in , , , ,

Na Croma #1 – Czerwone ćwieki

…czyli Kolekcja Conan Barbarzyńca tom 1 – „Czerwone ćwieki”

Wiedz, o książę, że między czasami, kiedy ocean połknął Atlantydę z jej lśniącymi miastami, a nadejściem synów Aryasa, była era przewspaniała, kiedy królestwa tego świata błyszczały niczym klejnoty pod gwiazdami – Nemedia, Ophir, Brythunia, Hyperborea, Zamora z jej czarnowłosymi kobietami i nawiedzanymi przez pająki wieżami pełnymi tajemnic, Zingara z jej rycerstwem, Koth graniczące z pasterskimi ziemiami Shemu, Stygia z jej strzeżonymi przez cienie grobowcami, Hyrkania, gdzie jeźdźcy nosili stal, jedwab i złoto. A najdumniejszym z królestw świata była Aquilonia, niezaprzeczalnie władająca sennym Zachodem. Aż nadszedł Conan, Cymeryjczyk, czarnowłosy, o ponurym wejrzeniu, z mieczem w dłoni – złodziej, łupieżca, zabójca, na przemian rubaszny i melancholijny – by zdeptać trony Ziemi obutymi w sandały stopami.

– z Kronik Nemedyjskich
(przekład własny)

29 grudnia 2017 r. przeszedł do historii jako dzień, w którym najsłynniejszy barbarzyńca popkultury ponownie zawitał do Polski na łamach własnej serii komiksowej. Tego dnia ukazał się pierwszy tom zaplanowanej na 75 albumów kolekcji Wydawnictwa Hachette – Kolekcja Conan Barbarzyńca. W poprzednim wpisie pokrótce omówiłem wcześniejsze próby wprowadzenia Conana na polski rynek komiksowy – tym razem przejdę od razu do dania głównego.

Właściwie to tom ten powinien nosić tytuł „Czerwone ćwieki i inne historie” – zawiera bowiem aż 5 historii o Conanie z Cymerii, opublikowanych pierwotnie w magazynie Savage Tales wydawnictwa Marvel. Periodyk ukazywał się w latach 1971 – 1975 (z ponad 2-letnią przerwą po wydaniu pierwszego numeru), nasz barbarzyńca wystąpił w pierwszych pięciu numerach. Oprócz tytułowej historii w tomie znalazły się: Córka lodowego olbrzymaNoc czarnego bogaMieszkaniec ciemności i Tajemnica Rzeki Czaszek oraz zilustrowany przez Barry’ego Windsor-Smitha i Tima Conrada wiersz Roberta E. Howarda Cymeria.

Album rozpoczyna wstęp autorstwa Maxa Brighela i krótki esej tegoż autora, poświęcony Robertowi E. Howardowi, literackiemu „ojcu” Conana, renesansowi jego twórczości w drugiej połowie XX w. oraz okolicznościom wydania komiksów z Conanem przez Marvela. Ponadto wydawca włączył do albumu esej Roya Thomasa poświęcony ilustracjom do pierwszego wydania opowiadania Czerwone Ćwieki w magazynie Weird Tales i pierwszy rozdział historii literackiego gatunku sword & sorcery, autorstwa Lina Cartera. Tom zamyka galeria czarno-białych ilustracji i kolorowa galeria okładek magazynu Savage Tales #1-#5 oraz biogram Barry’ego Windsor-Smitha.

Okładka

Technicznie jest właściwie bez zarzutu. Twarda lakierowana oprawa, ozdobiona ilustracją pochodzącą z okładki Savage Sword of Conan #10, autorstwa słynnego peruwiańskiego ilustratora Borisa Vallejo. W środku – 160 stron solidnego matowego papieru, głównie w czerni i bieli (strony komiksu), z nielicznymi kolorowymi wstawkami (głównie grafiki ilustrujące teksty publicystyczne i wspomniana galeria okładek). Jeśli miałbym chcieć czegoś więcej to IMO ogólne bardzo dobre wrażenie estetyczne byłoby jeszcze lepsze, gdyby strony kolorowe wydrukowane zostały na błyszczącym papierze. Pewnym mankamentem może być fakt, że strony komiksów są nienumerowane (strony z materiałami dodatkowymi już są), co nieco utrudnia odszukanie właściwej historii – jeśli akurat nie czytamy albumu od deski do deski.

