in

Wężowy Bóg – Łzy Odyna [Recenzja]

Le Gris (scenariusz) – Dellac (Rysunki)

 

Wydawnictwo Amber uraczyło nas komiksem o wikingach. Wyjątkowo tym razem historia nie toczy się w zwyczajowych lokalizacjach Szwedzko-Duńsko-Norweskich, lecz przenosimy się na Islandię, gdzie władca wikingów południowej części zimnej wyspy znajduje przypadkiem na brzegu resztki Drakkara z przywiązanym do niej jeszcze żywym jeńcem. Zamiast, jak na wikingów przystało, zabić przybysza, zabierają go do swojej wioski, bo dostrzegają piętno Odyna na jego piersi. W momencie przesłuchania rozbitka, na wioskę napada konkurencyjny klan wikingów, a nasz bohater wpada w szał berserka i pomaga powstrzymać napastników. W szale bitewnym zabija przywódcę najeźdźców, który okazuje się być synem władcy klanu z północy. Skutkuje to oczywiście kolejnymi perturbacjami i spodziewaną zemstą owego władcy. Nasz Berserk okazuje się Orkadyjczykiem o imieniu Elryk wygnanym przez króla Norwegii za nieposłuszeństwo. Nie został przez króla zabity, właśnie ze względu na wspomniane wcześniej piętno Odyna, które jest znakiem jedynie trzech legendarnych wojowników- berserków.

Tak przedstawia się historia w tym komiksie, który ma być pierwszym z całej trylogii islandzkiej zapowiedzianej na tylnej okładce. Opowieść jest oczywiście wariacją jakich wiele z mitologią nordycką w tle i jeżeli chodzi o scenariusz to raczej nie wyróżnia się specjalnie. Ot typowa, dość przyzwoita awantura w świecie wikingów. Kilka z rozwiązań fabularnych brzmi dość znajomo, kilka wydaje się dość naciąganych, a na niektóre należałoby spuścić zasłonę milczenia.

Akcja wydaje się toczyć bardzo szybko, momentami aż za bardzo. Zanim się obejrzymy, z jednej sceny płynnie przechodzimy w następną, po to by zatrzymać się dwa miejsca dalej. Mam dziwne wrażenie, że starano się zbyt wiele zmieścić w jednym albumie na raz. Zamiast pozwolić nam poznać bohaterów, wir akcji ciska nas to tu to tam, trochę jak w filmach Michaela Baya, gdzie bardziej skupiano się na akcji i efektach wizualnych, niż nad opowiadaną historią. Na całe szczęście to tylko momenty. Od strony wizualnej komiks prezentuje się całkiem przyzwoicie, chociaż widać wyraźną inspirację innymi rysownikami. Ja dostrzegam wpływy Grzegorza Rosińskiego i Thorgala, ale bardziej już z późniejszych lat i okolic „Niewidzialnej Fortecy” i „Słonecznego Miecza”. Rysunki są dość szczegółowe, ale mam pewien niedosyt, bo całostronicowy początek, więcej obiecywał, niż późniejsze kadrowanie.

 

Całość czyta się szybko i dość przyjemnie, ale pozostaje pewne poczucie niewykorzystanego potencjału. Na uwagę zasługuje tutaj dobre wydanie z wydawnictwa Amber. Twarda okładka i naprawdę przyzwoitej jakości papier podnoszą odbiór tego komiksu. Wydanie w polskiej wersji naprawdę staje na wysokości zadania, niech tylko scenariusz kolejnych części mu dorówna. Z innych ciekawostek na które warto zwrócić uwagę, to randomowa numeracja stron przez rysownika (nie wydawnictwo). Pojawiają się m.in. dwie strony z nr 11, dwie z numerem 14, brak jest 16 itd. Jeżeli następna część podniesie poprzeczkę wyżej, to poczuje się mile zaskoczony. Samą pierwszy album oceniłbym na solidne 6 na 10 możliwych, czyli przyzwoite, ale raczej nieprędko do tego wrócę.

Dane techniczne:

  • Wydanie: 2020
  • Autor: Jerome Le Gris (scenariusz), Benoit Dellac (rysunki)
  • Typ oprawy: Twarda
  • Wydawca: Amber
  • Liczba stron: 48
  • ISBN 978-83-241-7227-6
  • Cena okładkowa: 44,80 zł

Mercy – tom 1 – Dama, mróz i diabeł [Recenzja]

Generał i Diuk [Recenzja]