foto: Marcin Okoniewski https://www.facebook.com/okonwsieci/
in ,

Wywiad z Anetą Jadowską

Madzia Garstka, wojownicza, mimo raptem 155 cm wzrostu, nieco zagubiona 23-latka, to główna bohaterka nowego, usteckiego cyklu kryminałów Anety Jadowskiej. Po spotkaniu w szczecińskim Empiku, autorka zgodziła się odpowiedzieć na kilka pytań specjalnie dla naszego portalu. Zapraszamy do lektury!

Foto: Marcin Okoniewski

MK: Madzia jest w wieku, który uważasz za niezbyt rozsądny, wizualnie w ogóle Ciebie nie przypomina. Miałam nie zadawać tego pytania, bo kto to widział doszukiwać się autora w bohaterze, ale… Co z Anety znajdziemy w Madzi?

AJ: Drobiazgi. Miłość do morza, za wielkie serce i nie zawsze wystarczająco wiele rozsądku. Szczerą niechęć do biegania. Myślę, że też umiejętność dostrzeżenia jasnej strony nawet w bardzo niewesołej sytuacji. Sporo ma też po miniaturowej i utalentowanej plastycznie Magdzie Babińskiej, mojej wspaniałej ilustratorce. I co nieco po przyjaciółce, która właśnie wylądowała z licencjatem z kierunku humanistycznego i spędziłyśmy godzinę rozmawiając o tym „co dalej” i o tym, jak absurdalnych wyborów dokonuje się w wieku 18 lat, a w wieku 23 lat zbiera się ich żniwo. I dylematach, czy brnąć dalej, czy mieć odwagę zmienić coś i znaleźć coś innego, w sam raz dla siebie.

Moi bohaterowie to zawsze zbieranina. Dokładam do nich rzeczy, słowa, obrazy różnych miejsc i osób, aż zaczynają w mojej głowie przypominać prawdziwych ludzi. Tylko bardziej, bo życie i literatura rządzą się innymi prawami, wbrew temu, co wielu myśli.

MK: Na ile Ty, Twoja rodzina, znajomi, inspirują Cię do tworzenia bohaterów?

AJ: Myślę, że najlepszą definicją pisarza jest ta: to człowiek, który nieustannie poświęca uwagę światu. Przyglądam się, podsłuchuję, obserwuję z bliska i z daleka. Bliskich, znajomych i całkiem obcych. Ludzie są składowiskiem historii, więc oczywiście, że są dla mnie nieskończoną inspiracją.

MK: Kryminały często opowiadają o swoich głównych bohaterach – policjantach, detektywach, silnych facetach, wielokrotnie po przejściach. Ty decydujesz się na młodą, drobną dziewczynę, bez żadnego doświadczenia w kryminalistyce. Dlaczego?

AJ: Pisałam już powieści z perspektywy policjantki czy policjanta, z perspektywy ultratwardej i wyszkolonej morderczyni na zlecenie. Magda Garstka jest przyjemną odmianą. A jej słabości są, moim zdaniem, jej siłą – dzięki nim jest znacznie bliżej czytelnika. Plus sama forma lekkiego i wakacyjnego kryminału, z mocnym tłem obyczajowym, o wiele lepiej sprawdza się z taką właśnie heroiną. Jej śledztwo jest intuicyjne, mniej formalne, może błądzić i zapędzać się w różne kierunki, nie jest ograniczona przepisami, a przy tym, jako kelnerka i pokojówka, jest niemal niewidzialna. Ludzie często nie zwracają uwagi na obsługę, rozmawiają przy nich całkiem swobodnie i nie zawsze myślą o tym, jak blisko przecinają się ich drogi i jak cienka jest bariera intymności, na przykład w hotelu.

MK: To nie pierwszy raz, gdy Twoja bohaterka jest uzdolniona plastycznie – Madzia maluje, a np. Malina z opowiadania Idiota skończony rysuje komiksy – to po Tobie? A może po autorce grafik do powieści? Czy po prostu podziwiasz, gdy ktoś ma taki talent?

AJ: Stanowczo mają to po Magdzie, która jest nie tylko moją ilustratorką, ale też bliską przyjaciółką. Podziwiam jej talent i uwielbiam obserwować ją przy pracy. Te chwile, gdy błysk natchnienia wystarczy, by wybuchała rysunkami, jak bohaterowie musicali wybuchają piosenkami.

Sama dużo rysowałam jako nastolatka, nieco powyżej średniej, ale daleko mi do prawdziwego talentu – może za mało ćwiczyłam, bo pisanie i czytanie pochłaniało mnie dużo bardziej.

Ale szanuję i podziwiam wszystkich, którzy mają talent i pracują, by nie tylko się za jego pomocą komunikować, ale tworzyć coś unikalnego i wyjątkowego. Wielu ludzi fetyszyzuje talent. Ja wiem, że talent to dopiero początek.

MK: Na ile rzeczywistość Cię zainspirowała do napisania tej powieści, a na ile po prostu urodziła się ona w Twojej głowie?