Jeśli chodzi o ocenę głównej zawartości – czyli samych komiksów – to troll ma cholerny problem.
W tym miejscu muszę coś wyznać: nie przepadam za stylem rysunków Barry’ego Windsor-Smitha do historii o Conanie. Nie podobają mi się szczególnie rysowane przez niego twarze (zwłaszcza postaci kobiecych, które Howard opisywał jako piękności – na rysunkach tego bynajmniej nie widać). Zdecydowanie wolę ilustracje Johna Buscemy, Dicka Giordano czy Gary’ego Kwapisza. Trudno mi zatem zachować obiektywne spojrzenie na te komiksy, które rysował Smith. Ale to bynajmniej nie jest całość problemu.  Nie podoba mi się bowiem także tłumaczenie Roberta Lipskiego. Troll w ogóle nie jest miłośnikiem tłumaczeń – traktuję je jako zło konieczne. Ale to tłumaczenie podoba mi się jeszcze mniej, niż zabiegi, jakim poddał prozę Howarda Roy Thomas, adaptując opowiadania na scenariusze komiksów (uwspółcześnianie urokliwie staroświeckiego języka oryginału itd.). Mam pretensje do tłumaczenia nazw własnych („Vanir” do tej pory tłumaczono albo na „Wanowie”, albo na „Vanirowie” – raczej nie na „Vaniryjczycy”…) i dopisywania słów, których nie ma w oryginale („…poniesie nasz zapach do stwora, który jest przed nami!”, gdy w tekście stoi: „…carrying our scent right to whatever’s up ahead!” – niby mała rzecz, a drażni). Fanem tego tłumaczenia nie zostanę, ale może z czasem przestanie mi przeszkadzać. Faktem jest, że jest ono – mimo moich kąśliwych uwag – lepsze, niż tłumaczenie z wydania Mandragory sprzed lat.

Przykładowe strony

A jakby tego wszystkiego było mało – opowiadanie Czerwone ćwieki jest jednym z moich ulubionych tekstów o Conanie – obok Domu pełnego łotrów (Rogues in the House) – i było pierwszą historią autorstwa Howarda, jaką przeczytałem. Mam do niego niesłabnący sentyment. I dlatego – mimo wcześniej wygłoszonych słów krytyki pod adresem rysownika i tłumacza – nie mogę nie polecić pierwszego tomu kolekcji każdemu miłośnikowi historii o Conanie, choćby tylko dla tego jednego komiksu. W tej historii jest wszystko, co najlepsze u Howarda: potwory i mroczne moce, zaginione miasto starożytnej, dekadenckiej cywilizacji, nienawiść i zazdrość pchające ludzi do złych wyborów, piękne i niebezpieczne kobiety.

Jeśli idzie o pozostałe historie – Córka lodowego olbrzyma to historia z lat młodzieńczych Conana (i widać to po jego zapalczywości), Noc czarnego boga jest adaptacją opowiadania Howarda o celtyckim wojowniku Turloghu Dubh o’Brienie (o wiele bardziej sentymentalnym, niż nasz barbarzyńca), zaś Mieszkaniec ciemności i Tajemnica Rzeki Czaszek to historie oryginalne. Wszystkie trzymają w miarę równy poziom. Najlepsza jest chyba ta ostatnia opowieść (a z całą pewnością ma najbardziej zabawne zakończenie), choć nie wykluczam, że znów do głosu dochodzą moje uprzedzenia względem rysownika.

Pierwszy tom Kolekcji Conan Barbarzyńca polecam każdemu miłośnikowi twórczości Howarda i wielbicielowi muskularnego osiłka o ponurym wejrzeniu. I z niecierpliwością czekam na kolejne historie – te faktycznie pochodzące z Savage Sword of Conan. Tom drugi – Czarny kolos – ma ukazać się już 10.01.2018. Stay tuned!

