in , , ,

Duchy Gaunta – #1 – Pierwszy i jedyny z Tanith [Recenzja]

Pierwszy i jedyny z Tanith Dana Abnetta, rozpoczynający słynną serię Duchy Gaunta, to jedna z powieści przełomowych w uniwersum Warhammer 40K.
Pierwotnie pomyślany jako rodzaj hiperstylizowanego, częściowo-parodiowego wszechświata, który uosabiał wszystko, co okropne w ludzkości z dobrymi facetami szyderczo nazywanymi „katolicznymi nazistami kosmosu”, Warhammer 40K nie był miejscem, w którym jakakolwiek frakcja zasługiwała na przetrwanie, nie mówiąc już o wygranej. Zmieniło się to wraz z pracami Dana Abnetta, który pomógł stworzyć nieco bardziej godne podziwu Imperium Człowieka.

Opis wydawcy:

W mrocznej, gotyckiej przyszłości świata Warhammer, w roku 40.000 ludzkość znajduje się na krawędzi zagłady. Imperium, walczące o przetrwanie w galaktyce, stawia czoła wciąż nowym niebezpieczeństwom. W skażonych przez Chaos światach Sabatu, Imperialny Komisarz Ibram Gaunt musi walczyć zarówno z legionami Chaosu jak i wewnętrznymi starciami między regimentami. Pierwszy i Jedyny z Tanith jest epicką opowieścią o planetarnych podbojach, wielkich ambicjach, zdradzie i honorze.

Pierwszy i jedyny z Tanith to pierwsza książka z trwającej sagi Duchów Gaunta.
Wszystko zaczęło się tutaj, nie tylko dla tytułowego pułkownika-komisarza Ibrama Gaunta i jego pułku, ale także dla Dana Abnetta i (prawdopodobnie) Czarnej Biblioteki (Black Library).

Fabuła opowiada o roli Gaunta i jego ludzi, Pierwszy i jedyny z Tanith, czyli Duchów, w krucjacie Światów Sabbat,  pod dowództwem Mistrza Wojny Macarotha. Pułk ledwo uniknął zniszczenia swojej ojczystej planety i w konsekwencji był jedynym, który został założony, stąd oficjalne określenie „pierwszy i jedyny” i bardziej potoczne „duchy”.
Założony w tak tragicznych okolicznościach, mężczyźni są nawiedzani przez utratę swoich ukochanych i ich rodzinnej planety, Tanith, rolniczego świata nieustannie przesuwających się lasów, które hodują doskonałych tropicieli i myśliwych. To dzięki temu środowisku mężczyźni z Tanith podwójnie zyskują przydomek duchów, będąc mistrzami skradania się i zasadzek. Ich mundury zawierają pelerynę moro, która w połączeniu z ich opanowaniem ukrywania się sprawia, że ​​są prawie niewidoczni w różnych sytuacjach, a wszyscy noszą długie noże ze srebra Tanith. To, czego im brakuje liczebnie, z nawiązką nadrabiają swoimi umiejętnościami, a ich taktyczny podstęp w połączeniu z dalekowzrocznością ich przywódcy pozwala im walczyć z wrogami, którzy wielokrotnie przewyższają ich liczebnie.

Duchy to nie tylko masa bezimiennych mężczyzn. W trakcie tej pierwszej powieści zapoznaliśmy się z wieloma indywidualnymi żołnierzami. Jest adiutant Gaunta i pułkowy talizman (i muzyk) Brin Milo, Bragg o wielkim sercu, niezłomny pułkownik Corbec, intrygujący major Rawne, snajper Szalony Larkin i nie tylko.
Abnett nigdy nie stara się odróżnić każdej postaci od reszty, czy to poprzez zachowanie, wygląd, dialogi, czy wszystkie trzy wymienione cechy – często akapit powie nam wszystko, co musimy wiedzieć o postaci, bez poczucia niezgrabnej ekspozycji.

