in , ,

Predator vs Judge Dredd vs Aliens: Dziel i Plącz – John Layman, Chris Mooneyham [Recenzja]

Próba Napaści na Sędziego – Dodatkowe Dwadzieścia Lat

Nie bawimy się w żadne kompromisy i subtelności. Już na pierwszy rzut oka potężny zestaw dumnie puszący się na okładce wskazuje jednoznacznie z czym będziemy mieli do czynienia. Oto historia, w której najtwardszy Sędzia Mega City zmierzy się ze sławnymi w popkulturze maszkarami, zwanymi Ksenomorfami – i żeby tego było mało – do tego wszystkiego dołączą Predatorzy, folgujący swojemu myśliwskiemu hobby. Czytelnik od razu może się nastawić na jazdę bez trzymanki, gęsto ścielące się trupy, różnokolorową juchę wylewającą się z kadrów i zestawy twardzielskich onelinerów – głębokiej fabuły i przemyśleń na temat sensu życia tu nie znajdziemy, ale jest to w pełni szczery deal i nikt nie mydli nikomu oczu, że jest inaczej.

Zawsze, gdy pojawia się nowy crossover (przynajmniej w moim przypadku), następuje obawa, że będzie to jakiś nieznośny paździerz z głupią rozwałką i bez oryginalnych pomysłów. W końcu tego typu zestawienie w łatwy sposób może być zrobione jako sztampowy samograj, czyli wypuszczeni Obcy, polujący Predatorzy, a w sam środek jak zwykle zostaje dorzucony jakiś bohater, który musi przetrwać wzięty w dwa ognie – tutaj na szczęście jest inaczej – płyniemy oczywiście po krawędzi sztampy, ale utrzymuje nas na pewnym poziomie paliwo z ciekawych, zabawnych i dających frajdę świeżych pomysłów, oraz oczywiście sama postać Sędziego, który się nie szczypie nawet w obliczu tak potężnych wrogów.

Popełniłeś Wielki Błąd, Szumowino

Wszystko rozpoczyna się na mokradłach Alabamy, gdzie z dala od ciekawskich oczu i Sędziów z Mega City urzęduje sobie doktor Reinstöt, będący tamtejszą parodią Dr Moreau. Jako genialny genetyk tworzy sobie nie niepokojony hybrydy ludzi i zwierząt, aż do momentu gdy na jego terenie pojawia się samotny Predator. Rozpoczynają się łowy, w których miejscowe hybrydy niekoniecznie są zwierzyną i staje się jasne, że kosmicie potrzebne będą posiłki… W międzyczasie w tę samą stronę podążają poszukiwani, zbrodniczy kultyści, którzy wraz ze swoim zrobotyzowanym Arcybiskupem Emoji starają się umknąć pościgowi Sędziów z Mega City z Dreddem na czele.

W ręce Reinstöta wpadają rzeczy osobiste samotnego Predatora, umożliwiające mu rozpoczęcie badań nad funkcjonowaniem Ksenomorfów i chyba wszyscy wiedzą jak to się skończy. Będziemy w stanie zaobserwować różnego rodzaju szalone wersje Obcych, w tym PredAliena, Obcego z trąbą słonia, Obcego z rogami w różnych miejscach i to będzie tylko wierzchołek góry lodowej. Dorzućmy do tego ekipę ratunkową Predatorów, Sędziów i Arcybiskupa Emoji i mamy z tego wszystkiego od czasu do czasu strzelającą i bryzgającą krwią samonapędzającą się karuzelę szaleństwa, dającą czytelnikowi masę frajdy.

LOL! ROTFL! Zbawienie TBD, Apokalipsa TBD

Pod kątem pomysłów komiks naprawdę daje radę, balansując na krawędzi sztampy, ale jednak nie upadając w nią w całości. Świetny jest jak zawsze niezłomny charakter Dredda, opierdzielającego z góry na dół każdego nawet w najbardziej beznadziejnej sytuacji. Bardzo dobrym pomysłem są szalone hybrydy rodem z Wyspy Dr Moreau, które potem dają pole do popisu bardzo oryginalnym projektom Obcych. Sam doktor Reinstöt jest z wyglądu zainspirowany postacią graną przez Belę Lugosi w “White Zombie” z 1932 roku, Predatorzy różnią się między sobą w widoczny sposób taktyką walki i ekwipunkiem, a przysłowiową wisienką na torcie jest mój ulubieniec – Arcybiskup Kościoła Emoji – nienawidzący ludzi robot posługujący się głównie językiem skrótów smsowych.

