Isekai – podgatunek japońskich mang i light novelek, który polega na odrodzeniu się głównego bohatera w innym, najczęściej fantastycznym świecie. W ostatnich latach dzięki modzie na ten motyw był wysyp tworów z podwaliną isekai. A więc i dość szybko popularność zyskała That Time I Got Reincarnated as a Slime, lekka, przyjemna parodia tego motywu. Dzięki wydawnictwu JPF można nabyć już 6 tom serii. Zapraszam do jego recenzji.
Odrodzony jako galareta – tomy 1-5 [Recenzja]
Królestwo galarety Rimuru rozwija się nie tylko siłowo, ale też kulturalnie i we wszystkich innych kierunkach, które de facto zaczynają przypominać nie-fantastyczny współczesny świat, jaki Rimuru pamiętał ze swojego poprzedniego życia.
Postacie znane nam z poprzedniej potyczki dołączają do królestwa, a znane nam od początku rozwijają się jeszcze bardziej. Wszystko z obecnym cały czas humorem, więc bardziej oczywiste wydarzenia były dla mnie bardziej przyjemnymi perypetiami ich życia niż nudno przewidywalnymi wątkami. Seria nie traktuje się poważnie, dlatego tak przyjemnie czyta się o zwykłym rozwoju w świecie fantasy.
Poważny niuans przybywa wraz z królem krasnoludów, przybyłym ze świtą po rozniesieniu się wieści o rosnącej potędze pośrodku puszczy Jura, która od dekad była terenem wojny. Ową postać spotkaliśmy już w pierwszym tomie i jak zwykle bardzo przyjemne jest powracanie postaci, o których już zdążyliśmy zapomnieć.
Po wizycie króla dostaliśmy szerszy pogląd na sytuację państwa naszej galarety w świecie. Można powiedzieć, też polityczną, ale głęboko w poważne i szczegółowe zagadnienia nie zagłębimy się. I dobrze, nie pasowałoby to do tej serii.
Satysfakcjonujące niczym rozwijanie swoich postaci i terenu w grze typu RPG wydarzenie to jednak jest, od tego czasu Rimuru jest oficjalnym królem oficjalnego królestwa i ma swoje pierwsze przymierze.
W tym tomie dostaliśmy dwa wątki, oprócz wydarzeń pary królu krasnoludów i Rimuru, obserwowaliśmy i poznawaliśmy głębiej sytuacje w rezydencji dziesięciu królów demonów. Poznaliśmy dokładnie czwórkę z nich. Odświeżające było to iż przedstawienie takich postaci było inne niż pokaz ich przerażających zdolności na dzień dobry. Poznaliśmy pobieżnie ich sytuacje i zmagania w ich środowisku, a powstanie nowego królestwa zaskoczyło ich pośrodku własnych walk i spraw.
Kreska pomału poprawia się z tomu na tom, nadal jest jednak dosyć minimalistyczna. Jedyne co może zachwycać to ładny, typowo mangowy design postaci. Ich stroje są niczym narysowane pod zabawę dla twórców cosplayów.
Nic innego niestety w ilustracjach nie przykuwa uwagi. Rozdziały wychodzą w tygodniku i wizualnie wyglądają na typowo robione pod ilość nie jakość.
Na samym końcu jest dodatek w postaci paru stron tekstu – dziennika spod pióra smoka, istoty mieszkającej w wymiarze zdolności do pochłaniania ogromnych przedmiotów galarety Rimuru. Uwielbiam ten “punkt programu”, bo jeśli nie wyjaśnia drobnych fabularnych niedociągnięć i niejasności, to rozmiesza najbardziej z całego tomu.
Tom był bardzo przyjemny, podoba mi się kierunek w którym idzie seria. Nie przesadza w swojej parodii, ale też nie robi się za poważna – zostaje to co jest najprzyjemniejszą rozrywką. Bardzo polecam jako lekką lekturę.
Dane:
- Scenarzysta: Fuse
- Ilustrator: Mitz Vah
- Wydawnictwo: JPF – Japonica Polonica Fantastica
- Format: 148×210 mm
- Oprawa: miękka
- Papier: offset
- Druk: cz-b
- ISBN-13: 9788374717960
- Data wydania: 4 sierpień 2020
- Cena okładkowa: 25,20 zł