in , ,

Kim są płaskie psy?

Napisać, że Bośniacki płaski pies to komiks specyficzny i wyjątkowy, to nic nie napisać. Dzieło Larsa Sjunnessona (scen.) i Maxa Anderssona (rys.) czekało na polskie wydanie prawie 15 lat. Bez wątpienia czekać było warto.

Bośniacki płaski pies to kolejny komiks o rozpadzie Jugosławii, a co za tym idzie, konflikcie zbrojnym z tego wynikającym i codzienności w trudnej rzeczywistości. Wcześniej w Polsce ukazały się Strefa bezpieczeństwa Goražde Joe Sacco (z drugim tomem przypisów), Pozdrowienia z Serbii Aleksandra Zografa i Faks z Sarajewa Joe Kuberta.

Mamy więc różne perspektywy, ale i stanowiska, które przedstawiają autorzy. Jednak – co jest kluczowe biorąc pod uwagę komiks Szwedów – dostajemy zupełnie inny sposób narracji. Napiszę nawet więcej. To zupełnie nowatorskie podejście do komisowego opisywania historii w ogóle. Pozostaje jednak pytanie – czy jest ono odpowiednie?

W komiksie przedstawiona jest historia podróży autorów ze Słowenii (z konwentu komiksu alternatywnego) do Bośni. To trasa za Skledarem, którego dzienniki wojenne mieli adaptować na komiks. Wyjechał on do Sarajewa przewożąc w lodówce… ciało Tito, który jest symbolem minionego porządku spod znaku komunizmu. W Sarajewie nasi bohaterowie rozpoczynają poszukiwania Skledara, a przy tym obserwują codzienność miasta zniszczonego wojną. Wszędzie obecne jest ubóstwo, a zachowania społeczne nie są niczym regulowane.

Tu zaczyna się wszystko to, co szokuje w tej publikacji. Na ulicach Sarajewa znajdują się m.in. tytułowe płaskie psy, czyli po prostu trupy zwierząt, których nikt nie sprząta, zastępy wdów po zamordowanych w Srebrenicy, które patologicznie potrzebują kontaktu z mężczyznami, czy – powszechnie sprzedawane w łuskach po nabojach – lody.  To wszystko szokuje, dziwi, ale też zastanawia.

Ten obraz wynika ze specyficznej wrażliwości autorów, którzy na swój sposób przefiltrowują zastaną tam rzeczywistość. Znajdziemy tu elementy sennego koszmaru, który towarzyszy traumie. Pewne jest, że efekt finalny może wzbudzać kontrowersje. Czarny humor i niedorzeczności w wizji Sjunnessona i Anderssona mają prawo powodować poczucie przekroczenia pewnej granicy smaku, ale i tabu mówienia i pisania o wojnie i jej skutkach.

Zrozumiem czytelników, którym Bośniacki płaski pies nie przypadnie do gustu. Jednak w moim odczuciu jest to komiks nie tylko ważny, ale też bardzo dobry i przemyślany. W dzisiejszym świecie, w którym z różnych mediów zasypywani jesteśmy obrazami wojny, autorzy dają nam zupełnie świeże spojrzenie na nią. Większość z tych medialnych korespondencji wojennych nie różni się od siebie, co powoduje, że coraz mniejsze wrażenie robi na nas sama wojna. Jesteśmy znieczuleni na te obrazy. Koło Bośniackiego płaskiego psa nie przejdziemy obojętnie. Wojna ma dalej swój dramatyczny wymiar, o którym musimy pamiętać.

Tytuł: Bośniacki płaski pies
Scenariusz: Lars Sjunnesson
Rysunek: Max Andersson
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Rok wydania: 2018
Tytuł oryginalny: Bosnian flat dog
Wydawca oryginalny: Kartago
Rok wydania oryginału: 2004
Liczba stron: 88
Format: 210×295 mm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Druk: cz.-b.

Doktorant w Instytucie Polonistyki i Kulturoznawstwa na Uniwersytecie Szczecińskim. Redaktor „Zeszytów Komiksowych”. Publikował m.in. w „Pograniczach”, „Midraszu”, „Odrze”, „Fabulariach” i „Tyglu Kultury”. Specjalista ds. projektów edukacyjnych Stowarzyszenia POP-ART.

Avengers – Czas się kończy, tom 1 [recenzja]

II Festiwal Przystanek Komiks w Piasecznie