AJ: To zawsze ciężko ocenić procentowo. Zbieram historie, słucham ludzi, a potem coś się skleja, coś się łączy, zderzają się atomy i wyłania się coś nowego, czasami nawet nie pamiętam, skąd coś się wzięło. W przypadku Ustki było wiele inspiracji. Opisałam to w eseju o tym, jakie drogi doprowadziły do Ustki, który wciąż można znaleźć na Lubimy Czytać.

MK: Trup na plaży to powieść kryminalna, ale nie wątek tytułowego trupa jest tu najważniejszy. W książce pojawiają się poważne tematy społeczne, snujesz też rozważania na temat rodziny. Czy książka była tylko pretekstem, by te tematy poruszyć? Czy tematyka pojawia się tylko dodatkowo?

AJ: Trudno powiedzieć, by była to tematyka dodatkowa, skoro to absolutnie kluczowy wątek dla całokształtu powieści. Bez tego wątku nie byłoby historii, nie byłoby wielu bohaterek. Piszę powieści rozrywkowe, ale zawsze dotykają one rzeczy dla mnie istotnych – tożsamości, samoświadomości, dochodzenia do swojego głosu, budowania relacji międzyludzkich, rodziny i przyjaźni. Przemoc domowa pojawiała się już w moich wcześniejszych powieściach, ale w fantastyce pewne rzeczy łatwiej przemycić, w kryminale wątek obyczajowy po prostu bardziej rzuca się w oczy. I dobrze, bo czytelnicy zaczynają się zastanawiać, budują empatię wobec ofiar, rozumieją sytuacje, w których sami nigdy się nie znaleźli lub przeciwnie – układają sobie w głowach to, co sami przeżyli i rozumieją lepiej co i dlaczego ich spotkało. Literatura rozrywkowa ma, moim zdaniem, nie tylko za zadanie bawić, ale też dostarczać paliwa do myślenia i czucia więcej.

I moi czytelnicy mnie nie zawiedli – na spotkaniach poruszamy te tematy, dostaję maile i listy. I dobrze – im więcej rozmawiamy, tym lepiej. Bo milczenie służy katom, nie ofiarom.

MK: Wciąż książka pozostaje jednak utworem z gatunków tych rozrywkowych. Jak i, uprawiana wcześniej przez Ciebie, fantastyka. Wiem, że z fantastyką się nie rozstajesz, zresztą ta w Twoim wykonaniu nie jest aż tak bardzo czysta gatunkowo, podobnie jak Trup na plaży zresztą. Planujesz jeszcze jakieś gatunkowe skoki w bok?

AJ: Idea czystości gatunkowej nigdy mnie nie pociągała. Mieści się u mnie w tej samej szufladce, co maratony – nie jest niczym złym, ale stanowczo nie jest dla mnie. Pierwszeństwo zawsze będzie miała historia i bohaterowie. Gatunek to coś wtórnego, etykietka naklejana po fakcie.

Wybrałam sobie na długie lata urban fantasy właśnie dlatego, że to gatunek bękart, mieszaniec, który może nie trafia na salony, ale może więcej i nie musi przestrzegać zasad. Tak o nim pisał George R.R. Martin i zgadzam się z nim w tym temacie w całej rozciągłości. Trup na plaży jest mieszanką kryminału, powieści obyczajowej, komedii, ma jakieś elementy powieści inicjacyjnej, cozy mystery… Można to rozbierać na części, ale dla mnie to po prostu historia Magdy Garstki, jej rodziny i przyjaciół, pewnego lata, które zmieniło wiele w życiu wszystkich.

Co do skoków w bok… pewnie tak. Bardzo lubię ten moment, kiedy zaczynam coś całkiem nowego, nikt się niczego nie spodziewa, nic nie muszę, nie ma presji. W tym momencie decydują się losy całkiem nowego skoku w bok – byłam niewierna gatunkowi i grupie docelowej, ale wierna mojej ilustratorce. Napisałam a Magda Babińska zilustrowała opowieść dla dzieci o chłopcu, który widzi duchy. Testy na dzieciach dowodzą, że wyszło nam coś naprawdę fajnego. Zobaczymy, czy świat jest na to gotowy 🙂

MK: Czy i kiedy ciąg dalszy przygód klanu Garstków?

AJ: Stawiałabym na początek przyszłego roku. Bo w międzyczasie Nikita 3 i niespodzianka na jesień… Czeka mnie parę lat żonglowania kilkoma seriami i utrzymywania zadowolenia moich czytelników, dając im nie zawsze to, czego najgłośniej się domagają, ale tego, czego mogą potrzebować. Dla mnie taki płodozmian jest gwarancją higieny psychicznej i tego, że się nie nudzę, bo zawsze mam przed sobą całkiem nowy projekt.

MK: Dziękuję bardzo za rozmowę!

Pożeraczka fabuł. Prywatnie bogini. Skromna (po mamie).

Star Trek: Discovery [recenzja]

Dodruki od Egmontu