in , ,

Bloodborne – tom 2 – Pieśń Wron [Recenzja]

W życiu każdego czytelnika zdarzają się lektury ciężkie, które na pierwszy rzut oka wydają się niezrozumiałe i bełkotliwe. Następuje wtedy znamienny moment wyboru – odkładamy dany tytuł na półkę z ulgą, aby nigdy do niego nie wrócić – albo zagryzamy zęby i czytamy jeszcze raz, bo wydaje nam się, że coś przegapiliśmy. A potem jeszcze raz. I kolejny. Bo gdzieś z tyłu głowy coś mówi nam, że gdy osiągniemy to, do czego dążyliśmy tyle czasu – na końcu podróży czeka na nas nagroda w postaci swoistego zrozumienia opowieści i odkrycia czegoś co sprawi, że złapiemy się za głowę ze zdumienia.

Nieważne Jak Bardzo Pragniesz To Zrozumieć…

Gra Bloodborne, na której motywach opiera się recenzowany przeze mnie tytuł posiada swoistą mechanikę Wglądu (z ang. Insight). Im jest go więcej tym prowadzony przez nas bohater jest w stanie zrozumieć lepiej otaczający go świat, zobaczyć ukrytą prawdę i dojrzeć prawdziwy sens swoich zmagań. Śmiem postawić tezę, że wydany niedawno przez Egmont drugi tom komiksu Bloodborne o podtytule “Pieśń Wron” kieruje się tym samym elementem przewodnim.

Czytelnik rzucony na głęboką wodę onirycznych scen zmarszczy tylko brwi i stwierdzi, że dziwniejszego komiksu nigdy nie czytał, a Ales Kot jest strasznie słabym scenarzystą, co prawda dzielnie wspieranym przez fantastycznego rysownika – Piotra Kowalskiego we współpracy ze wspaniałym kolorystą Bradem Simpsonem… Ale o co tu w ogóle chodzi? Czy warto zajrzeć głębiej i spróbować to ogarnąć?

…I Tak Nigdy Nie Poznasz Całej Prawdy

Pierwszą z przedstawianych dwóch opowieści jest tytułowa “Pieśń Wron”. Główną bohaterką jest Eileen Wrona, której atrybutem wizualnym są postrzępiony kapelusz, płaszcz z ptasich piór i maska przypominająca kruczy dziób. W samej grze napotykamy ją gdy jako Łowczyni poluje na innych, trudniących się tą samą profesją – tych, którzy zatracili się w łowach i oszaleli. Natrafia ona na bardzo specyficzne morderstwo, mające rytualne znamiona. Co ciekawe, rytuał jest na tyle oryginalny, że przywołuje wspomnienia rodzinnych stron Eileen, szarpiąc bezlitośnie jej zszarganym umysłem i pogrążając ją w nawale wizji z przeszłości.

Bohaterka podąża niestrudzenie tropem mordercy po spirali prosto w otchłań szaleństwa, szukając odległych cieni z poprzedniego życia, aby w pewnym momencie otrzymać dar Wglądu i dotrzeć do ciekawego finału, po którym już nic nie będzie takie samo w tej opowieści. Czytelnik takiego daru niestety nie otrzymuje i płynie wraz z jej nurtem myśli, starając nadążyć i nie pogubić się w metaforach. Gdy jednak i on zobaczy, co jest ukryte za zasłoną obrazów – jest w stanie poczuć prawdziwą satysfakcję.

Wtedy także i sama opowieść ulega zmianie – przynajmniej w naszych oczach i nawet gdy rozpoczniemy kolejny raz lekturę, zobaczymy pełniejszy jej wymiar. “Gratulacje, właśnie wzrósł Twój Poziom Wglądu”

Ujrzałem Prawdę, Czuję Ją W Nozdrzach, Kiedy Się Budzę

Druga z opowieści to “Zerwana Zasłona”, opowiadająca historię człowieka oddanego poszukiwaniu prawdy o świecie. Awanturnika, dezertera, uczonego, badacza. Kogoś, kto nie cofnie się przed niczym aby w końcu dotrzeć do celu i rzucić światło na sprawy. Człowiek ten dociera do pewnych zapisków, których nie jest w stanie zrozumieć w świadomy sposób – za to jego podświadomość… Pracuje i odblokowuje kolejne “Poziomy Wglądu” jeśli uczepimy się terminologii gry Bloodborne.

Zaczyna się od dziwnych twarzy w cieniach, oknach i drzwiach, kojarzących się z traumami z przeszłości. Później jest tylko gorzej – bohater rusza w przerażającą podróż w poszukiwaniu zrozumienia tego, co się dzieje – oczywiście w trakcie traci zmysły do reszty, co odzwierciedla fajnie sposób narracji, pozwalający komiksowi poszaleć razem z czytelnikiem i pogubić się pomiędzy wierszami.

W samej historii pojawiają się znane z gry postacie i miejsca, swoją migawkę ma tu nawet Eileen Wrona, czy też postacie z pierwszego tomu komiksu zatem niesie to wszystko ze sobą sporo fanserwisu. Bląkamy się w narracji w bardzo przyjemny sposób nie wiedząc, co jest rzeczywistością, a co majakiem zrujnowanego umysłu i płyniemy na fali do miejsca, gdzie najlepiej przestać się już przejmować sensem przedstawianych wizji i wydarzeń.

