Bądź mną. Paweł level 30. Weź do recenzji komiks Kultury Gniewu opowiadający o incelu. W tym celu go przeczytaj. Czy będzie profit czy jego brak?
Przyznam się – lubię internetowe pasty. Na studiach zapoznał mnie z nimi niedziałający już Pastolektor (chędożyć karaczan.org!). Te wszystkie pasty o anonach i ich przygodach (bądź majakami, po których następuje bolesny powrót na ziemię) idealnie trafiły w mój typ humoru. Oglądam czasami kanał youtube’owy BEczKA. Tak, a co? Żyję w wolnym kraju, można oglądać materiały kierowane w stronę bardziej młodzieży gimnazjalno-licealnej. Więc gdy trafiła się okazja w postaci Incela Jana Mazura, to wiedziałem, że muszę to mieć.
Nasz główny bohater, Bartek to typowy anon. Nie taki przegryw, bo już nie mieszka w piwnicy rodziców i ma pracę w Żabce (lepsze nic niż rydz). Jego żałosny żywot obraca się wokół przeglądania forów skupiających podobnych, a nawet takich gorszych niż On, nieudaczników, słuchania muzyki i robieniu czynności zabronionych przez katechetów. Wszystko w samotności. Niby ma współlokatora, ale z nim praktycznie nie ma kontaktu. Jakby tego było mało, ten też jest podobnym odludkiem. Pewnego razu decyduje się wyjść do lasu, gdzie następuje punkt zwrotny w jego życiu.
Najnowsze dzieło Mazura zrobiło na mnie duże wrażenie. Spodziewałem śmiesznej historyjki; szczególnie, że stylistyka od razu kojarzy mi się z twórczością Jakuba Dębskiego, szczególnie z Dużymi Ilościami Psów Naraz, które były kultowe w moim liceum (“To w pale się nie mieści, by dziecku robić taką przykrość!”). Ascetyczne i proste rysunki wprost przywodzą na myśl wspomnianą wcześniej BEczKĘ. Jednakże historii daleko od komedii, mimo nielicznych akcentów humorystycznych.
Od samego początku autor daje do zrozumienia, jak kiepskie jest położenie Bartka. Przyjęło się, by z takich osobników jak on się nabijać i wzgardzać. Łatwo można byłoby zrobić z protagonisty odpychającego jednowymiarowca, który na własne życzenie dostaje kopa od komediowych bogów. Bartek ma świadomość, że coś jest nie tak i trzeba coś zmienić. Mazur mógł też pójść na łatwiznę i ukazać, że tytułowy incel będzie nienawidzić kobiet, bo tak. Jest tu kilka fragmentów przeszłości protagonisty, które ukazały jako tzw. “nice guya”, który nie miał tyle charyzmy, by podbić serce osobniczek płci pięknej, które też nie były kryształowe oraz spowodowały uraz i niewyleczone obawy, że każdy kontakt z kobietą zakończy się katastrofą. Nie jest to zły człowiek i w głębi duszy domyśla się, że nie powinien słuchać niewłaściwych głosów. Nie widzi chęci wybicia kobiet, choć pokazano że mógł mieć do tego przesłanki. W przypadku pojawiających się antagonistów to będą hejtować kobiety dla samej zasady, choć prawdopodobnie nie przeżyli jakichś faktycznych przykrości, tudzież koloryzowali swą przeszłość.
Nie tylko obrywa się mężczyznom. Pojawia się istotna postać w kobiety dziewczyny, będącej jak główny bohater podobnym przegrywem (przegrywką?) co on. Właściwie, w mniejszym, bo ma kumpelę, która poprzez wygląd przywodzi na myśl stereotypowe radykalne feministki. Owa kumpela popycha bohaterkę do działań, do których sama nie jest przekonana.
Czasami słusznie się radzi, by wychodzić do ludzi. Jednakowo trzeba wiedzieć do jakich. Incel trafił na nowych znajomych, którzy mają bardziej spaczone widzenie na kobiety i ich nienawidzą dla zasady. Według mnie to jest główne przesłanie Incela – tkwienie w pewnych kręgach jest zwyczajnie toksyczne i powinno się w porę wysiąść z tego pociągu. Jak to pokazuje, gdy się tego się nie zrobi w odpowiednim momencie to można jedynie żałować co najmniej zmarnowanego czasu. Gdyby dać sobie więcej czasu i zamiast wsłuchiwać opinii, pozornie trafnych, innych to ocenić na własny osąd, to faktycznie poszłoby się do przodu ku lepszemu (lub postawić na innych ludzi). Trochę nawet komiks w końcówce to sugeruje, choć autor pozostawia kwestię otwartą do własnej interpretacji.
Wydawało, że będzie to jakaś komediowa pasta o anonie, który cichaczem przemyci ważne przesłanie. Wszak taki Kapuśniaczek, film z Louisem de Funèsem pod płaszczykiem komedii o kosmicie przywołanym przez wiatropędnych rolników, skłania do refleksji nad przemijaniem życia i tego czy będziemy potrzebni. Mazur zaś wyprodukował komediodramat z naciskiem na “dramat”. Za to trafiający w punkt. Więc zakończę w stylu past – profit.
Dane techniczne:
- Scenariusz i rysunki: Jan Mazur
- Wydawnictwo: Kultura gniewu
- Format: 145×200 mm
- Liczba stron: 306
- Oprawa: twarda
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- Cena okładkowa: 69,90 zł