Dlaczego właściwie postanowiliśmy umrzeć?
Czwórka nieznajomych spotyka się w pewnym jasno określonym celu. Każde z nich ma swoje powody i plan, w jaki sposób chciałoby ze sobą skończyć. Czy to tabletki nasenne, czy to gumowy wąż, dzięki któremu można zatruć się spalinami samochodu… Nie jest to jednak najważniejsze – liczy się skuteczność, bezbolesność i to, żeby nie zakończyć życia w samotności. Po to właśnie powstała internetowa strona dla samobójców – Black Paradox, a ten sam tytuł nosi manga Junjiego Ito, wydana przez J.P. Fantastica, którą mam przyjemność właśnie recenzować.
Wstęp sugeruje, że będziemy mieli do czynienia z rozterkami, związanymi z jakimś samobójczym paktem lecz niedługo później gdy motywacje bohaterów zdecydowanych na podjęcie tak drastycznego kroku wychodzą na światło dzienne – zaczynamy czuć, że wjeżdżamy na znajome tory dziwactwa i groteski – tak znamienne dla innych dzieł autora. Nie jest to jednak czysty horror z dużą ilością gore, raczej dziwny mariaż tegoż z lekkim science fiction – mamy tu bramy do innych wymiarów, androidy, będące replikantami żywych ludzi i nowe, niesamowicie cenne źródła energii o tajemniczym rodowodzie, przyprawione dobrze nam znajomą szczyptą konkretnej makabry.
Mam wizje katastrof, które mają mnie spotkać w przyszłości
Black Paradox jest dłuższą formą, na której od razu mocno zyskują postacie głównych bohaterów – wspomniana wcześniej czwórka nihilistycznie nastawionych do świata i życia niedoszłych samobójców. Każde z nich ma swoje motywacje, choćby i najgłupsze – poza tym są złośliwi, neurotyczni i kierują się w większości egoizmem i chęcią wykorzystania innych. Mimo tego czyta się ich zmagania z losem z prawdziwą przyjemnością, bo czyni to ich w pewnym sensie prawdziwszych. Tacy antybohaterowie, bezlitośnie wykorzystani przez innych i nie mający skrupułów, aby cynicznie kontynuować rozpoczęte dzieło i obserwować z ponurą satysfakcją rozwój sytuacji.
Historia dzieli się na sześć rozdziałów, gdzie w każdym temat przewodni jest odrobinę inny, rozwijając jednocześnie fabułę całości. Z samego początku następuje zapoznanie z bohaterami, gdzie wspólna wycieczka na łono natury w celu zbiorowego samobójstwa zmienia się (paradoksalnie!) w horror, w którym niektórzy są zmuszeni do walki o życie. Brzmi to dość niedorzecznie, ale sprawdziłoby się nawet jak zamknięta historia. W skrócie – początek zachęca, aby dowiedzieć się jak potoczą się dalsze losy niedoszłych samobójców.
Kto zobaczy swojego sobowtóra, w niedługim czasie umrze
Dalej jest tylko dziwniej. Następują kolejne próby samobójcze, pojawiają się nowe elementy, rozwijające fabułę powiązane z odźwiernikiem w żołądku jednej z postaci. Dowiadujemy się, że ta część naszego wnętrza może zostać określona po japońsku jako Brama Duchów, a dla nas maluczkich i niedouczonych jest to po prostu miejsce transferu przetrawionego pokarmu do dwunastnicy. I właśnie tam zaczynają otwierać się portale, a bardzo cenna substancja, zwana Paradonitem wkracza do naszego świata, mając go odmienić na zawsze.
Materiał jest twardszy niż diament i fascynuje każdego, kto z nim się zetknie. Fascynacja nie kończy się nawet wtedy, gdy padają pierwsze trupy. Powoli odkrywa się tajemnica Paradonitu, wprowadzając nam do panteonu postaci pierwszoplanowych genialnego, cynicznego i manipulującego naukowca, który nie cofnie się przed niczym by osiągnąć swój cel. Do niebezpiecznej gry wciąga naszych samobójców, a oni chcąc nie chcąc stają się swoistymi królikami doświadczalnymi, co prowadzi do dalece idących reperkusji.