Oczywiście nie można mówić o Duchach Gaunta bez omówienia samego pułkownika-komisarza.
Po raz pierwszy spotykamy Ibrama jako młodego komisarza kadetów w retrospekcji, która pokazuje jego pierwszą akcję szturmową, po której wkrótce pojawia się przepowiednia, która będzie  prześladować naszego protagonistę przez lata. W całej powieści pojawia się wiele retrospekcji, w których widzimy tworzenie przyszłego bohatera. Pokazane są tutaj jego motywacje, osobowość, pochodzenie, a nawet stare sojusze, a te retrospekcje również wspomagają tempo książki. Nie chodzi tylko o nieustanną walkę z szalonymi fanatykami – nie, żeby tego nie było za dużo – to jest prawdziwe studium postaci.
Tym, co naprawdę czyni tę książkę tak niesamowitą, są postacie. Ich interakcje z Gauntem i innymi Duchami są dość interesujące. Widzimy dwa obozy wewnątrz pułku Duchów. Ci, którzy rozumieją Gaunta, i bez namysłu wykonują jego rozkazy, a są też tacy, którzy nienawidzą go i chcą zatopić swoje srebrne noże w jego plecach.

Nieco zaskakujące jak na książkę opartą na stołowej grze bitewnej science fiction, jest wiele komentarzy na temat daremności wojny. Sam Gaunt zastanawia się nad tym kilka razy, opłakując stratę każdego żołnierza, a ich bitwy są często desperackie, krwawe i wstrząsające.
Abnett pisze akcję niesamowicie dobrze, a każda bitwa jest żywo przedstawiona, ale to uznanie, że wojna jest piekłem, wywyższa, wg mnie, tą książkę ponad historie o Space Marines, w których wojna jest gloryfikowana.

Autor również świetnie opisuje wrogów Imperium oraz lokacje.
Wrogowie, z którymi mierzą się Duchy, są jak z koszmaru – poskręcani, z maskami gazowymi noszącymi niczym ludzkie skorupy, z ubraniami przyszytymi do skóry.
Lokacje, których bronią ci wrogowie, są często równie nieprzyjemne; dawniej lojalistyczne lokacje, teraz ozdobione symbolami mrocznych bogów z uniwersum Warhammera 40,000, które przyprawiają o ból oczu, katakumbami skręcającymi wymiary, pokrytymi kraterami pustkowiami… Abnett jest nieskończenie pomysłowy.

Bardzo podoba mi się fabuła tej książki, która pokazuje, że Imperium jest swoim największym wrogiem. Chociaż siły Chaosu nie są złe w sensie dosłownym, jednak to nie one stanowią problem w tej książce, ale zwykła stara chciwość i ambicja.

Zarzutem jaki można postawić autorowi jest brak żeńskich postaci.
Nie ma w tej historii kobiet. Nie wiem, czy to decyzja Abnetta, czy to po prostu z góry narzucone ograniczenie, ale nie ma ŻADNYCH kobiet-żołnierzy. Oprócz tego nie ma też kobiet peryferyjnych. Bez żon, bez córek, bez matek. Poza tym mężczyźni nawet nie szukają towarzystwa kobiet na urlopie. To dziwne. Dużo piją, awanturują się i grają. Ale wykazują zerowe zainteresowanie kobietami. W książce jest taki fragment, w którym wszyscy żołnierze są na przepustce, a niektórzy z nich są w barze, w którym rozbiera się kobieta. Wszyscy całkowicie ją ignorują.
Aż ciekaw jestem czy ta tendencja utrzymuje się w kolejnych tomach sagi?

Podsumowując Pierwszy i jedyny z Tanith jest wciągającą, pełną akcji książką o ciekawej intrydze.
Za koniecznością zapoznania się z tą pozycją przemawia fakt, że utorowała drogę, długo ciągnącej się sadze jak i wielu późniejszym nowelom wydanym pod szyldem Black Library.
Polecam!

Dane:

  • Autor: Dan Abnett
  • Wydawnictwo: Copernicus Corporation
  • Oprawa: Miękka
  • Liczba stron: 304

Sonic. Punkt zwrotny #2 [Recenzja]

Lutowe nowości komiksowe od Amber [Zapowiedzi]