in , ,

Katedra Otchłani [Recenzja]

Długi wstęp. Konfrontacja z mirażem.

Lat nie ubywa, jak głosi przysłowie. Tym bardziej coraz trudniej ulegać złudnym sentymentom i marzeniom. Zakotwiczony w porcie własnych przemyśleń dotyczących komiksów fantasy, doznałem lekkiego przebudzenia. Nie, nie… To nie trzęsienie ziemi. Spokojnie. Jeszcze nie stoję na baczność, gotowy uznać klasę pierwszego lepszego „nowego mistrza”.

Lekko onieśmielony zastanawiam się, rozważam i dostrzegam, że lektura przede mną lekko lśni. Trochę pretensjonalna okładka może razić ilustracją. Pobieżne wertowanie kartek – nie zachęca malkontenta mojego pokroju.  Nuda. Grafomania. Można by stwierdzić, że autorzy wrzucili do blendera większość stereotypowych bohaterów, symbole z pogranicza popularnej fantasy i elementy legend od tysięcy lat towarzyszących ludzkości.

Nic z tego. Uczciwość bieżę górę. Katedra Otchłani od pierwszych stron wyprowadza z błędu. Zaczynamy dostrzegać znamiona charakteryzujące klejnot.

To zdecydowanie nietuzinkowy tytuł jak się okazuje. Autorzy udowadniają, że jest nadzieja, a konwencja i treść nie starzeją się mimo upływu lat… Czy szlifują prawdziwy brylant?

To pytanie nie jest bezzasadne, ponieważ Panowie postanowili zagrać „va banque”, planując swój pierwszy, duży autorski projekt. Na warsztat wzięli stereotypy. Odważnie –  zarówno symbole, jak i archetypy osobowości / postaci. Ale jak coś robić to z przytupem.. Tak też jest. “Na wypasie”

To na pewno wielka premiera  dla twórców jak i konceptu, który zdecydowali się stworzyć. Według mnie wszystko wskazuje na to, że przedstawiona historia ma duże szanse dorównać poziomem tuzom komiksowych seriali. Ale od chęci do czynu jest zwykle daleko, a wielowątkowy schemat opowieści jest tworzony jak misterna budowla. Jest rozmach, jest potencjał, są pomysły i nowe spojrzenie. Jako porównanie na myśl przychodzi słynna budowla w Barcelonie. Mam nadzieję, że wydawca ma do czynienia z artystami pokroju Gaudiego. Oby żyli na tyle długo, żeby je dokończyć, bo zapowiada się niepokojąco spektakularnie.

Problem z oceną jest olbrzymi – jeśli miałbym być obiektywny. Hmm..  Trzeba wyobrazić sobie próbę oceny serii Thorgal, ale na podstawie trzech pierwszych tomów. Stwierdzam: „Nie da się tego zrobić”.

Dobra, dobra… Ale o czym to…?! (super-spoiler dla niecierpliwych)

Spieszę napisać.

O dziewczynie, o templariuszu, o złodzieju i o zabójcy. W jednym. Są elfy i reinkarnacja. Świątynie, różne wyznania, gildie i łowcy głów. Tyrani i towarzyszący im złowrodzy magowie. Intrygi, przejęcia władzy, zdrady, gwałty i morderstwa. Świat podzielony na pół olbrzymią przepaścią. Most pilnowany przez gigantów. Para kochających się bogów. Księga przepowiedni… I projekty budowli łączącej dwie półkule świata. Na horyzoncie wielka wojna. Mniejsza o to… Ważne, że ma sens. Bez dwóch zdań. Pochłania jak odmęt przepaści dzielącej dwie półkule fantastycznej planety.

Obraz

Podobno autorzy pracowali nad komiksem latami. To jest zdecydowanie prawdopodobne i zauważalne, a nawet lekko onieśmiela. Ba.. To wręcz zadziwia i skłania do oddania małego hołdu. Grafiki, tworzące treść opowieści, są idealne. Dopracowane, wyważone i raz po raz aspirujące do zdobienia okładki. To kolejny przykład zdarzenia, kiedy malarz – artysta postanawia stworzyć coś tak „banalnego” jak komiks.

Scenarzysta…?! Obecny!

A propos fabuły. Z początku historia irytuje retrospekcjami. Lekko gubimy się w kalejdoskopie nowo poznanych postaci i historii, które im towarzyszą. Na szczęście nie są to znamiona braku koncepcji. Wręcz przeciwnie. Z biegiem opowieści przekonujemy się, że pomysł na fabułę dorównuje poziomem ilustracjom. Bardzo często w sensie dosłownym, ponieważ widać, że nawet pola dialogowe mają  przemyślane umiejscowienie. Na tyle na ile można, harmonijnie wplecione w grafikę. Wspomniane retrospekcje nabierają sensu, historia dojrzewa, a jednocześnie pozostawia czytelnika w niedosycie. Ten fakt potrzebuje wyjaśnienia i trzeba o tym wspomnieć. Według mnie największą zaletą Katedry jest zadośćuczynienie czytelnikowi z jednoczesnym pozostawieniem niedosytu. (WTF?) Otóż wątki poboczne są rozwinięte i sfinalizowane, ale dopiero przy zakończeniu dowiadujemy się, że były jedynie filarami całej  sagi. Co by nie mówić zagłębiając się w lekturę, nieoczekiwanie orientujemy się  z czym mamy do czynienia. Czujemy zapach “świata”. Zaczynamy rozumieć ambitny zamysł autorów.

Nie dla dzieci (16+)

Czujemy też to. Na serio. Lektura zdecydowanie nie nadaje się dla najmłodszych. Nieletni czytelnicy mogą się strasznie wynudzić, zanim dotrą do świetnie zobrazowanych scen miłości,  przemocy seksualnej i morderstw.

Chcę więcej

Jak wyżej. Czekam i polecam.

 

 

Katedra Otchłani: Ewangelia z Ariathii / Gildia asasynów

  • Scenarzysta: Jean-Luc Istin
  • Ilustrator: Sébastien Grenier
  • Tłumacz: Jakub Syty
  • Wydawnictwo: Lost in Time
  • Format: 228×320 mm
  • Liczba stron: 112
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • ISBN-13: 9788396146724
  • Data wydania: 18 sierpień 2021
  • Cena: 89,99 zł

Isola – Tom 2 [Recenzja]

Zagubione psy [Recenzja]