in , ,

Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera [Recenzja]

Na początku swojej recenzji filmu Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera chce zaznaczyć że nie jestem fanboyem DC ani Zacka Snydera. Piszę to bo wg niektórych czołowych recenzentów z youtube’a tylko tacy będą chwalić ten film.
A teraz do rzeczy.
Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera jest dla mnie świetną odskocznią od nurtu ustanowionego przez MCU. Jest mroczny, brutalny, pełen patosu i przy tym cholernie wciągający.
Nie odczuwa się tych 4 godzin poświęconych na oglądanie. Nie nuży. Warto wspomnieć że film podzielony jest akty, co ułatwia rozłożenie go sobie na raty.
Ja postanowiłem machnąć go na raz i przygotowałem się przed seansem by nie robić przerw.
Może dlatego więcej szczegółów mi nie umknęło tak jak u wspomnianych na początku recenzentów 😉
Przez te 4 godziny zaprezentowano sporą ekipę bohaterów z pośród których niektórymi teoretycznie powinniśmy mieć do czynienia po raz pierwszy. Teoretycznie, gdyż ten film oglądamy parę lat po premierze Ligi Sprawiedliwości w wersji Whedona oraz Aquamana. Dlatego raz jeszcze poznajemy Flasha, Cyborga oraz Aquamana, przy czym mają oni bardziej rozbudowany wątek osobisty. A najbardziej Cyborg, czyli Victor Stone, którego wątek jest naprawdę szeroko rozbudowany.
Każdy z świeżaków ma swoje 5 minut i odgrywa ważną rolę.
Wiemy co potrafią albo widzimy jak się uczą swoich zdolności, które są jeszcze bardziej widowiskowe niż w wersji z 2017 roku. Nikt z nich nie jest na doczepkę a ich obecność jest jasno wyjaśniona.
Lecz nie tylko postacie pośród Ligii dostali upgrade scenariuszowy względem pierwowzoru.
Główny antagonista, Steppenwolf wypada znacznie lepiej niż w wersji Whedona. Wygląda groźniej i ma motywację dla swoich czynów, czego brakował we wcześniejszej wersji filmu.
Steppenwolf w nowym wydaniu
Ponadto wprowadzenie głównego złola, Darkseida, znacznie bardziej podbiło stawkę.
W 2017 roku było chyba tylko raz wspomniane jego imię. Tutaj dowiadujemy się o nim znacznie więcej, co potęguję poczucie zagrożenia.
Darkseid
Co do samego filmu to trzeba podchodzić do niego jako prezentację efektów pracy reżysera.
To nie jest kolejny blockbuster kinowy. Ma zupełnie inną budowę i zapewne kinowa wersja opowiedziała by z grubsza tą samą historię ale mielibyśmy wiele scen mniej. Zresztą nie ukrywam że jest kilka zbędnych scen. No i nadmierne slow motion, które reżyser najwidoczniej ubóstwia, mogłoby w niektórych scenach nie występować.
Ponadto trzeba cały czas mieć na uwadze kiedy te sceny były kręcone, czyli przed filmem Aquaman i w okresie gdy co chwila padały nazwy projektów z DC nad jaki Warner Bros chce się pochylić. Stąd taki epilog (dosyć długi), który stanowi podbudowę nie tylko pod kontynuację JL ale i solowych przygód superherosów, z którymi się zapoznaliśmy. Niestety odejście od projektu Snydera, niezadowalający odbiór przez widzów Ligii Sprawiedliwości w wersji Jossa Whedona oraz zły posmak jaki pozostawiły po sobie filmy BvS oraz Suicide Squad sprawiły że wiele pomysłów trafiło do lamusa.
W filmie dostajemy wątki, które na tym etapie nic nam nie mówią, co jest również wypominane przez recenzentów jako karygodny błąd. Warto sobie jednak uświadomić, że gdy na początku MCU wprowadzano Nicka Fury’ego i jego S.H.I.E.L.D. oraz ukazano Kamienie Nieskończoności to wielu widzów nie zaznajomionych z komiksami też nie wiedziało skąd taka podjarka u pozostałych.
Justice League w wykonaniu Snydera to zdecydowanie wstęp do czegoś znacznie większego i epickiego. Zresztą w samym epilogu dostajemy sneak peek przyszłości ukazujący w jakim kierunku historia podąży ale nie wiemy jakie dokładnie wydarzenia do tego doprowadzą.
Porażka wcześniejszych filmów z DCEU sprawiły że całe te uniwersum rozwodniło się. Dostaliśmy co prawda potem dobre filmy takie jak Aquaman, Shazam oraz Birds of Prey ale w ogólnym rozrachunku wyglądają jak krok wstecz w budowie wspólnego uniwersum. Te tytuły nie mają w sobie praktycznie nic co sugerowałoby że w najbliższej przyszłości czeka nas kolejny kamień milowy w DCEU.
To naprawdę smutne, gdyż przydałaby się przeciwwaga dla MCU, którego filmy są dobre ale robione pod jedno kopyto. Trzymają się kurczowo schematów, które doprowadził do sukcesu MCU, co jest zresztą zrozumiałe. W końcu chodzi tu o kasę, lecz sądzę że na obecnym etapie, gdzie zakończono jeden rozdział historii, Marvel Studios może sobie pozwolić na swobodę w eksperymentowaniu. Czy tego się podejmie? Wątpię spoglądając j widzowie są zauroczeni dotychczasowym formatem tych filmów.
Dlatego liczę że DC wraz z Warner Bros będą dostarczać nam kolejne różnorodne filmy adaptojące komiksy. I nie chodzi mi wyłącznie o kolejne filmy pokroju Jokera ale autentycznie spójnie uniwersum.
Syder Cut jak dla mnie jest udanym filmem i liczę że może włodarze Warner Bros pokuszą się o kredyt zaufania dla Snydera, by ten doprowadził do końca swoją historię Ligi Sprawiedliwości. Zapewne znajdą się zaraz głosy że to niemożliwe ale przypominam że podobnie mówiono o wypuszczeniu na światło dzienne Snyder Cut 🙂
Żyjemy w czasach kiedy internet i funkcjonujące w nim portale społecznościowe odgrywają ważną rolę. Więc jeżeli taka będzie wola widzów jasno wyrażona na owych portalach, będzie duże zainteresowanie Ligą sprawiedliwości w wykonaniu Zacka Snydera oraz jeżeli pieniądze będą się zgadzać to prędzej czy później plany kontynuacji trafią na tablicę włodarzy studia.
A póki co zachęcam do obejrzenia Ligii Sprawiedliwości…
…tej jedynej właściwej…
….od Zacka Snydera  🙂
Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera
Zack Snyder’s Justice League
Gatunek akcja
fantastyka naukowa
o superbohaterach
Rok produkcji 2021
Data premiery 18 marca 2021
Kraj produkcji  Stany Zjednoczone
Język angielski
Czas trwania 242 minuty
Reżyseria Zack Snyder
Scenariusz Chris Terrio
Główne role Ben Affleck
Henry Cavill
Gal Gadot
Jason Momoa
Ezra Miller
Amy Adams
Ciarán Hinds
Jared Leto
Muzyka Junkie XL
Produkcja Deborah Snyder
Charles Roven
Wytwórnia Warner Bros. Pictures
DC Original Max Original
Dystrybucja HBO Max

„Potęga zemsty” autorstwa Daniela Komorowskiego to pewien ewenement. [Recenzja]

The Weatherman. Tom 1 – Jody Leheup, Nathan Fox, Dave Stewart [Recenzja]