Co nie zagrało w pełni? Akcja pędzi na złamanie karku, aby zmieścić się w ograniczonym oryginalnie formacie czterech zeszytów i czasem czuje się wrzucone na chama skróty fabularne, gdy akcja wykręca się o 180 stopni poza kadrem i nagle stajemy w obliczu sytuacji, o których tylko słyszymy, a wątki się domykają często same. Zakończenie zostało zrobione również mam wrażenie na chybcika, suspensu tam za grosz i na finiszu tej jazdy bez trzymanki zostajemy z pewnym takim niedosytem. Podchodzę do powyższych problemów jednakże ze zrozumieniem, bo mając crossover trzech dużych franczyz i ograniczoną ilość miejsca trzeba się mocno nagimnastykować, żeby utrzymać sens opowieści.

Morderstwo, Podpalenie, Udawanie Mesjasza i Przekroczenie Prędkości

A właśnie za utrzymanie charakteru i sensu tej pulpowej historii zabrał się nie byle kto, bo sam laureat nagrody Eisnera – John Layman, znany z nagradzanej wielokrotnie serii komiksowej “Chew”. Zapewne dlatego mamy tu tak dobre szastanie zaskakującymi wydarzeniami i jak już myślimy, że większego przegięcia nie będzie – pojawia się na następnej stronie. Jak już wspominałem, jest to pulpa i akcyjniak, ale nie nudzący komiks akcji też trzeba umieć napisać, szczególnie z takim szalonym crossoverem.

Za rysunki odpowiada Chris Mooneyham, który wraz z kolorystą Michaelem Atiyehem stworzyli wiarygodny i jednolity – pasujący do siebie nawzajem wizerunek zarówno Sędziów, mutantów jak i kosmitów. Widać fajną zabawę formą, światłem i kolorem. Często kadry są wykonane w sposób bardzo pomysłowy, prezentując dane postacie w jak najlepszy sposób, lub ujmując je bardzo dynamicznie w ruchu. Świetnym pomysłem jest skupienie się na szczegółach odróżniających od siebie nawet tak bezimiennych gości jak Predatorzy.

Na Ziemię Jest Wstęp Wzbroniony

Tłumaczenie jest okej i nie trafiłem na kłujące w oczy dziwne chochoły, choć przyczepiłbym się do zbyt młodzieżowego slangu mutantów na początku komiksu (“Jacha”, “Mordeczko”) gdzie w oryginale miałem wrażenie, że oni raczej wieśniaczą jak przystało na dzikusów z bagien. Mamy również kolejną interpretację “Oh Gord” – “Bożu” – może podejść, albo i nie. Z kolei podobało mi się nazwanie mutanta z rogami jelenia o imieniu Buck – Daniel – widać tu kreatywne podejście do tematu.

Wydanie jest bardzo porządne, twarda okładka, wysoka jakość papieru, dobre natężenie koloru. Muszę również pochwalić za zamieszczenie “Szkicownika” na końcu, przedstawiającego Doktora Reinstöta, Predatorów i Arcybiskupa Emoji w szczegółach z dopiskami rysownika, gdzie można przyjrzeć się charakterystycznym elementom odzienia czy wyglądu.

Zakłócasz Orzeczenie Werdyktu Skazującego

Podsumowując, jestem bardzo zadowolony z lektury tego komiksu. Jest szczery w swojej wymowie, nie udaje, że jest czymś innym niż rozrywkową, pulpową rozwałką – co go ciągnie do góry to ciekawe projekty postaci i fabularna dzika jazda bez trzymanki, nie będąca prowadzącym donikąd mordobiciem tylko wycinającym wątki i postacie krwawym spektaklem nie traktującym się specjalnie poważnie. Nudzić się też raczej nie można, gdyż co chwilę jesteśmy raczeni jakimiś (sensownymi lub nie) zwrotami akcji.

Można też mówić, że takie crossovery – czysto rozrywkowe powstają po prostu aby je odfajkować- bez jakichś górnolotnych założeń… Jasne, ale nie samą rozrywką tzw wysoką człowiek żyje i czasem dobrze wziąć na tapetę coś, co rozśmieszy, otumani i pozostawi w dobrym nastroju. Na pewno jednak jest to również kwestia oczekiwań – ja po zobaczeniu tytułu pomyślałem, że dostałem w swoje ręce niezłe padło i brakuje tam tylko zapewne jeszcze Terminatora do kolekcji, a podczas lektury przyjemnie się rozczarowałem, bo bawiłem się przednio. I takich właśnie pozytywnych zaskoczeń również Wam życzę, a teraz pozostaje tylko – OMG  KFC  PDQ  DOZO… L8R

Komiks przekazany do recenzji przez wydawnictwo Scream Comics.

Dane techniczne:

  • Seria: Predator vs. Judge Dredd vs. Aliens
  • Wydawnictwo: Scream Comics
  • Tłumacz: Aaron Welman
  • Format: 170×260 mm
  • Liczba Stron: 108
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Data wydania: 7 grudzień 2020

Dziewczyna do wynajęcia [Recenzja] tom 1 i 2

Twarz, brzuch, głowa. Memuar graficzny [Recenzja]