fot. Quarax
in

Toksyczni Mężczyźni: Kylo Ren

Niektórzy ludzie uważają nową komiksową trylogię ze świata Gwiezdnych Wojen za najgorszą rzecz, jaka przytrafiła się franczyzie. Osobiście każdą taką osobę z tego miejsca chcę wyśmiać. Pamiętam robota Jedi, wyczyny Karen Traviss, Yuuzhan Vong oraz Hana i Chewiego na Ziemi. Nie wspominając o skaczącym po ciałach Palpatine’a i kolesiu, a na sto procent był to facet, który dopuścił do druku “strój” Darth Talon.

Z kontrowersji wokół nowej trylogii interesująca jest reakcja fanów na głównego antagonistę – Kylo Rena. Wielu ludzi za wszelką cenę pragnie, aby okazał się on dobry lub znalazł odkupienie. Jak się tak zastanowić, ma to wiele sensu. Kylo Ren jest jedną z nielicznych postaci złoczyńców w filmach, mającą wiele wspólnego z “prawdziwymi mężczyznami”, którzy do niedawna byli uważani za “rdzeń” fandomu Gwiezdnych Wojen.

Twórcy postaci wiedzieli, że nigdy nie przebiją Dartha Vadera i postanowili nie tylko nie próbować, ale zrobić coś genialnego i uczynić bycie w cieniu Vadera głównym wątkiem nowego antagonisty. Kylo Ren to uosobienie toksycznej męskości – idealizuje niebezpiecznego, pomimo swej tragiczności, potwora i próbuje budzić grozę tak samo jak on. Jego wybuchy złości, jego wyraźne pozowanie – to wszystko ma w sobie jakiś fałsz. Ilekroć naprawdę dokonuje jakichś okropnych czynów, pokazuje nam jak niebezpieczne może być takie ślepe zapatrzenie się w kogoś pokroju Dartha Vadera. W ten sposób Kylo staje się rodzajem krytyki wobec prawdziwych ludzi z naszego społeczeństwa. Tych, którzy są tak zapatrzeni w ideał mężczyzny, że mogą wydawać się z pozoru śmieszni i udawani, ale potrafią też stanowić zagrożenie.

Nie jest przypadkowe, że jego postać uosabia polityczny komentarz do nowej sagi. Oryginalna trylogia uczyniła złoczyńcą ludzi władających znanym nam światem, który uciska wszystkich i musi zostać unicestwiony – podobnie jak znienawidzone przez młodzież lat 70. instytucje dawnego porządku. W prequelach zło ma postać chciwych korporacji zacieśniających za bardzo swoje więzy z rządem. Teraz zło ma postać mężczyzny, który dorastał w dobrobycie, z kochająca rodziną i wieloma dobrymi modelami do naśladowania. Co więcej, był obdarzony rzadkim talentem, który otwierał przed nim świetlaną przyszłość, ale czuł się w jakiś sposób niezrozumiały i skrzywdzony. Skontaktował się z nim człowiek na drugim końcu znanego świata, który zaczął sączyć w jego umysł kłamstwa, żerować na jego poczuciu skrzywdzenia. Kyle Ren uwierzył, że świat jaki zna jest wypaczony i on, właśnie on, musi chwycić za broń i zaprowadzić porządek. Uwierzył w nieomylność własną i swojego mentora do tego stopnia, że nawet jego rodzina stała się dla niego wrogami. Teraz wyładowuje swój gniew na otoczeniu, próbuje kontrolować innych, bo nie ma kontroli nad samym sobą i jest gotów unicestwić wszystko, co uzna za zagrożenie.

Kylo Ren jest lustrzanym odbiciem zbyt wielu młodych mężczyzn, o których słyszymy coraz częściej. Mrocznym zwierciadłem tego, czym wielu z nas mogłoby się stać. A jednocześnie, gdy ci ludzie go widzą, nie są zdolni do samorefleksji, nie potrafią się zastanowić, czemu odrzucił wszystkie szanse, aby być jednym z tych dobrych, chociaż miał je podane na srebrnej tacy. Nie zrobił tego przecież z niewiedzy albo przymusu, w końcu Finn był od dziecka wychowany na wojownika tej samej grupy i nie miał nawet połowy tych samych możliwości i otwartych drzwi. A przy każdej okazji wybierał dobro. Nie potrafią zaakceptować, że może oni też – przez swoje zachowanie – są tymi złymi w czyimś życiu. Zamiast tego próbują idealizować Kyle Rena, albo wyśmiewają go jako zbyt miękkiego. Są gotowi wrzucić pod koła każdego. Rey, dzielna bohaterka i wzór do naśladowania dla dziewcząt, w ich oczach zostaje zredukowana do roli miłosnej, ewentualnie mającej przynieść Kylo odkupienie. Nieważne, że po tym, jak ją traktował, łącznie z torturami, nie ma to najmniejszego sensu. Podobnie nawet ukochane postacie jak Han, Leia i Luke są w ich oczach wypaczeni, aby móc usprawiedliwić zachowanie tego jednego człowieka. Tak bardzo są przyzwyczajeni do bycia bohaterami, że gdy w filmie jedyna postać taka jak oni jest jednym z tych złych, nie potrafią tego zaakceptować. I to na swój sposób czyni go o wiele bardziej przerażającym.

#mniesiepodoba15 [Shepard Fairey]

Miliardowy rekord Avengersów