Promieniowanie słońca uniemożliwia życie na powierzchni Ziemi. Ludzkość ukryła się w mrocznych głębinach oceanu. Poluma, jedno z trzech ostatnich ziemskich miast, została zniszczona. Na Salusie mieszkańcy coraz bardziej odczuwają zmniejszającą się ilość tlenu. Pozostali przy życiu członkowie rodziny Cainów rozdarci są miedzy próbą uratowania ludzkości a żywieniem do siebie dawnych urazów. Poszukiwania sondy, jedynej szansy ratunku dla ludzkości, przybrały drastyczny obrót. Wszystkie działania zdają się nie mieć sensu w obliczy zbliżającej się zagłady. Nadzieja jednak umiera ostatnia.
W poprzednich tomach historia przesycona była depresyjną wizją świata, w której widzimy ostatnie ludzkie siedliska uwięzione w wodnych czeluściach, pośród morskich stworów. Obecnie jest tylko gorzej. Na Salusie ludzie świadomi zbliżającego się końca oddają się brutalnym rozrywkom, nałogom oraz apatii. Tutaj historię kontynuuje jedna z córek Stelli Cain. Przez cały jej okres nieobecności, rodzinne miasto zmieniło się nie do poznania. Przemierza wraz z kompanami brudne ulice, co rusz natykając się na mieszkańców próbujących wyciągnąć z życia ile się da, zanim nadejdzie koniec. Stosy splątanych ciał pogrążonych w narkotycznej ekstazie. Ciężko tutaj o osobę z trzeźwym spojrzeniem. Czy uda się przekonać kogokolwiek, że istnieje jeszcze szansa?
Rick Remender cały czas trzyma fason, jeśli chodzi o scenariusz. Historia nie traci swojej charakterystycznej dynamiki. Czasem akcja nieco tylko zwolni, by na następnej stronie ruszyć szalonym galopem. Nie zabraknie spektakularnych pojedynków, które znamy już z poprzednich tomów. Język postaci stał się bardziej wulgarny, rynsztokowy. Podkreśla to tylko sytuację, w której znaleźli się bohaterowie. Echa przeszłości są wszędzie obecne. Zarówno w dziecięcych wspomnieniach, jak i spotykanych postaciach. Pojawią się starzy sojusznicy, ale także powrócą dawni wrogowie. Trzeba działać, bo czasu niewiele pozostało. Główna postać miota się miedzy optymizmem zaszczepionym przez matkę a przytłaczająco negatywnym obrazem jaki prezentuje obecnie Salusa. Swoisty kryzys osobowości na tle niszczejącego świata.
W poszczególnych tomach oprawa graficzna wywoływała u mnie różne odczucia. Część pierwsza i druga (pomimo zmiany osoby odpowiadającej za kolor) zachwycały za równo samą kreską, jak i barwami. Spokojne odcienie błękitów i niebieskości morskiej toni co rusz przełamywane żywymi czerwieniami podkreślającymi np. sceny walki. W trzecim tomie odniosłam wrażenie, że wiele kadrów pozostawiono na etapie szkicowym. Wkradła się pewna niechlujność, którą dodatkowo podkreślały grube kontury, niespotykane w pierwszych dwóch tomach. Nie wspomniawszy już o rozciągniętych kadrach ze zniekształconymi twarzami bohaterów. Nic dziwnego, że miałam pewne obawy otwierając czwarty tom. Niepokój okazał się jednak niesłuszny, bo styl graficzny, pomimo pewnych zmian, ponownie zachwyca oko. Kreska stała się bogatsza w szczegóły co w połączeniu z niesamowitą kolorystyką zachęca tylko do dalszej lektury.
Walka o ludzkość jeszcze się nie skończyła. Główna bohaterka dźwiga na swych barkach ogromną odpowiedzialność, co nie raz ją przytłacza. Ciężko przedziera się przez Salusę opętaną dekadencją i rozpaczą. Gdzieś pośród tego mroku tli się jednak lichy płomień. Nadzieja matką głupich, powiadają. A może to właśnie jedyna szansa na ratunek? Fani serii na pewno nie będą zawiedzeni. Zdecydowanie zachęcam do lektury czwartego tomu Głębii.
Scenarzysta: Rick Remender
Ilustrator: Greg Tocchini, Dave McCaig
Tłumacz: Bartosz Czartoryski
Wydawnictwo: Non Stop Comics
Seria: Głębia (#4)
Format: 170×260 mm
Liczba stron: 136
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolor
Data wydania: 10 październik 2018