in

Asterix i ja. 60 lat wspaniałego Gala

Tak się właśnie składa, że mój ulubiony „bohater romantyczny” (później wytłumaczę dlaczego kończy okrągłe 60 lat. Po raz pierwszy postać Asterixa pojawiła się w magazynie „Pilote” 29 października 1959 roku. Nie był to więc debiut we własnym albumie, ale i tak na tyle zrobił wrażenie na czytelnikach tego popularnego wówczas we Francji magazynu, że w 1961 wydano pierwszy osobny album. Komiks stał się bardzo popularny i lubiany nie tylko we Francji. Pierwszy francuski satelita typu A-1, wystrzelony w 1965, został mianowany imieniem „Astérix”. Do dziś ukazały się 38 komiksów o Asteriksie, 10 filmów animowanych, 4 filmy fabularne oraz kilka gier komputerowych.

Jak więc zaczęła się u mnie ta przygoda? Francuski bohater musiał dotrzeć do komunistycznej Polski, w której przyszło mi przeżyć dzieciństwo. Jednym z najbardziej popularnych komiksów był ten z Kajkiem i Kokoszem. To oni byli naszymi „superbohaterami”. O samym Supermanie nikt wtedy za bardzo nie słyszał. Dziecięcą wyobraźnię zagarnęli rodzimi wojownicy, a i sam też „rysowałem” dalsze ich przygody na kartkach w kratkę. W szkole podstawowej ich przygody wydawane przez KAW towarzyszyły mi nadal. Z wypiekami na twarzy i odłożonymi „zaskórniakami” udawałem się na „łowy”, gdyż nigdy nie było wiadomo gdzie będzie można „trafić” na komiksy. Może w kiosku „Ruchu” z pod lady, w księgarni, albo mleczarni (autentycznie jeden odcinek kupiłem w sklepie, który sprzedawał mleko). Wydawca pomimo ogromnych nakładów ciągle borykał się z jakością swoich produkcji.

Wtedy to podczas imprezy organizowanej kiedyś w Szczecinie „Jarmarku Jagiellońskim” od ulicznego sprzedawcy zbywającego różne dobra zza „żelaznej kurtyny” znalazłem… mój pierwszy album z przygodami galów: „Asterix legionista”. Mam go zresztą do dziś. Rok wydania 1970, a papier i kolory zachwycają nieprzemijająco. Interesowałem się wtedy bardzo historią imperium rzymskiego, więc komiks idealnie wpisywał się w tą pasję. Była bariera językowa. Angielski nie był wtedy językiem powszechnie nauczanym, można było się uczyć go prywatnie, więc była motywacja do nauki.

Popularne było wtedy również wysyłanie listów z prośbą o katalogi lub prospekty zagranicznych firm, które się zbierało i które były „tchnieniem” zachodu. Tej modzie uległem i ja. Nie wysyłałem jednak mych próśb do Forda, Sony czy Mercedesa, ale do wszystkich wydawnictw, które wydawały wtedy „Asterixy”. Muszę przyznać, że wydawcy włoscy i angielscy mieli dobre serca i przysłali mi swoje wydawnictwa wraz z katalogami swych innych publikacji. Radość była wielka. Następne numery kolekcji kupował mi tato wymieniając je za znaczki ze swoich zbiorów. Jak trafiłem na wakacjach jakieś wydanie kolejnej części to oczywiści je kupowałem, a miało to miejsce na Węgrzech (mieli już go za komuny) i w RFN, wszędzie stał ta pólkach w kiosku, na wyciągnięcie ręki…

Mimo ogromnych starań i kombinacji nie udało mi się nigdy zebrać wszystkich albumów serii. Prawdziwym upadkiem systemu socjalistycznego nie było więc dla mnie pojawienie się Coca Coli w sklepie spożywczym, ale właśnie pierwsze wydanie Asterixa po polsku. Długo też byłem święcie przekonany, że Kajko i Kokosz byli wcześniej stworzeni niż Gal.

A dlaczego gal Asterix to dla mnie „bohater romantyczny”? Wszak to facet, który wciąż walczy z potężnym imperium. Sprytny, odważny i zawadiackim stylem bycia zjednuje sobie ludzi i pokonuje przeciwności losu, a także swoje słabości… Te ponadczasowe cechy bohatera oraz specyficzne poczucie humoru są z nim od 38 albumów. Najnowszy, „Córka Wercyngetoryksa” ukazał się w Francji 24 października (w dniu moich urodzin).

Oczywiście całe to uniwersum, jego postacie, fenomen bohaterów to temat na osobny dłuższy esej, jak i „przemysłowe” wykorzystanie Galów (np. park rozrywki pod Paryżem). Mi pozostaje życzyć sobie: ASTERIXie następnych 60 lat!

Pojedynek Superbohaterów DC [recenzja]

Batman: Biały Rycerz [recenzja]