in , ,

Perramus. W płaszczu zapomnienia [Recenzja]

Nie będę czarować. To nie jest komiks dla wszystkich. Bezpieczniej będzie, jeśli w ogóle nie podejdziecie do Perramusa jak do tradycyjnego komiksu. Potraktujcie go jak pełnokrwistą powieść graficzną, naszpikowaną odniesieniami do kultury, tradycji, historii zarówno Argentyny, jak i całej Ameryki Łacińskiej. Odnajdziemy tam rozważania filozoficzne, egzystencjalne, a także mnóstwo ponadczasowych motywów, zarówno literackich, jak i filmowych: odwaga i tchórzostwo, pokuta i odkupienie, pamięć, wędrówka, przyjaźń, proces twórczy, poświęcenie, tożsamość, ojczyzna.

Naprawdę, nie trzeba być ekspertem

Przed lekturą, wydawało mi się, że nie jest tak źle z moją wiedzą na temat Ameryki Łacińskiej. Tak właśnie, wydawało się, jest tu zwrotem kluczowym. Ale spokojnie! Nie ma co panikować. Sama tłumaczka, Iwona Michałowska – Gabrych, przyznaje, że: „tłumaczenie Perramusa okazało się więc nie lada wyzwaniem (…) Jest to bowiem dzieło z gatunku tych, w których znaczenia i aluzje nieustannie pączkują. Z pewnością wiele z nich przeoczyłam.”

Czytelnicy są w o tyle lepszej sytuacji, że wydawca zadbał o całkiem obszerny dodatek. Znajdziemy tam posłowie, biografie twórców i notę od samej tłumaczki. Co więcej, jako że Alberto Breccia i Juan Sasturain tworzyli Perramusa również z myślą o czytelnikach europejskich, każda z czterech ksiąg zaczyna się od autorskiego wprowadzenia. Rzuca ono nieco światła na zamysł twórców i podpowiada, na co warto zwrócić uwagę. Według mnie, warto jednak najpierw samodzielnie przeczytać daną księgę, a do wstępu wrócić dopiero po lekturze. Czyta się wtedy bez wytycznych, a to daje możliwość zwrócenia uwagi na więcej detali.

Czarniejszy odcień czerni

Perramusa czytało mi się dość trudno. Jednak nie ze względu na brak szerszego kontekstu kulturowego. Nie przesadzajmy. Fabuła poszczególnych części obfituje w oryginalne pomysły, przemyślenia i zwroty akcji, które – same w sobie – wciągają i dają do myślenia. To, że nie wychwytuje się wszystkich aluzji, aż tak nie przeszkadza.

Skąd więc ta trudność? Myślę, że powodem są charakterystyczne rysunki Brecci, w których króluje czerń. Momentami ma się wręcz wrażenie, że historia zapisana jest na pasku kliszy z naniesionym negatywem. Świetnie się na nie patrzy po przeczytaniu całości – kiedy znamy fabułę i nie próbujemy już ich odszyfrować. Niezwykle podobało mi się natomiast, pieczołowite oddanie samych postaci. Niemal każda twarz jest tu unikalna i naturalistycznie szczegółowa. Nie ma mowy, że pomyli się bohaterów. Każdy jest jakiś. Piszę niemal, ponieważ są wyjątki. Widać to zwłaszcza w Księdze I: W płaszczu zapomnienia. Tam, wszystkie oblicza wojskowych przypominają ludzkie czaszki. Nic dziwnego zresztą, gdyż ich główne zadanie to, iście orwellowskie, znikanie ludzi.

Fidel Castro da się lubić, Frank Sinatra już nie

Na karatach powieści, oprócz bohaterów fikcyjnych, pojawiają się też postaci historyczne. Autorzy jednak, dość luźno trzymają się faktów z ich życia. Bo też nie o to tu chodzi. Borges, Márquez, Castro czy Gardel są raczej symbolami. Czego? Być może ducha Ameryki Łacińskiej? Tego co ją kształtowało i co jest dla niej najważniejsze?

