in , ,

Black Beetle – Bez wyjścia [Recenzja]

Francesco Francavilla

Ten komiks to przyznaje spora niespodzianka dla mnie. Autora musiałem sprawdzić w internecie, bo nie miałem wcześniej z nim styczności, ale jakość jego pracy zaskoczyła mnie pozytywnie. Sam komiks jest jakby żywcem wyjęty z lat 40tych i złotej ery superbohaterów. Historia nie jest specjalnie skomplikowana, ale tez nie jest przez to prostacka. Ot, do bólu klasyczna opowieść, pełna kluczowych elementów z tamtego okresu. Co mogłoby się kojarzyć z początkiem lat 40tych w Stanach zjednoczonych? Jest zamaskowany mściciel/obrońca, który mimo braku mocy wyjaśnia zagadki kryminalne, są nazistowscy szpiedzy których misja wiąże się z tajemniczym artefaktem i okultyzmem, jest futurystyczny, jak na tamte lata sprzęt. Wreszcie jest wojna mafijnych gangów, piękne kobiety, wspaniałe samochody i całe mrowie innych podobnych. Ot początki superbohaterskie w najlepszym wydaniu.

Mówiąc szczerze, część plansz niemal wygląda jak plakaty filmów z tamtego okresu. Jeżeli lubicie takie klimaty to zdecydowanie wsiąkniecie w świat  Black Beetla, jeżeli nie to i tak warto chociaż rzucić okiem.

Historia, jak już wspominałem, specjalnie skomplikowana nie jest, jest za to świetnym hołdem autora, który jest miłośnikiem oryginalnych komiksów z tamtego okresu i tą miłość widać w pietyzmie każdej strony. Ocierające się o geniusz sceny walki, bezbłędny klimat i naprawdę sprawne operowanie kadrami. Na dobrą sprawę, poza kilkoma scenami, zamiast Beetla mógłby być wstawiony Batman i komiks też nie ucierpiałby na tym, a długouchy miałby kolejny dobry album na swoim koncie. Tutaj wprowadzony jest jednakże nowy bohater, chociaż ewidentnie inspirowany postaciami jak wspomniany wcześniej Batman, Dick Tracy, Spirit itd. A nasz tajemniczy Black Beetle najpierw, w zeszycie zerowym, powstrzymuje nazistowskich szpiegów, jednocześnie pomagając uroczej pracownicy muzeum.

Gdyby nie to, że posługuje się on pistoletem i nie drży mu ręka gdy ma zabić przeciwnika, można by pomyśleć, ze już bardziej klasycznie się nie da. W tle oczywiście są wszelkie uprzedzenia do nazistów, okultyzmu i całej otoczki około wojennej. W kolejnych częściach robi się już trochę bardziej bardziej podręcznikowo i wzorcowo. Wojna lokalnych bossów mafijnych w typowym mieście amerykańskim lat czterdziestych. W poszukiwaniu śladów trafimy do mrocznych kanałów, w przebraniu Beetle będzie musiał udać się do modnego klubu nocnego, nadmienię że oczywiście na głowie będzie miał kapelusz fedora, trochę w stylu Indiany Jonesa, a w tle będzie koncert. Wypisz wymaluj, każde stereotypowe wyobrażenie o tamtych czasach. Na szczęście nie jest to pastisz, a forma hołdu. Wszystko układa się w wyborna całość a elementy puzzli powoli ukazują większy obrazek.

Wszystko wykonane jest niezwykle gustownie. Rysunki są idealnie mroczne by podkreślić klimat komiksu, a jednocześnie nie są w żaden sposób przesadzone. Kolorystyka jest stonowana, specjalnie nawiązująca do groszowych powieści czasów prohibicji i wielkiego kryzysu. Francesco wspiął się na wyżyny sztuki komiksowej, rysunki są doprawdy świetne, przeciwnicy odpowiednio dobrani i adekwatni do superbohatera z którym mają się zmierzyć.

Ten komiks nie aspiruje do tego by być wybitny, ale jak najbardziej do tego by być solidną pozycją komiksową już tak. Wszystko tutaj idealne współgra i z chęcią zobaczę dalsze części Black Beetla.

Od strony wydawniczej warto docenić Kboom, bo przygotowali wszystko na najwyższym poziomie. Dobre wydanie, świetne dodatki w postaci wszystkich okładek serii, szkiców i storyboardów. Jest naprawdę dobrze. Bardzo dobra pozycja na jesienne wieczory i raczej taka do której będzie się jeszcze wracać.

Dane techniczne:

  • Scenarzysta: Francesco Francavilla
  • Ilustrator: Francesco Francavilla
  • Wydawnictwo: KBOOM
  • Format: 180×275 mm
  • Liczba stron: 152
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • ISBN-13: 9788395867583
  • Data wydania: 14 maj 2021
  • Cena okładkowa: 69,00 zł

Diuna – 1 – Ród Atrydów [Recenzja]

Uwodzenie. Historia Architektoniczno-kryminalna [Recenzja]