Nareszcie miałem okazję zapoznać się z kolejną odsłoną tego świetnie zapowiadającego się cyklu, utrzymanego w stylu space opera. Dwa pierwsze tomy pozostawiły mnie ze sporym niedosytem, bynajmniej nie dlatego, że czegoś im brakowało. Wręcz przeciwnie spójna historia i wartka akcja sprawiły, że zanim się obejrzałem, kończyłem lekturę drugiego albumu z tęsknotą spoglądając na zapowiedź trzeciej części. I oto jest: Kolonizacja 3. Drzewo macierzy.
Można by rzec – wszystko po staremu – co wydaje się być największym komplementem dla kontynuacji historii stworzonej przez Filippi i Cucca. Tu nie należało niczego poprawiać, a jedynie otworzyć portal do następnej przygody. Świat Kolonizacji oraz bohaterowie są na tyle dobrze pomyślani, że ich przygody można by tworzyć wręcz generycznie. Autorzy tej serii wyraźnie posiadają patent, na który składają się inspirujące grafiki w energetycznych kolorach, przyciągające uwagę postacie głównych bohaterów i mnogość niesamowitych lokacji.
Ciekawym zabiegiem w kontekście rysunku jest często używany w Kolonizacji tzw. widok izometryczny. Taki sposób kadrowania był szczególnie charakterystyczny dla komputerowych gier RPG z końca lat 90′. Przy ledwie raczkującej technice grafiki 3D imitował “trójwymiar”. W przypadku komiksu opowiadającego o drużynie bohaterów i wartkiej akcji, częste użycie tego sposobu ekspozycji wydaje się strzałem w dziesiątkę.
Fabuła Drzewa macierzy poza kolejną porcją międzywymiarowych pościgów i strzelanin, rzuca nowe światło na intencje przyświecające stronom konfliktu. Agencja nadal wysyła specjalne zespoły w poszukiwaniu zaginionych kolonistów. Milla Aygon wyrusza w kolejną misję przeświadczona o niecnych intencjach Szabrowników i bezinteresowności Atilów – obcej rasy wspierającej ludzkość.
Z tej wyprawy na pewno wróci z nowymi przemyśleniami.
Tak jak się można było spodziewać – trzecia odsłona serii dorównuje poziomem reszcie cyklu. Autorzy potwierdzili, że nic w ich projekcie nie jest kwestią przypadku tworząc spójną, wielowymiarową całość. Jedyne co mógłbym zarzucić twórcom to, że nadal pozostawiają mnie z wielkim niedosytem w oczekiwaniu na kolejne odsłony kosmicznej sagi.
Kolonizacja