Co ciekawe, Fidel Castro jest tu postacią całkiem sympatyczną, niepozbawioną autoironii i trzeźwego spojrzenia na świat. Z pewnością wypada tu znacznie lepiej od groteskowego Franka Sinatry, który urządza konkurs mierzenia penisów.

Mnie osobiście, bardzo zaintrygował pan Whitesnow. Samo jego nazwisko zwróciło moją uwagę i skojarzyło się z Królewną Śnieżką (z ang. Snow white). Whitesnow pojawia się już w Księdze I, która powstawała jeszcze w czasach wojskowego terroru gen. Jorge Rafaela Videli. Zapewne dlatego, jest też najbardziej mroczna. Whitesnow, naturalnie, nie ma nic wspólnego z disnejowską księżniczką. Poznajemy go, gdy chce kupić od Perramusa ciało zamordowanego przywódcy opozycji, który to – według reżimu – żyje, ale pozostaje w izolacji. Zastanawia mnie czy charakterystyczny uśmiech, który praktycznie nie schodzi z twarzy Whitesnowa, jest może nawiązaniem do postaci komiksowego Jokera? Bohater ten pojawi się jeszcze w kapitalnej Księdze III: Wyspa guana.

Do przemyślenia i dyskutowania

Perramus obfituje w sporo intrygujących obserwacji i pomysłów. Bardzo spodobały mi się te, przedstawione w Księdze II: Dusza miasta. Santa Maria (czyli Buenos Aires) zaczyna znikać. Dlaczego? Bo porywani są jej/jego mieszkańcy. Ale nie jacyś tam, przypadkowi ludzie, tylko tacy, którzy noszą w sobie część prawdziwej duszy miasta. Jest mi bliska ta idea, że miasto to nie jego budynki czy władze, ale przede wszystkim ludzie. Na jego tożsamość zaś, składają się indywidualne historie, wspomnienia, działania mieszkańców, którzy wytworzyli osobistą więź z tym co tutejsze, lokalne.

Czy zdrowa obojętność może być szlachetną postawą? Według Borgesa, jak najbardziej. Bo czasami, jedynym słusznym wyjściem z sytuacji jest obiektywna obserwacja. Zgadniecie, jakie zwierzę ją symbolizuje?

We wspomnianej już Wyspie Guana, niezwykle trafnie pokazane są mechanizmy władzy i opresji, a także pomysły na opór w warunkach skrajnego zagrożenia. Demoniczny uśmiech Whitesnowa – w tej części, niestety, znika. Na szczęście jednak, na zawsze zostaje uwieczniony na popiersiu, stworzonym z tego, co wyspa ma najcenniejsze 😉

Czy warto?

Tak. O ile tylko lubisz ambitne, nieoczywiste dzieła, a w szczególności satyry polityczne. Masz otwarty umysł i trochę wolnego czasu. Cenisz specyficzny, nieco groteskowy humor. Uważasz się za estetę/ który/a pozna się na kunszcie uznanego rysownika. Na pewno warto przeczytać Perramusa, jeśli interesujesz się kulturą Ameryki Łacińskiej. A także, gdy ciekawi Cię inne – od np. północnoamerykańskiego – spojrzenie na jej historię i kulturę. A jeśli masz w swoim otoczeniu osobę, która wciąż lekceważąco wyraża się o komiksach, nie wahaj się ani chwili. Koniecznie poleć jej Perramusa!

Tytuł: Perramus. W płaszczu zapomnienia
Rysunki: Alberto Breccia
Scenariusz: Juan Sasturain
Rok wydania polskiego: 2020
Wydawnictwo: Sonia Draga / Non Stop Comics
Tłumaczenie: Iwona Michałowska – Gabrych
Liczba stron: 486
Format: 194 × 280 mm
Oprawa: twarda
ISBN: 978-83-66512-29-0
Wydanie: I
Cena z okładki: 119

Kevin (nie) sam w (polskim) domu

Przełamując wstyd (18+) [RECENZJA]