in , ,

Moon Knight (Marvel Now 2.0) [RECENZJA]

Marc Spector – znany też jako Moon Knight / Jake Lockley / Steven Grant – od lat walczy z przestępcami i dba o bezpieczeństwo Nowego Jorku. Ale czy na pewno? Kiedy Marc budzi się w zakładzie dla obłąkanych, dowiaduje się, że spędził w nim niemal całe życie. Wszystkie jego tożsamości zostają podane w wątpliwość. Dokoła siebie widzi twarze, które równie dobrze mogą być maskami: wyniosłej pani doktor, nieprzyjaźnie nastawionych sanitariuszy, pacjentów o pustym spojrzeniu. Jedne skrywają przyjaciół, inne – wrogów lub, co gorsza, bogów i potwory.

Jedną z charakterystycznych cech Moon Knighta / Marca Spectora jest jego niepewne zdrowie psychiczne, dlatego sensowym jest że Jeff Lemire, rozpoczął opowieść od ukazania Marca jako pacjenta szpitalu psychiatrycznym.
Marc ma wspomnienia o byciu Moon Knightem, ale nic nie pamięta o tym, jak się dostał do szpitala. Co więcej, psychiatra szpitalny poinformował go, że przebywa w nim od dwunastu lat.
Z drugiej strony, nasz bohater ma wizje swojego egipskiego boskiego patrona, Khonshu, które sugerują mu, że personel szpitalny to w rzeczywistości inne, złe egipskie mitologiczne istoty.

 

Lecz najlepsza część historii zaczyna się w momencie, kiedy Marc postanawia uciec ze szpitala. Czytelnik (podobnie zresztą jak i bohater) zastanawia się czy Marc Spector całkowicie oszalał, czy jest okłamywany przez wszystkich dookoła? Dodaje to dreszczyku emocji i poczucie niepewności w trakcie lektury.

Lemire w opowiadanej historii, kładzie mocny nacisk na osobowości Marca Spectora i jego alternatywnych alter ego, które wykorzystuje, gdy nie przywdziewa kostiumu Moon Knighta.
Każde z nich, gdy wychodzi na pierwszy plan otrzymuje swój charakterystyczny styl kreski jaką ilustrowane są przygody bohatera.
Dzięki temu poza pracami Grega Smallwooda, odpowiedzialnego za większość warstwy wizualnej albumu, ujrzeć możemy ilustracje innych, gościnnych artystów (Wilfredo Torres, Francesco Francavilla, James Stokoe).

Sam album jest potężną cegłówką, składającą się z 3 woluminów: Lunatic, Reincarnations oraz Birth and Death. Poza nimi oraz galerią okładek alternatywnych w skład albumu trafił zeszyt drugi serii Moon Knight z 1980 roku.
Więc zawartość tego tomiska jest zacna.

Dla osób niezaznajomionych z tym superbohaterem, komiks Moon Knight może wydawać się z początku chaotyczny. Lecz im dalej tym wszystko zaczyna być bardziej klarowne a i o samym głównym bohaterze można sporo dowiedzieć się (jego origin oraz sojusznicy).

Moim zdaniem jest to obecnie jedna z najlepszych historii Marvela ostatnich lat po którą każdy może śmiało sięgnąć. Nie jest to ciągnący się  w nieskończoność tasiemiec z czym kojarzą się komiksy Marvela. Dlatego zagospodarujcie trochę czasu dla Moon Knighta. Warto!

 

Dane:

  • Scenarzysta: Jeff Lemire
  • Ilustrator: Greg Smallwood
  • Wydawnictwo: Egmont
  • Liczba stron: 344
  • Format: 16.7×25.5cm
  • Oprawa: miękka
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Cena okładkowa: 79,99 zł

Mistrz romansu Nozaki – tom 2 [Recenzja]

Deadly Class – #4 – 1988 Umrzyj za mnie. [Recenzja]