Robot wyglądał jak ja, choć przewyższał mnie pod każdym względem
Z samym zakończeniem komiksu mam problem, bo z jednej strony jest satysfakcjonujące jeśli (biorąc pod uwagę determinizm wydarzeń) jesteśmy w stanie sobie wyobrazić co będzie później i widzimy jak piony w całej intrydze zostały rozstawione – to z drugiej chciałby się dowiedzieć czy poszło faktycznie tak jak przewidziano. Otwarte zakończenie smuci głównie dlatego, że zarysowany potencjalny rozwój fabuły jest bardzo interesujący a w stosunku do naszej wiedzy ostatnie słowa opowieści “Dla Dobra Ludzkości” brzmią nieskończenie ironicznie.
Czy Black Paradox Junji Ito i jego superbohaterowie astralnego świata niosą ze sobą nową jakość w stosunku do innych historii autora? Śmiem powiedzieć, że tak. Oczywiście jesteśmy świadkami niewytłumaczalnych wydarzeń i pięknej makabreski, ale wszystko w zadziwiający sposób trzyma się kupy i nie niszczy logiki świata przedstawionego. Bohaterowie też nie są tylko po to, aby być ofiarami potworności, a raczej niosą ze sobą swe brzemię, ulegając ciekawej przemianie.
Śmierć przepowiedziało mi moje własne odbicie w lustrze
Black Paradox w kwestii obrazu nie epatuje gore i makabrą za często – w większości trzymając się tak zwanej realistycznej kreski i czekając do odpowiedniego momentu, żeby przywalić czymś konkretnym, zostającym w wyobraźni i pamięci na długo. Występuje tu oczywiście efekt “następnej strony”, który Pan Ito doprowadził do maestrii (czytelnik widzi przerażone twarze świadków potworności, przewraca stronę i widzi duży kadr, przedstawiający to, co tak przeraziło innych) i jest wykorzystany bardzo zgrabnie.
Do samej długiej opowieści tytułowej zaś czytelnik prócz koszmarów, dostaje w bonusie dwie krótsze opowiastki. Jedna o pięknie przetłumaczonym tytule “Lizawa” prowadzi nas przez miejską legendę, o potworze napadającym ludzi w nocy na ulicach i bezlitośnie liżącym ich zatrutą śliną. Jest tam spora dawka standardowej dobrej makabry i obrzydliwości z grubej rury. Gwarantuję dużo fajnych, ohydnych scen i spuchniętych języków. Cały tomik kończy się kolorową (!) krótką historyjką z mrocznej przyszłości, przyprawionej pastelową barwą pod tytułem “Upiorny Pawilon”, przedstawiającą ptaka Kormorana, różniącego się zupełnie od znajomego nam wodnego ptactwa.
Wygląda na to, że przed nami jeszcze mroczniejsze czasy
Podsumowując jest to bardzo dobra pozycja, aby zapoznać się z dłuższymi historiami autorstwa Junji Ito, zanim chwyci się za tak abstrakcyjne lub obrzydliwe rzeczy jak “Remina” lub “Gyo”. Ewentualnie służyć może jako wstęp i sprawdzenie siebie przed lekturą takich kobył jak “Uzumaki”, będące jednym wielkim opus magnum autora. Historia jest przystępna, czasem nawet zabawna i zaciekawia co dalej.
Makabreska o Lizawie jest świetnym bonusem, pozostawiającym czytelnika w poczuciu nie straconego czasu. Bardzo dobrze mi się czytało “Black Paradox” i szczerze mówiąc mogę polecić ten komiks każdemu miłośnikowi makabry i czarnego humoru. Ja na całe szczęście się do takich zaliczam i bawiłem się nawet bardziej przednio.
Komiks przekazany do recenzji przez wydawnictwo J.P.Fantastica
Dane techniczne:
- Wydanie: 2014
- Scenarzysta: Junji Ito
- Ilustrator: Junji Ito
- Tłumacz: Paweł Dybała
- Typ oprawy: miękka z obwolutą
- Data premiery: 19.02.2014