in , ,

Authority, tom 1 [recenzja]

Oferta w linii DC Deluxe robi się coraz ciekawsza. Oprócz standardowego uniwersum DC Comics polski czytelnik otrzymuje także pozycje z jego imprintów jak np. WildStorm. W tym roku DC Deluxe oferuje drugi tytuł, a także jeden z koni pociągowych tegoż imprintu. 

Komiksy wychodzące spod szyldu DC Deluxe w tym roku mają u mnie dobrą passę. Począwszy od Miracle Mana Toma Kinga niemal każda pozycja znalazła miejsce na moim regale. Wszystkie są różnorodne, mają coś do zaoferowania i nie są n-tym Batmanem. Pierwotnie nie interesowałem się Authority, jednak gdy poznałem (i pokochałem) Planetary tego samego autora, to wiedziałem, że muszę mieć i ten komiks.

Authority to dziecko Warrena Ellisa, który część postaci stworzył w trakcie pisania Stormwatch, innego tytułu WildStorm. Ellis zauważył, że pisana przez niego pozycja była lubiana przez redakcję mimo słabej sprzedaży i trochę się z tym źle czuł. Zdecydował więc wziąć swoje zabawki i stworzyć nowy tytuł wraz Bryanem Hitchem, ówczesnym rysownikiem Stormwatch, ale tym razem coś własnego. No i stało się.

Authority na pozór to typowa grupa superbohaterów, jakich wielu. Jednakże wyróżnia ich to, że nie patyczkują się z przeciwnikami, nawet za cenę niewinnego życia. Może ktoś powiedzieć, że “hej! a lata 90.? Ta cała moda antybohaterów i mrukliwych zabijaków z wielkimi spluwami i kieszonkami o ksywkach z generatora mrocznych pseudonimów?”. Co wyróżnia scenariusz Ellisa? Uczciwość. Nic tu nie jest na pokaz, a przemoc jest tylko dodatkiem. I nie jest przemoc typu kategoria PG-13. Jak mają latać krew i urywane łby, to nie ukrywa się tego w kadrze. Jeden z przeciwników Authority mówi wprost, czemu planuje podbić Ziemię. A jest to motywacja, gdzie wydaje mi się, że ci wszyscy ówcześni scenarzyści od twardych antybohaterów z dużymi spluwami powiedzieliby “Eee… No nie… Wciąż to czytają dzieci…”. Jednocześnie nasi bohaterowie, choć można mieć zastrzeżenie do ich metod i zdaje mi się mają także ciągoty do dyktatu nad ludźmi, to w gruncie rzeczy dalej klasyczni superbohaterowie, których spokojnie widziałbym w DC bądź Marvelu, a fabuła to standard w historiach o grupach superbohaterskich, które cytując klasyka walczą ze złem i występkiem.

Więcej tutaj jest zgrywy z gatunku superbohaterszczyzny niż jakiejś próby dekonstrukcji gatunku. O metodach w walce wspominałem. Midnighter i Apollo to wykapani Batman i Superman, a ich stosunki to obśmianie relacji tych drugich. W końcu pierwszym przeciwnikiem Authority jest jakiś zaginiony kuzyn doktora Fu Manchu. Także gratulacje dla Ellisa, że nie traktuje swych bohaterów aż tak serio. Bo wówczas byłoby to z pewnością ciężkostrawne.

Można mówić, że komiksów pokroju Authority jest teraz na pęczki. Osobiście radziłbym spojrzeć na to od strony – jako przetarcie szlaków. Dla przykładu tragiczne dzieciństwo Rorschacha ze Strażników aż tak nie robi wrażenia, bo trop smutnego dzieciństwa jest już tak zajechany, że prosi się o parodię. Jednak w czasie premiery, szokowało czytelników nieprzyzwyczajonych do tego typu zagrań. Te wspomniane przeze mnie pęczki ktoś musiał zapoczątkować, a rola ta przypadła Authority. Ze względu na niepatyczkowanie się ze złoczyńcami i przekraczanie granic moralności komiks okazał się dość przełomowy i dzięki temu zapisał się w historii, ale w także w innych kwestiach. Jednak nie zdradzę, co się wydarzyło.

Oprawa graficzna autorstwa Bryana Hitcha, gdzie prezentuje swój styl charakteryzujący się realistyczną kreską i filmowym rozmachem, na pewno przypadnie też do gustu. To solidna robota, która nie ma znamion maniery tkwiącej jeszcze w latach 90.

Czy mam jakieś zarzuty? Ano, jeden. Komiks jest… za krótki. Serio, kiedy zaczynałem wchodzić w ten świat i zżywać się z bohaterami, to już się skończył. Chcę więcej tej historii. Tak więc jestem chętny na tom drugi, który wyjdzie w połowie 2021 roku.

Co prawda bardziej spodobał mi się Planetary, ale przy Authority bawiłem się dobrze. Spokojnie można mówić o tym tytule jako klasyce amerykańskiego komiksu. Więc warto postawić go na półce.

Dane techniczne:

  • Scenariusz: Warren Ellis
  • Rysunek: Bryan Hitch
  • Wydawnictwo: Egmont Polska
  • Tytuł oryginalny: The Absolute Authority vol. 1
  • Wydawca oryginalny: Wildstorm
  • Format: 180×275 mm
  • Liczba stron: 354
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Cena okładkowa: 124,99 zł

Dni, których nie znamy – Timothe Le Boucher [Recenzja]

Zaginiona Kopalnia Phandelvera