in , ,

Sonic. Punkt zwrotny 1 [Recenzja]

W internecie można już zobaczyć trailer zbliżającej się wielkimi krokami do kin drugiej odsłony filmu o Sonicu. Wydawnictwo Amber dobrze się wstrzeliło w czas i wydało komiks o przygodach tego sympatycznego, niebieskiego jeża.

Dzisiejszą recenzję chciałbym poprowadzić dwutorowo, z punktu widzenia dorosłego, wychowanego na platformówkach entuzjasty gier i komiksów, i z pomocą mojego pięcioletniego syna, z jego punktu widzenia. Ale zacznijmy może od samej fabuły. Główny antagonista Sonica został pokonany i jedyne co zagraża mieszkańcom krainy to pozostałości jego wielkiej armii. Niezliczona horda robotów badników i superbadników naprzykrza się wszystkim, którzy będą mieli pecha być na ich drodze. Mimo iż Doktora Eggmana nie ma i nikt go nie widział ostatnio, ataki robotów zdają się być przez kogoś koordynowane. Zamiast dotychczasowej przypadkowej rąbanki, ewidentnie przebłyski jakiejś strategii dają się odczytać w ich poczynaniach. Kto zatem się za tym wszystkim kryje?

Nasz bohater staje na drodze badników i widowiskowo rozwala wszystko co stanie na jego drodze. Pomagać mu będą Tails oraz Amy Rose. Razem będą pomagać mieszkańcom napadniętych miasteczek i ruchowi oporu w pokonywaniu coraz to kolejnych, wymyślniejszych robotów.

Akcja jest bardzo prędka, czego zresztą można było się spodziewać po Sonicu, którego jakby nie było symbolem jest szybkość. Jest energicznie, gwałtownie i ruchliwie, ale w tym całym pędzie nie jest chaotycznie. Widać, ze jakaś tajemnica powoli się wyłania za horyzontem, ale jeszcze nie będzie dane nam tak szybko się przekonać, z kim przyjdzie się zmierzyć naszym bohaterom.

Strona wizualna jest całkiem przyzwoita. Kadrowanie i rysunki pozwalają odczuć pełen dynamizm akcji. Jest kolorowo i rzucająco się w oczy, ale to dlatego, że komiks ten zwyczajnie kierowany jest do najmłodszego czytelnika. I to on lub ona mają mieś największą przyjemność z tego wydania.

Sam Amber dopilnował, by wydanie było zrobione na bogato w postaci twardej, lakierowanej okładki czy papieru kredowego. Wizualnie naprawdę dobry komiks.

On strony scenariuszowej, jest przyzwoicie, ale bez fajerwerków. Mam uczucie, że scenariusz ma być i tak głównie tłem wyścigu Sonica. Do czego można mieć jedynie wątpliwości, to fakt, że stron w komiksie jest mniej niż 50, czyli dwa zeszyty, co wydaje się być trochę zbyt mało jak na album.

I teraz wspomniane wcześniej dwa punkty widzenia. Z poziomu mojego, czyli osoby która na gierkach m.in. z Sonikiem się wychowała, ta pozycja nie wyróżnia się jakoś nadzwyczajnie. Jest miło, ładnie ale zdecydowanie zbyt krótko. Oczy cieszą ładne kolory i rysunki, ale brakuje trochę głębi.

Z poziomu jednakże mojego syna, to genialne dzieło. Siedział ze mną i wpatrzony wielkimi oczami chłonął każdą stronę, jednocześnie zadając miliony pytań. Był zadowolony z akcji, wątku nie zgubił, brakowało mu Eggmana, ale wyjaśniłem dlaczego go nie ma. Poza tym było w dużej ilości roboty i była z nimi zwycięska walka Sonica. Cóż można oczekiwać więcej?

Podsumowując, nie jest to wybitne dzieło, ale nie oszukujmy się, nigdy do takiego nie pretendowało. Miało być miło dla oka i kolorowo dla dzieci, i oba te punkty są jak najbardziej spełnione. Jeżeli zatem jesteś rodzicem i powoli przedstawiasz komiksy swoim pociechom, albo zwyczajnie chcesz dzieciaki czymś zająć na trochę to jest to pozycja zdecydowanie dla ciebie.

Całkiem dobrze.

Dane techniczne:

  • Scenarzysta: Ian Flynn
  • Ilustrator: Tracy Yardley, Adam Bryce Thomas, Jennifer Hernandez, Evan Stanley
  • Wydawnictwo: Amber
  • Format: 187×287 mm
  • Liczba stron: 48
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Cena okładkowa: 49,80 zł

Conan z Cymerii. Wydanie zbiorcze – Tom 1 [Recenzja]

Avatar. Ścieżka Tsu’teya część 1 [Recenzja]