Dane techniczne:
Wydawnictwo Hachette, Warszawa 2017
tłumaczenie z jęz. angielskiego – Robert Lipski
tłumaczenie z jęz. francuskiego – Paula Bogusiewicz-Wołosz
Kolekcja Conan Barbarzyńca  tom 1 – Czerwone Ćwieki:
„Córka lodowego olbrzyma”
The Frost Giant’s Daughter, scenariusz: Roy Thomas na podstawie opowiadania Roberta E. Howarda, rysunki: Barry Windsor-Smith, pierwsza publikacja w Savage Tales #1 (maj 1971))
„Czerwone ćwieki”
Red Nails, scenariusz: Roy Thomas na podstawie opowiadania Roberta E. Howarda, rysunki: Barry Windsor-Smith, pierwsza publikacja w Savage Tales #2 (październik 1973) i Savage Tales #3 (luty 1974);
„Noc czarnego boga”
Night of the Dark God, scenariusz: Roy Thomas na motywach opowiadania „Ciemny Posąg” (The Dark Man) Roberta E. Howarda, rysunki: Gil Kane, Neal Adams i inni, pierwsza publikacja Savage Tales #4 (maj 1974);
„Mieszkaniec ciemności”
The Dweller in the Dark, scenariusz: Roy Thomas, rysunki: Barry Windsor Smith, pierwsza publikacja w Savage Tales #4 (maj 1974);
„Tajemnica Rzeki Czaszek”
The Secret of Skull River, scenariusz Roy Thomas na motywach historii Johna Jakesa, rysunki: Jim Starlin i Al Milgrom, pierwsza publikacja w Savage Tales #5 (lipiec 1974).
160 stron, b&w+kolor
Cena okładkowa: 9,90 PLN (cena promocyjna)

Ur. 1980 (to był dobry rocznik, nie tylko dla win). Z zamiłowania nerd. Zapalony gracz, czytacz i oglądacz. Autor bloga Trollowy Most.
Troll chrzestny Stowarzyszenia POP-ART.

3 Comments

  1. Pozdawiam, tak sie składa, że teraz właśnie pracuję nad kolejnym tomem i powiem szczerze,że najwięcej problemów sprawia, nie tylko mnie, odmiana poszczególnych nacji, ich uściślenie dla redakcji i czytelników, bo przez lata, odmian tych było tyle, że się można pogubić. 🙁 Vanirowie zostaja już na stałe, Vanowie, też są ok choć ja jestem raczej zwolennikiem pisania ich przez V, najgorzej jest z Norsmanami, Ludami z Północy i nie sprecyzowanymi konkretnie w kwestii nacji czy plemienia. Oczywiście szperam wtedy po starych wydaniach Conana w mojej biblioteczce, i staram się uściślić jak są rozbieżności np. Zamorańczycy czy Zamoryjczycy, bo obie te odmiany pojawiały się i w książkach i komiksach. Mam nadzieję że uda mi się uniknąć większych wpadek, miłej lektury, RL

  2. Kąśliwe uwagi jeśli merytoryczne są przeze mnie zawsze cenione a co do nazw własnych to staram się żeby zostały uściślone dla potrzeb całej kolekcji i nie myliły czytelnika. Z odmianą nazw ras i nacji są pewne problemy bo w latach 70 tych Roy Thomas & co z przyczyn niezależnych poczynali sobie z nimi dość swobodnie. Ja też zacząłem poznawanie Conana od Czerwonych ćwieków, a kultowe rysunki stworzył wg mnie John Buscema i Gary Kwapisz. Staram się jak zawsze robić dobrą robotę, bo komiksy które tłumaczę to coś więcej niż jedno z wielu zleceń, to także spełnienie moich marzeń z dzieciństwa, kiedy czytałem pierwsze wydawane wtedy Conany z wypiekami na twarzy, wiec choć czasem coś dodam dla lepszego wg mnie efektu i dla zachowania klimatu. Pozdrawiam RL

    • Tłumaczenie to wredna robota. Namęczysz się, próbując oddać jednym językiem zawiłości drugiego, nawymyślasz sensownych odpowiedników nazw – a potem przyjdzie troll-malkontent i powie, że on w ogóle nie lubi tłumaczeń.
      Ja jestem wyjątkowo uczulony na radosną twórczość tłumaczy i każdy dodatek ponad tekst oryginału boli mnie w szczególny sposób. Ale to ja. Samo tłumaczenie bynajmniej nie było złe. Po lekturze drugiego tomu kolekcji stwierdzam, że wprawdzie nadal nie zgadzam się z doborem nazw własnych – ale do przekładu jako takiego nie mam powodów się czepiać.
      Pozdrawiam, troll podmostowy.

Poszukiwania i eksperymenty w komiksie nonfiction

Projekcja „Fugazi” i spotkanie z Marcinem Podolcem [Łódź]