenarzysta i rysownik, rozkłada najsłynniejszych komiksowych przeciwników na części pierwsze, zadaje pytania o naturę sprawiedliwości, źródła korupcji, prawdę o aktywistach społecznych, bada najmroczniejsze aspekty życia związane z chorobą umysłową. Książę Zbrodni wychodzi z trawiącego go przez lata szaleństwa i odradza się jako Jack Napier. Pragnie uzdrowić miasto, które dotąd sam terroryzował.

Razem z wieloletnią partnerką Harley Quinn wprowadzają w życie swój misterny plan. Chcą unieważnić zasługi Batmana – osoby będącej ich zdaniem największym wrogiem Gotham City. Krucjata Napiera obnaża korupcję, która od lat toczy lokalną policję, a on sam zostaje popularnym radnym, bohaterem ludu. Jednak kiedy brudy przeszłości dają o sobie znać, zarówno Batmanowi, jak i Jokerowi coraz trudniej określić, kto jest zbawcą, a kto zbrodniarzem. Oddala się też nadzieja na lepszą przyszłość dla Gotham City.

Na wstępie zaznaczę, iż historia ta ma miejsce poza głównym kanonem. Co więcej jest syngowana znakiem DC Black Label – linii wydawniczej skierowanej ku dojrzalszym czytelnikom. Daje to twórcom możliwość na eksperymentowanie, co Sean Murphy (scenarzysta i rysownik) wykorzystał.  Uzdrowienie Jokera i ukazanie jego próby odpokutowania za swe winy jest niecodziennym pomysłem. Plus ukazanie Batmana w negatywnym świetle, tylko potęguje efekt. Co wg mnie najlepsze, to fakt jak łatwo można było skompromitować Batmana. Wystarczyło poruszyć jakże oczywisty temat kosztów jakie miasto Gotham ponosi w wyniku samowolnej działalności zamaskowanego stróża prawa. Inna sprawa dotyczy zaawansowanej technologii Batmana, która znacząco wspomogłaby działalność policji, gdyby jej ją udostępnił. Aż dziw, że wcześniej nie poruszono tego tematu. Należało zaczekać, aż Joker w końcu ogarnie się i zacznie jasno myśleć.

Na przestrzeni całego albumu poruszonych jest o wiele więcej wątków. Poza oczywistą relacją Joker-Batman mamy ważną kwestię Harley Quinn i jej związku z panem J., umierającego Alfreda, konflikt w Batrodzinie, Mr Freeza i wiele więcej. Jest nawet wątek nazistowskich naukowców!  Może wydawać się to zbyt wiele jak na jeden album, ale naprawdę wszystko jest jasne i klarowne, a historia utrzymuje swoje tempo. Im dalej z lekturą tym bardziej ona wciąga czytelnika co chwila zaskakując go nowymi zwrotami akcji.
Co prawda można doczepić się faktu, że spora część społeczeństwa Gotham szybko zaakceptowała pozytywną przemianę Jokera. No, ale trzeba pójść na pewne ustępstwa aby główna fabuła mogła ruszyć naprzód.
Inna sprawa dotyczy nawiązań do filmów. Można rzec, że komiks ten oddaje hołd kinowym oraz telewizyjnym produkcjom o Mrocznym Rycerzu. Pierwsze co się rzuca w oczy to wykorzystanie imienia i nazwiska Jack Napier, jako prawdziwą tożsamość Jokera. Fani Batmana z pewnością dobrze pamiętają, że tak samo nazywał się Joker grany przez Jacka Nicholsona w Batman (1989).
Innym nawiązaniem jest cała plejada Batmobili wykorzystanych na potrzebę fabuły. Jest nie tylko wersja z wyżej wspomnianego filmu, ale także dobrze znany Tumbler z trylogii Nolana, a nawet Batmobil jakim przemieszczał się Batman w wykonaniu Adama Westa. Jest to naprawdę miły akcent jaki docenią wszyscy obeznani w temacie 🙂
Sean Murphy przy tym projekcie świetnie spisał się nie tylko jako scenarzysta, ale również jako ilustrator. Jego mocna kreska świetnie oddaje klimat i dobrze się spisuje przy scenach akcji. Trzeba również docenić jego wkład przy rozrysowywaniu drugiego planu, który jest pełen szczegółów. Nie ma drogi na łatwiznę. Te wszystkie detale oraz dobrze dobrana kolorystyka oddają mrok jaki spowija miasto.
.
Intrygujący jest również nowy image Batmana. Trzeba przyznać że kołnierz przy pelerynie dodaje mu charakteru. Ponadto jest to kawał byka, który swoją posturą powinien odstraszać drobnych rzezimieszków.

Biały Rycerz (White Knight), jest nieszablonową historią, która została na tyle ciepło przyjęta na amerykańskim rynku, że doczekała się kontynuacji. Cieszy mnie fakt, że Egmont zdecydował się na wydanie tego albumu, gdyż jest to naprawdę intrygująca pozycja. Dal mnie osobiście bije na głowę historie publikowane w ramach regularnych serii ukazujących się w ramach linii wydawniczej DC Odrodzenie. Jeżeli jesteście fanami Batmana to nie możecie obojętnie przejść obok tej pozycji. Gorąco polecam do zapoznania się z Białym Rycerzem.

Dane techniczne:

  • Scenarzysta: Sean Murphy
  • Ilustrator: Sean Murphy, Matt Holllingsworth
  • Wydawnictwo: Egmont
  • Liczba stron: 232
  • Format: 17.0×26.0cm
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Cena okładkowa: 79,99

Asterix i ja. 60 lat wspaniałego Gala

Batman: Detective Comics – Wieczni Batmani. Tom 7 [recenzja]