in , ,

Aldobrando [Recenzja]

 

Włoska robota

Tzw. powieść łotrzykowska w wersji komiksowej. Można by powiedzieć – sztampa. Bajka dla  dzieci lub zdziecinniałych dorosłych. Można, ale po co się uprzedzać? W końcu z tego stylu pełnymi garściami czerpali np. Cervantes czy Sapkowski. Trzeba przyznać, że autorzy Aldobrando naprawdę się postarali i nie kombinując za bardzo w konwencji, stworzyli całkiem przyjemny projekt.

W tego typu historiach utożsamienie się z bohaterami przychodzi dość łatwo. Jak jedzenie spaghetti na śniadanie. Przynajmniej w moim przypadku.

Aldobrando to chuderlawy sierota. Policzy do dziesięciu, każdemu pomoże i muchy nie skrzywdzi. Coś jednak karze sądzić, że chłopak niechybnie zawojuje świat. Jedyną niewiadomą pozostają życiowe wyboje jakie zgotuje mu los. Początki jak się można spodziewać nie są łatwe. Ojciec naszego bohatera to wojownik szukający sprawiedliwości w miejscu wyznaczonym do tego przez surowe prawo krainy – „Kotle”. Pragnąc zrealizować wyzwanie, powierza paroletniego syna staremu, zgorzkniałemu zielarzowi, wyrównując tym samym  stare długi. Ten moment jest istotny o tyle, że przekonuje nas co do powagi niełatwej sytuacji w jakiej znalazł się malec. Przekazanie szkraba jest dla obu panów przekazywaniem problemu jak gorącego kartofla. Niezadowolony starzec nie może jednak odmówić wojownikowi. Może właśnie z tego powodu przybrany dziadek – stary ekscentryk, przekazuje podrostkowi dość nietypową wiedzę. Żeby długo nie szukać – lekcja gotowania eliksirów na bazie wywaru z kotów. (Tak!) Ale to tylko złe, złego początki, o czym nasz bohater już niedługo się przekona. (Spokojnie) Kot przeżyje – drapiąc starego „kucharza” w oko, za to  młody Aldobrando wyruszy w świat poszukując leczniczego ziela mogącego uśmierzyć męki starego mistrza. Jak się można spodziewać wykonanie zadania nie będzie łatwe i mocno się skomplikuje. To w końcu powieść „Łotrzykowska”.

Historia zaprezentowana przez Gippiego i Critone jest prostolinijna. Opowieść prowadzi nas z perspektywy głównego bohatera oszczędzając skomplikowanych retrospekcji, nie nawiązuje do do legendarnych wydarzeń lub proroczych snów. Jakby autorzy uznali je za niepotrzebne fajerwerki w prostej balladzie, która powinna się bronić prostotą przekazu. Ten zamysł sprawdził się dzięki grafice ilustrującej komiks. Lekka, niepretensjonalna kreska znakomicie obrazuje coraz to bardziej wartką fabułę. Widać również dużą pracę nad wizerunkami głównych bohaterów. Są wyraziste i intrygujące, świetnie komponując się z naturalistycznie zobrazowanym tłem.

Niemieckie samochody

„Włoski komiks jest jak niemiecki samochód. Elegancki i niezawodny” Od momentu ukończenia lektury Aldobrando ten mało odkrywczy, prosty i prawdopodobnie nie do końca sprawiedliwy w przekazie slogan uparcie kołatał mi w głowie. No bo niby nikt tu prochu nie wynalazł, nie odkrył Ameryki, nie inscenizował lądowania na Księżycu. Wręcz przeciwnie. Na warsztat poszła prosta historia, której towarzyszą znane od dawna schematy kadru i montażu. Ilustracje same w sobie też nie są czymś czego wcześniej byśmy nie widzieli. Co w takim razie sprawia, że ta pikarejska opowieść jest ponadprzeciętna?

Dokładnie to samo co niemieckie samochody – solidny produkt. W wielu przypadkach mamy pewien problem z ocena danego tytułu. Coś sprawia, że uczucia po lekturze bywają mieszane. Często genialnej fabule towarzyszą ilustracje, którym daleko do doskonałości lub na odwrót. Czasem odpowiedni montaż sprawiłby, że odbiór danego komiksu diametralnie by się zmienił na jego korzyść. Wreszcie bywa i tak, że pretensjonalne, naiwne lub zwyczajnie nudne, bądź głupie historie otrzymują niesamowitą oprawę graficzną, na którą nie zasługują.

Z Aldobrando nie ma tego problemu. Nie jest genialny. Jest po prostu bardzo dobry na każdej płaszczyźnie. Znakomity na prezent, czy do własnej biblioteki. Dla nastolatków i dorosłych. Tutaj ważna uwaga. Komiks zawiera co prawda treści nawiązujące do przemocy, jednak autorzy bardzo umiejętnie “odwracają kamerę” chcąc ograniczyć ekspozycję drastycznych scen. Osobiście bardzo mi  to zaimponowało, bo wbrew pozorom nie jest to łatwa sztuka chcąc zachować realizm. Co więcej często epatowanie przemocą jest tanim chwytem na podkręcenie apetytu czytelnika.

W mojej ocenie komiks Gipiego i Critone stworzony jest na bazie idealnych proporcji jak w odpowiednio uwarzonym eliksirze. Wszystko od treści po ilustracje i samo wydanie – na bardzo wysokim, równym poziomie. “Solidna włoska robota” – Zaskakujące stwierdzenie – ale w przypadku tego komiksu tak właśnie jest.

 

  • Tytuł oryginału: Aldobrando
  • Scenariusz: Gipi
  • Rysunki: Luigi Critone
  • Tłumaczenie: Krzysztof Umiński
  • Wydawnictwo: Kultura Gniewu
  • Data wydania: 20.10.21 r.
  • Druk: kolor
  • Oprawa: twarda
  • Format: 192×265 mm
  • Stron: 204
  • ISBN: 978-83-66128-78-1
  • Cena: 109,90 zł

Znajdujemy ich, gdy są już martwi. Tom 1. Poszukiwacz [Recenzja]

Najlepsi wrogowie. Część trzecia: 1984–2012 [Recenzja]