in , ,

ISOLA tom 1 [Recenzja]

Fletcher, Kerschl, Msassyk

Wydawnictwo Non Stop Comics startuje z kolejną serią – Isola.
Dostałem niespodziewanie tom 1 tej serii do recenzji i muszę przyznać, że to całkiem miłe czytadło. Co od razu rzuca się w oczy to bardzo dobra okładka, która faktycznie przyciąga wzrok i niezłe wydanie. Księga przyzwoicie gruba, świetny papier, więc zagłębiłem się w ten magiczny świat.

Sam komiks to typowa historia drogi. Bohaterowie zaczynają w punkcie A i muszą dostać się do punktu B, po drodze uważając by niebo nie zwaliło im się na głowy. W tym konkretnym przypadku główne bohaterki to te same, które prezentują się na okładce. Nie zdradzę chyba zbyt wiele, gdy powiem, że specyficznie kolorowy tygrys to Królowa Olwyn, początkowo występująca w komiksie jako człowiek, a następnie pod postacią tygrysa. Dlaczego tak? Tego już nie zdradzę. Musicie sprawdzić sami w komiksie. Drugą okładkową osobą jest pani kapitan Rook z Kręgu, która jest nie tylko osobista strażą królowej ale także jej przyjaciółką.

Zawiązanie historii nie jest może oryginalne, ale jest dobrze poprowadzone. Otóż do królowej przybywa zalotnik z sąsiedniej krainy a ona odrzuca jego oświadczyny. Czy mógłby on przejść nad tym do porządku rzeczy? Oczywiście, że nie. Niepocieszony Bastian, czyli niedoszły małżonek królowej, zabija kapitana straży Fallsta. Kapitan był z królową od dzieciństwa. Teraz na jej barkach pozostaje wybór następcy. Wybór pada na Rook, którą przyprowadza przed oblicze Olwyn, jej chory na umyśle brat. Co ciekawe również on był tym który zaprosił Bastiana do pałacu by oświadczył się jego siostrze.

Później następuje mały przeskok w czasie. Rook wraz z królową, już przemieniona w tygrysa podróżuje do tytułowej, mitycznej krainy Isola, w której zamierzają ściągnąć z królowej czar, rzucony w formie klątwy. O tym co dokładnie się wydarzyło pomiędzy pasowanie Rook na kapitana a kolejnymi scenami dowiadujemy się ze strzępków wspomnień, snów i jaw. Ale nie wszystko jest od razu jasne, a czasami nie wiadomo dokładnie co jest jawą a co snem. Obie bohaterki podróżują nie głównym traktem lecz bezdrożami, unikając spotkania z przeciwnikiem nie nazwanym z imienia, ale określanym jako klany myśliwych. Pojawiają się kolejne postacie m.in. człowiek określany jako Moro, który prowadzi później królową do swojej wioski. Wszyscy po drodze wydają się polować na nasze bohaterki, zarówno ludzie jak i potwory. Wspomniane wcześniej klany myśliwych zaczajają się na panią kapitan i jej królową. Historia jest bardzo dynamiczna i nie ma chwili na przestoje. Czasami wydaje się niepotrzebnie zagmatwana, a momentami ciągnie nas za sobą z prędkością światła. Czyta się naprawdę fajnie. Jest to dopiero część pierwsza, więc sporo tu jeszcze niedopowiedzeń i rzeczy które czekają na rozwikłanie.

Strona wizualna jest naprawdę rewelacyjna. Komiks był wydawany oryginalnie w Image i widać trochę cech wspólnych z innymi komiksami tego wydawnictwa. Trochę w stylu Youngblood ze sporą nutką The Savage Dragon w mojej opinii, ale dostrzec można tutaj też inne inspiracje.  Wizualnie rysunki są naprawdę świetnie dopracowane a kolorystyka stoi na najwyższym poziomie.

Scenariuszowo jest przyzwoicie. Solidna, choć nie wybitna robota. Piszę to tylko w oparciu o pierwszy tom, bo później oczywiście może być lepiej. Ale jest na tyle dobrze, by chcieć sięgnąć po dalszą część. Jeżeli zatem w ostatnim zalewie komiksowych pozycji na naszym rodzimym rynku, chciałbyś/chciałabyś spróbować czegoś innego, poza najbardziej znanymi seriami, to rzuć okiem na tą pozycję. Myślę, że ma spory potencjał.

Wydanie jest uzupełnione o komentarz jednego z autorów o genezie tego komiksu, a także zestaw wszystkich okładek jakie się z tą powieścią wiążą.

 

Dane techniczne:

  • Scenariusz: Brendan Fletcher
  • Rysunki: Karl Kerschl
  • Kolory: Msassyk
  • Typ oprawy: Miękka
  • Wydawca: Non Stop Comics
  • Liczba stron: 168
  • ISBN: 978-83-8230-043-7
  • Cena okładkowa: 47,00 zł

Muminki. Zebrane. Tom 1 i 2 [Recenzja]

Bitwa o Narwik [Recenzja]