Gdy się będziemy przejmować i nie zrozumiemy motywu przewodniego (a przynajmniej nie spróbujemy pójść w tę stronę) to zakończymy lekturę z poczuciem straconego czasu. Jeśli jednak sięgniemy za zasłonę w podobny sposób jak i w pierwszej opowieści i zaczniemy szukać “prawdy” wraz z głównym bohaterem, odnajdziemy ją na ostatnich stronach i przyznam, że mnie osobiście dopiero wtedy elementy układanki zaczęły się dopasowywać, sprawiając mi wielką satysfakcję.

Prawda, Której Nie Da Się Wypowiedzieć

“Pieśń Wron” jest komiksem ciężkim w odbiorze pod względem narracyjnym. Ales Kot popłynął w nim bardzo w stronę onirycznych majaków tworząc coś z pozoru niezrozumiałego, lecz dostępnego dla osób, które wczytają się w z pozoru nic nie znaczące obrazy i zaczną dodawać do siebie elementy puzzli. Obawiam się jednak, że zmartwię szukających jednego słusznego rozwiązania. Obie historie podlegają mocno interpretacji i wcale nie musi być tak, że to co sam odkryłem i sobie ubzdurałem jest tym, o co chodziło autorowi.

Z filmowych porównań możnaby komiks Kota i Kowalskiego zestawić z filmem Cosmatosa “Beyond the Black Rainbow”. Tak samo podlega wielu interpretacjom i tak samo odrzuca osoby niecierpliwe, nie chcące zagłębić się w temat, albo po prostu szukające innego rodzaju rozrywki w filmie czy komiksie. Jeśli jednak da się mu szansę i odsunie na bok pierwsze wrażenie w stylu “co ja właśnie przeczytałem” to odkryje się prawdziwe (moim skromnym zdaniem) – nie bójmy się tego słowa – dzieło sztuki.

Osobiście również jestem ciekaw interpretacji obu opowieści u nie znających samej gry – czy jest w stanie się obronić bez tego? Myślę, że tak, choć przy drugiej opowieści w tomie – “Zerwanej Zasłonie” może to być bardzo trudne, a zarazem prowadzące do bardzo interesujących przemyśleń.

Abym Przejrzał Na Oczy

Rysunki Kowalskiego wspaniale rozwijają wizję scenarzysty, szczególnie w dużych kadrach, przedstawiających krajobrazy i bogate tła. Tam gdzie ma być przerażająco i szalenie jest dokładnie w ten sposób, tam gdzie ma być przez chwilę choć melancholijnie, lub po prostu zwyczajnie – mamy odpowiedni klimat ku temu. Kolory Simpsona to osobna kwestia, którą chciałem podkreślić – to, w jaki sposób podkreśla się dany krajobraz, różnice w postrzeganiu danych przestrzeni i w końcu piękna zabawa światłem sprawia, że już nigdy nie będę zapominał o tej ważnej niezwykle części tworzenia komiksu per se. Genialna robota na obu frontach.

Nie można też nie wspomnieć o kilku stronach, które są zrobione w stylu mozaiki z powtarzających się kadrów ułożonych w stylu lustrzanego odbicia, potęgując niesamowitość danej sceny. Jest to fantastyczny pomysł i wymagał dobrego wyczucia i współpracy pomiędzy wszystkimi członkami zespołu autorów – scenarzysty i rysownika. Dla niektórych może to być przerost formy nad treścią, do mnie trafił idealnie.

Jako piękną kropkę nad “i” chciałbym pochwalić również wydanie Egmontu – szyte w twardej oprawie i na wysokiej jakości papierze. Na końcu jako bonus dodano galerię okładek (a jest tam na czym oko zawiesić), oraz projekty tychże, gdzie po kolei widzimy szkic, tusz i kolor i możemy docenić magię Simpsona po raz kolejny.

Miasto Yharnam, Obmyj Mnie Czerwienią

Podsumowując, chciałbym polecić ten komiks wszystkim, ale nie mogę z czystym sumieniem – spróbuję zatem w inny sposób. Jeśli szukasz przede wszystkim rozrywki i zrozumiałej historii i nie lubisz się napocić przy czytaniu – spróbuj choć dla samych wrażeń estetycznych i potraktuj to jako wizytę w galerii sztuki nowoczesnej o tematyce związanej z Bloodborne.

Jeśli jednak nie boisz się abstrakcyjnie podanych historii, samodzielnego poszukiwania sensu przedstawionej opowieści i mimo tego – częstego zagubienia się w wątkach zanim zaczniesz tkać jakikolwiek sens – to jest to komiks dla Ciebie. Osobiście moje odczucia na temat tej lektury oscylowały od całkowitego zagubienia, po jakąś desperację w próbie znalezienia sensu i naprawdę satysfakcjonującego poczucia zrozumienia jakie na sam koniec uzyskałem. I tego życzę każdemu, bo przecież nie chodzi tylko o to by przeczytać i zapomnieć, czyż nie?

Komiks przekazany do recenzji przez wydawnictwo Egmont

Dane techniczne:

  • Wydanie: 2020
  • Seria/cykl: BLOODBORNE
  • Scenarzysta: Ales Kot
  • Ilustrator: Piotr Kowalski
  • Tłumacz: Piotr Czarnota
  • Typ oprawy: twarda
  • Druk: kolor
  • Cena okładkowa: 79,99 zł

Pan cykada – jednotomówka Waneko [Recenzja]

Tragedia na Przełęczy Diatłowa. Historia bez końca [Recenzja]